f l y f i s h i n g . p l 2024.09.08
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: QUO VADIS ... polskie wędarstwo muchowe ? . Autor: mart123. Czas 2024-09-07 22:20:03.


poprzednia wiadomosc Najbardziej spektakularne porażki... : : nadesłane przez mart123 (postów: 6006) dnia 2024-07-24 15:24:08 z *.dynamic.inetia.pl
  ...tylko nie wiem kogo, czyli rodzinno-wędkarskie wakacje w
Zwierzyniu nad Sanem. OS widział już spinningistów, teraz zobaczył
bolonkarzy. Otwartym pytaniem do strażników jest rodzaj przynęt
używanych przez kolesia ze zdjęcia.

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 24.07 19:57
 
No chyba, że gościu łowi, na tak modne ostatnio i nota bene
prezentowane nie raz w tym właśnie miejscu DH, a zdjęcie jest
niewyraźne. To przepraszam...
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [34] 24.07 21:25
 
Dobry wieczór,....

zdjęcie zrobiłeś osobiście?

Wtedy mógłbyś zapytać o przynętę i sposób podania.

Pan przecież tylko wyważał zestaw.....

przynęty nie było

Można tak ?

Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [33] 24.07 21:28
 
Nie ma haka-wszystko można.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [32] 24.07 22:09
 
Dobry wieczór,...

wytłumacz strażnikowi, że mając przy sobie jakąś przynętę nie łowisz..

Kiedyś na Sieniawie (Besko), po skończonym łowieniu (zwinięty cały sprzęt) podeszli strażnicy i pytali co robię i czy mogą sprawdzić kartę i wpis.

Pytanie: nie wiedzieli ......
czy skończyłem, czy zaczynam?

Pozdrowienia
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [31] 25.07 08:16
 
W ustawie jest czym jest połów ryb. W Regulaminie jest definicja zestawu.
Brak haka (na jakiejkolwiek przynęcie) wyklucza złowienie ryby. A "drażnić" czy kusić je włosami, sznurkami,
gumkami, wiblerem czy blachą można. Wg niektórych drażnić bo Ty masz akurat inne zadanie, np.
przetestowanie rzutów, kija, itp.
Złowienie/pozyskanie ryby jest wynikiem jej wyjęcia lub "dorwania do ręki". Jeżeli na zestaw bez haczyka to ci
się uda (doholowałeś do ręki/podbieraka) i ją uwalniasz łapiesz się na przepis pozyskiwania ryb. Coś na kształt
pozyskiwania ryb gołymi rękoma czy podbierakiem/ siatką.

Nie ma ryby w ręku nie ma pozyskania. Nikt nie może na wodach państwowych (czyt. ogólnodostępnych)
zabronić ci wykonywania dozwolonych czynności. Pływania (często nawet mimo zakazów), kajakowania,
rzucania kamieniami, machania kijem (jakimkolwiek), brodzenia, nurkowania, itd, itp.

Nawet podczas zawodów międzynarodowych we fly fishing mógłbyś sobie zrobić np. zlot morsów czy
"taplanie" się kolonii w wodzie. Chyba że organizator zawodów uzyska od Marszałka województwa zgodę
zamknięcie terenu i tego odcinka wody.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [30] 25.07 09:01
 
Czy Ty Zyga próbujesz usprawiedliwić tego typka ze zdjęcia i
sugerujesz że może posługiwać się zestawem bez haczyka i można
mu skoczyć? No tak, można się pomylić, przecież chodzenie po
wodzie z 5 metrowym teleskopem i zestawem bez haczyka to
ulubione wakacyjne zajęcie milionów Polaków.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [29] 25.07 09:16
 
Nikogo nie próbuje usprawiedliwiać. Bez haczyka może. Złowi rybę, można mu zarzuty stawiać.

Czy ja chodząc z chłopakiem (9 lat) i dając mu muchówkę ze strimem bez haka łamię przepisy? Przecież na
to rybę nie złowi a ćwiczy rzuty. Jak będzie szanasa i będę chciał żeby złowił rybę dam mu swój "uzbrojony"
kij.

Najważniejsze-celem nie jest pozyskanie ryby dlatego zestaw jest bez haka.

A "koleś"? Uj wie co tam robił. Opiekun/strażnik jest od tego aby pilnować swojego łowiska. Jeżeli próbował
łowić ryby to wiadomo jak podejść do sprawy.
Gdyby inny podobny do niego zostawił żonę na leżaku i wszedł sobie porzucać strimem bez haka aby
potestować zestaw czy poćwiczyć rzuty to też łamie jakieś przepisy? Na pewno nie.

Do pilnowania są poważniejsi "zawodnicy" od głowacic i grubych pstrągów ze Średniej Wsi czy Bachlawy.
Zwłaszcza od 4-6.00 rano.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 25.07 10:29
 
Do pilnowania są poważniejsi "zawodnicy" od głowacic i grubych
pstrągów ze Średniej Wsi czy Bachlawy.
Zwłaszcza od 4-6.00 rano.


Zgadza się. Tam jest odpowiedź na ciągle słyszane pytanie: gdzie są
te wszystkie pstrągi i głowacice? Przecież niedawno tyle ich było.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [27] 27.07 12:51
 
Czy ja chodząc z chłopakiem (9 lat) i dając mu muchówkę ze strimem bez haka łamię przepisy?


Mogę wskazać co najmniej kilka

Na jakiej podstawie sądzi Pan, że może rybom rzucać strima bez haka jeśli Pan nie uprawia amatorskiego
połowu ryb?
wszelkie czynności wobec dzikich zwierząt które nie stanowią połowu ryb czy nie stanowią elementu gospodarki
rybackiej są zabronione, Pan nawet ich nie może niepokoić, a co dopiero wabić strimem bez haka, udając
sportowca.


Jak wędka wygląda to mówi rozporządzenie, wszystko co nie spełnia tego co tam zapisano, to niespełniające wymogów ustawy narzędzie rybackie,
takim w ogóle nie można się posługiwać na wodzie uprawnionego do rybactwa.

Korzystać z wód rybacko może tylko uprawniony do rybactwa, Pan nie ma uprawnień aby z nich korzystać
rybacko bez zezwolenia w żaden sposób. Więc skąd pan wnioskuje, że pan ma uprawnienie aby na cudzej
wodzie trenować łowienie bez haka.

Pozdr Maciej

ps. miałem taki przypadek dwa lata temu.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 27.07 14:06
 

wszelkie czynności wobec dzikich zwierząt które nie stanowią
połowu ryb czy nie stanowią elementu gospodarki rybackiej są
zabronione, Pan nawet ich nie może niepokoić, a co dopiero wabić
strimem bez haka, udając sportowca.


Jak wędka wygląda to mówi rozporządzenie, wszystko co nie spełnia
tego co tam zapisano, to niespełniające wymogów ustawy narzędzie
rybackie, .


O kur... Nie wiedziałem. Czyli nawet pływanie w obwodzie rybackim w
myśl tych wywodów jest zabronione a ja sam pływając staję się
narzędziem rybackim, a w szczególności przynętą bez haka,
(okropnie to brzmi w przypadku mężczyzny) spoza ustawy.
Zwłaszcza jak będę pływać żabką to takie wkurwianie kleni, dużych
pstrągów i głowacic może się skończyć mandatem...
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 27.07 16:30
 
Zadaje Pan głupie pytanie, dostaje Pan więc głupią odpowiedź. Nie wiem czego Pan oczekuje.

Ale proszę się nie przejmować, nikt nad wodą tego haczyka sprawdzał nie będzie,
jak Pana z tym strimem zobaczą strażnicy, dostanie Pan mandat od Policji czy PRS za łowienie bez
zezwolenia. Jak Pan się nie zgodzi to będzie mógł Pan kwestię haczyka wyjaśnić przed sądem.

Sądy wiedzą, że niemalże każdy który do nich trafia jest niewinny i wcale nie łowi bez zezwolenia, a sprawdza
jak jego wędka się ugina, trenuje rzuty, ewentualnie pomylił Brennice z Brynicą na którą ma zezwolenie. Sądy
jak to sądy, też ludzie, Zawsze jest więc jest szansa, że uznają, że Pan nie łowił bez zezwolenia a jedynie
trenował łowienie bez zezwolenia, a o treningu przecież w ustawie nic nie ma.

Pozdr Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [24] 28.07 09:53
 
Nie wiem czy te „kolonie” włączyły taką nadinterpretację własności czy określenie „wody
ogólnodostępne”. Nie sądzę aby to była sprawa dziecka-kłuskownika z narzędziem
rybackim w ręku. Myślenie w ten sposób jest w stanie udowodnić tezę że plastikowa
zabawka taka jak karabin, pistolet na wodę jest bronią. Nie mówiąc już o „ciężkich”
pojazdach takich jak zabawka przedstawiająca pojazdy ciężarowe czy o rajdowych i
wyścigowych samochodach które na plaży w pobliżu dzierżawionego obwodu robią
podobne spustoszenie dna i brzegów jak oryginalne wzorce.
Nadinterpretacja własności. Widząc takie pojęcie „własności” zadajcie sobie teraz wszyscy
pytanie czy takie prywatne wody chcecie. Może i lasy (dość świeży temat). Wody, lasy, gdzie
niewielu będzie miało możliwość skorzystania z natury. Coś na kształt zasady król ma,
królowi można wszystko, a plebs …? Plebs najlepiej na „boki”, za mury, za miasto. Wolność
plebsu prawie jak wolność psów w schroniskach. Najlepiej wiec do klatek. Zamknąć plebs w
klatkach. Określonych rewirach, dzielnicach, gettach. Nie prościej plebs zutylizować? Zabić?
Może ktoś się ze szlachty czy tych „lepszy”, „większych” się odważy? Czy za duże ryzyko
bo może plebs się zbuntuje, wkurwi i zrobi kolejną rewolucje „sprzeciwu”?

Ktoś dalej chętny na wody/lasy prywatne? Wolę mieć prawdziwą wolność socjalistyczną czy
komunistyczną niż złudną wolność demokracji i kapitalizmu. Wolę nie mieć ryb w
ogólnodostępnej wodzie i korzystać z niej jak wszyscy w sposób opisany niżej, niż mieć
najlepszą wodę „prywatną” z interpretacją prawa i przepisów jakie przedstawił
@Administracja. Wodę na którą nie wyjdziesz z powodów opisanych niżej i skutków jakie
przepisy (zazwyczaj nadinterpretowane) będą na nich obowiązywać.


Wracając do tematu wpisu.

” Na jakiej podstawie sądzi Pan, że może rybom rzucać strima bez haka jeśli Pan nie
uprawia amatorskiego połowu ryb?

wszelkie czynności wobec dzikich zwierząt które nie stanowią połowu ryb czy nie stanowią
elementu gospodarki rybackiej są zabronione, Pan nawet ich nie może niepokoić, a co
dopiero wabić strimem bez haka, udając sportowca.”


Zacznijmy od strima. Streamera. Czym jest streamer? Czy pióro, wełna, pianka, plastikowa
zabawka powieszona na końcu przyponu w zestawie wędka, kołowrotek (lub bez), sznur jest
przynętą? Czy kawałek wełny zawieszony na końcu zestawu aby dziecko nie wbiło sobie
haka w głowę czy w oko przy nauce rzucania zestawem jest streamera? Przynętą? Pewnie
jest bo ryba może (i często to robi) skacze nawet do płynących piór czy „nimfek” w postaci
pierścionków lub innej biżuterii.

„Wszelkie czynności wobec dzikich zwierząt”.
Karmienie, nęcenie, obserwowanie/podglądanie też? Wiem. Też. Idąc tym tokiem myślenia
wodą (w naszym przypadku rzeką) nie można płynąć kajakiem. Uprawiając jazdę konną
(wycieczki) nie można przejść dowolnym odcinkiem rzeki bo płoszy się lub niepokoi ryby. O
ile one tam są. Koń musi poszukać mostu. Pytanie czy przez most może koń (i jakiś gatunek
na jego grzbiecie) przejść. Nie wspomnę już o wskazanych na brodzie na Eldorado
quadach.
Pływanie jak wskazał @mart123 też musi być zakazane bo niepokoi dzikie zwierzęta.
Taplanie się w płytkiej wodzie rzeki, kąpiel. Wszystko to przestępstwo. Mało tego. Nie
można się opalać nad brzegiem wody bo ryby zamiast skupiać się na tym co powinno w
wodzie je absorbować, skupią się na obserwacji „nagich” ciał obcego gatunku. Brodzenie,
moczenie nóg, spacery po wodzie lub choćby przejście na drugi brzeg również jest
przestępstwem. O zabawkach typu „wędka”, sikawkach na wodę w kształcie broni nie
wspomnę. Rzucanie w wodę kamieni (wyjętych z wody), puszczanie „kaczek” również
zabronione. Niszczenie koryta i dna rzeki.
W jaki wiec sposób wody i dostęp do nich jest ogólnodostępny? Na pewno nie u dzierżawcy,
użytkownika rybackiego, „prywaciarza” takiego który kieruje się udowadnia tezy jakie
przedstawia kolega @Administracja.

„Rzucając strima rybom”.
Oprócz wymienionej już definicji „strim/streamer/przynęta„ nikt nie jest w stanie mi
udowodnić że rzucam je wyłącznie rybom. Raz- muszą być ryby, conajmniej namierzone,
dwa rzucając coś w wodę lub kładąc na wodzie (narzędzie-sznur muchowy) nie zawsze
celem jest złowienie ryb. W tym przypadku akurat celem są nauki rzutów zestawem
muchowym. Trening, powtarzalność i poprawność jakości rzutów. Poprawa, nauka i kontrola
bezpieczeństwa zanim założy się na końcu zestawu niebezpieczne narzędzie-hak Jak
zachęcać dzieci, młodych ludzi do wędkarstwa skoro rzucanie w wodzie narzędziem
rybackim musi być za zezwoleniem i zgodą użytkownika rybackiego czy właściciela wody?
Na łące ma rzucać? Prawidłowo, poprawnie, zgodnie z panującymi warunkami na łowisku?
A łąka ma być państwowa czy prywatna? Na boisku? Boisko jest prywatne. Chyba że na
Orlik kupię wejściówkę?


” Jak wędka wygląda to mówi rozporządzenie, wszystko co nie spełnia tego co tam
zapisano, to niespełniające wymogów ustawy narzędzie rybackie, takim w ogóle nie można
się posługiwać na wodzie uprawnionego do rybactwa.
Korzystać z wód rybacko może tylko uprawniony do rybactwa, Pan nie ma uprawnień aby z
nich korzystać rybacko bez zezwolenia w żaden sposób. Więc skąd pan wnioskuje, że pan
ma uprawnienie aby na cudzej wodzie trenować łowienie bez haka.



Wędkę opisana w rozporządzeniu służy do amatorskiego połowu ryb na wodach
użytkownika uprawnionego do rybactwa.

Jaka jest jej (i zestawu) definicja doskonale wiem. Dlatego brak haka wyklucza połów ryb.
Streamer zrobiony na rurce, drucie nie jest przynętą wykonaną na haku. Nie ma haka, nie
ma zestawu do połowu ryb. Jeżeli wyjdę na wodę i będę machał wędką bez muchy/przynęty
to też próbuje złowić rybę? Musiałbym być zarówno ja jak i próbujący to udowodnić prawnik,
niepełnosprawnym umysłowo aby taką tezę brać pod uwagę. A gdybym założył sztuczną
muchę narysowaną czy zrobioną z kartki papieru lub plastiku to też próbuje złowić rybę?
Może motylek ze sklepu dla niemowlaków jest przynęta na ryby? Żywej muchy/ konika
polnego nie założę na koniec zestawu (przywiązując do żyłki, nitki, linki) bo to niż jak wiemy
wszyscy „znęcanie się nad zwierzętami”.

Próbując uprawiać amatorski połów ryb i stosując opisane w rozporządzeniu narzędzie
jakim jest zestaw/wedka muszę mieć zezwolenie. „Bawiąc” się w to „zabawkami” na pewno
nie. Nie ważne, z dziećmi czy bez.

Ostatnia uwaga. Nie ma „cudzej wody”. Wody są ogólnodostępne. Jeżeli Pan jako
prywaciarz, kapitalista, nie ważne kto, kupi sobie, zrobi, zdobędzie wodę, może to być
Pańska własność. Przykładem może być basen, staw, sztuczny płynący tor wodny, ale nie
dzika rzeka. Lasy, góry. To jak na razie jest własnością państwa którego ja jestem
obywatelem i są i moją własnością. Pan dzierżawi wodę dla celów rybactwa a ja na nią nie
wchodzę, próbując nielegalnie korzystać z wyniku Pańskiej działalności produkcji-ryb. Czyli
celem nie są ryby. Prawdę mówiąc nawet produkcją nie można tego nazwać.
Idąc Pańskim tokiem myślenia sztucznie tworzy Pan w swoim umyśle rewir dzikiego
zwierzęcia, które ma prawo przegonić, zabić bo to moje. Gorzej gdy inne dzikie zwierze
okaże się mocniejsze i zabije/przegoni zdobywając ten rewir. Nie ta droga chyba w świecie
rządzonym przez człowieka rozumnego. Chyba że rozum uciekł to wracamy wtedy do
zasady ze świata zwierząt. Dzikich. Silniejszy zwycięża.

Jest niedziela, piękna pogoda, młoda (tym razem dziewczyna) na ochotę pospacerować po
wodzie wiec biorę dla niej szklaka (nie wędkę zabawkę ze sklepu), sznur WF6 i idę z nią na
wodę pospacerować i „poszukać” ryb. Szklak sam rzuca, sznur ciężki do rolek najlepszy i
najprostszy do przerzucania zestawu. Nauka będzie prostsza. A ryby, przyjdzie na nie czas.
Ma dwie opcje: do lasu na grzyby i na San „na ryby”. Nie wiem którą wybierze. Może obie.
W domu na pewno nie będziemy siedzieć. Czy będę je (ryby, grzyby) niepokoił, płoszył, czy
gnębił nie obchodzi mnie to bo codziennie schodząc granicą mojej działki do ulicy, płoszę
niejednego ptaka. O gołębiach na mieście nie wspominam.
Może inna płeć (dziewczynka) zadziała „łagodząco” na dzikie instynkty i żaden nadgorliwy
nie będzie miał pytań po co macha wędką chodząc ze mną po rzece.

Pozdrówko z nad Sanu.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [23] 29.07 22:09
 
Zacząłem pisać Panu odpowiedź ale usunąłem i dałem sobie spokój. Skoro Pan tylko dlatego, że nie chce się pan rozstać na chwilę z wędką, czy szkoda Panu paru złotych na drugie zezwolenie, dziewięcioletnie dziecko chce Pan uczyć cwaniactwa, to co bym nie napisał to i tak Pana podejścia nie zmienię. Za to Pan mnie zwyzywa. Nie ma sensu. Współczuję jednak pańskim kolegom z nad Sanu, którzy chroniąc swoją pracę którą dla tych wód wykonują , pilnując tych wód muszą zmagać się z cwaniactwem. Pozdrawiam Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [10] 30.07 12:28
 
Panie Macieju, za całym szacunkiem, sam bywam na treningach rzutowych własnych czy organizowanych
i rzucając wełenką, czy muchą pozbawioną kompletnie ostrza lub zrobioną w tym celu specjalnie na
shanku. I zdarzało mi się te treningi robić sobie jeszcze zanim uiściłem opłaty i SSR mnie kontrolował -
pokazałem co i jak i po temacie.
Zgodnie z regulaminem, nie poławiam ryb ponieważ mój zestaw nie posiada haczyka - więc rzucam - tak
jak się rzuca kamieniem do wody. Byłem również na OS San kilka lat temu na organizowanym kursie
rzutowym i nie potrzeba było żadnego zezwolenia, żeby w takim kursie rzutowym (bez użycia muchy) brać
udział.

To trochę tak jak kiedyś ćwiczyłem w miejscu, w którym jest sporo spacerowiczów i gość mnie kilkanaście
razy pytał, bo nie mógł uwierzyć, no że jak to nie łowię, że żarty sobie z niego robię itd. Nie mieściło się mu
w głowie, że można przyjechać poćwiczyć rzuty. No i takim randomowym ludziom się nie dziwię. Ale
komuś kto siedzi w temacie od lat to już się dziwię i to mocno.

Pozdrawiam, Paweł.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [9] 30.07 18:27
 
Wie Pan tu nie o to chodzi, czy zawodnicy rzutowi PZW potrzebuję wykupić dniówkę, ale czy [potrzebują
zezwolenie (niekoniecznie płatne) od PZW jeśli chcą tam urządzić zawody. Jak rozumiem jest Pan
członkiem PZW, rzuca Pan na wodach PZW, prawdopodobnie wiedzą o tym i to jakoś akceptują, na pewno
macie zezwolenie na organizację zawodów.
Mówimy o sytuacji całkiem innej. W przypadku uprawniania sportów rzutowych (nie oszczepem) a np.
wędką i sznurem pytanie brzmiało by, czy np. na wodach wójta Pcimia, który wody wydzierżawił rybacko,
dajmy na to lokalnemu towarzystwu, w ramach powszechnego dostępu do wód może Pan zacząć uprawiać
treningi rzutowe (bez pytania o zgodę tego towarzystwa). Moim zdaniem nie. Dlatego że wędkarstwo
rzutowe to część wędkarstwa, a uprawnianie wędkarstwa na wodach reguluje ustawa o rybactwie, a nie
prawo wodne. Ustawa o rybactwie śródlądowym nie daje zaś wędkarzom uprawnień do korzystania z wód
uprawnionego do rybactwa na zasadach powszechności. Mamy więc do czynienia z sytuacją która reguluje
wg. ustawy rybackiej kodeks cywilny. (art. 6d. ust. 7 u.r.ś). Czyli zgoda posiadacza wód (uprawnionego do
rybactwa). Zakładamy tu że trenują linką i wędką, gdzie szansa na złowienie, zwabienie ryby jest
praktycznie 0.

W omawianym przypadku natomiast pytanie brzmiało by czy może Pan trenować łowienie u kogoś w
wodach w ramach powszechnego dostępu (czyli bez zgody kogokolwiek) tylko dlatego, że Pan usunął
kolanko haczyka, i twierdzi Pan że trenuje rolkę. Dochodzi więc do łowienia, ryby reagują gonią przynętę,
ale wędkarz nie zamierza dopełnić połowu (zmierza do połowu ale nie dopełnia go, tylko ją łowi, zakładając
przy tym, że nawet jej nie weźmie w ręce. Tu odpowiedź jest jeszcze prostsza, nie. Poza amatorskim
połowem ryb na zasadach opisanych w ustawie rybackiej, korzystanie rybackie nie jest objęte
powszechnym dostępem do wód. Rybackie korzystanie z wód inne niż amatorski połów ryb, jest możliwe
tylko po uzyskaniu pozwolenia wodnoprawnego na szczególne korzystanie z wód, albo poprzez wzięcie w
użytkowanie obwodu rybackiego. Żaden przypadek inny nie zachodzi. Wędkarz więc w zależności jak
uzasadni takie łowienie to naruszy przepisy różnych ustaw. poczynając od prawa wodnego, ustawy
rybackiej (łowi niedozwoloną wędką), a na ustawie o ochronie zwierząt kończąc.

Pozdr Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [8] 31.07 11:19
 
Mam bardzo dużą wątpliwość, czy rzucanie zestawem bez muchy uzbrojonej w haczyk jest "Rybackim
korzystaniem z wód". Nie jestem prawnikiem, ale chętnie poczekam na info od Trouts Master jeżeli
faktycznie skieruje takie pytanie do podmiotów takich jak Wody Polskie czy RZGW.
Natomiast jak mówię nigdy nie miałem żadnego problemu, żeby pojechać porzucać bez zezwolenia na
połów i nawet w przypadku kontroli SSR nie było problemu, może dlatego, że wtedy stoję nad Rabą z
czternastostopową lagą do połowu łososi. Wiem, że kursy rzutowe nad Sanem też nie wymagały od
uczestników wykupienia zezwolenia na połów.
Pozdr
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [2] 01.08 06:52
 
Myślę, że Maciej reprezentując swój interes użytkownika rybackiego interpretuje przepisy tak, aby zminimalizować
straty. Nie bedzie sobie przecież strzelać po kolanach i pisać ludzie, u mnie możecie bez zezwolenia to czy tamto.
Stąd wydaje się, że jego brak obiektywizmu w tych obszarach jest zrozumiały. Co niekoniecznie oznacza, że ma
rację. Szkoda, bo mógłby w ten sposób naprawić tą postkomunistyczną zaszłośc jaką jest gniot legislacyjny
stworzony dla grupy ubeckich interesów w poataci UR. W tej i kilku innych sprawach wszelkie wątpliwości rozwialby
wyrok sądu w precedensowym przejściu wszystkich instancji sądu. A tak, będziemy sobie nawzajem udowadniać
kogo argumenty są bardziej przekonujące. A opinia takiej śmiesznej instytucji jak WP, po ostatnich blamażach jest
tak wiążąca jak horoskop od wróżbity Macieja z Polsatu.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 01.08 08:56
 
Przestali Ci płacić? Nie bluzga się na rękę, która Ci jeść daje.

A opinia takiej śmiesznej instytucji jak WP, po ostatnich blamażach jest tak wiążąca jak horoskop od wróżbity Macieja z Polsatu.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 01.08 10:29
 
Przestali Ci płacić? Nie bluzga się na rękę, która Ci jeść daje.

A opinia takiej śmiesznej instytucji jak WP, po ostatnich blamażach jest tak wiążąca jak horoskop od wróżbity
Macieja z Polsatu.
Pozdrawiam


Interesuje się swoimi pieniędzmi, nie cudzymi, może wyjdziesz z obłąkania.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [4] 01.08 20:48
 
Mam bardzo dużą wątpliwość, czy rzucanie zestawem bez muchy uzbrojonej w haczyk jest "Rybackim
korzystaniem z wód".

Powiązane z nim i wystarczy, aby Pan musiał posiadać zezwolenie. Wyjaśnię poniżej.

Nie jestem prawnikiem, ale chętnie poczekam na info od Trouts Master jeżeli
faktycznie skieruje takie pytanie do podmiotów takich jak Wody Polskie czy RZGW.


Na dyskusję z Trout Masterm musi Pan brać poprawkę. On jest członkiem PZW, opłaca składki, łowi
streamerem. Tego strimla opisał jako rurkę tylko dlatego abym mu nie powiedział że kawałek haczyka to też
haczyk. O rolce (czym mi zaimponował) napisał abym mu nie powiedział aby potrenował rzuty na łące.
Strimlem, którym jeszcze nie powstał łowił nie on a nieletni chłopak. Podejrzewam że chłopak też od
sąsiada. Ja wiem że tak jest a Pan Trout prawdopodobnie wie że ja to wiem. Mówiąc inaczej dyskusja jest
czysto teoretyczna ma niewiele wspólnego z działaniami Pana Trouta Mastera. Więc tak sobie
dyskutujemy czysto teoretycznie o kłusowaniu Pana Mastera do którego prawdopodobnie nigdy nie
dojdzie. Można powiedzieć dyskusja z przymrużonym jednym okiem czy zaczepienie ryby to już łowienie
czy tylko niewinna zabawa w ramach wolności konstytucyjnych, które ja Panu Mastrowi chce ograniczyć.

W Pana wypadku jest inaczej dla Pan jak czytam to realna sprawa więc odpowiem Panu jak realnie z mojej
perspektywy to wygląda.

Po pierwsze często nam się zdarza nad Wisłą, że wędkarze łowiący bez zezwolenia urywają przynętę,
porzucają sprzęt, ryby lecą w krzaki. Tłumaczenia są różne, zwykle to nie oni, nie ich, albo oni tylko rzucali.
Zwykle do tego jest dokumentacja fotograficzna jak łowią w sensie rzucają lub mają zarzuconą wędkę. To
wystarcza. Sądy tłumaczenia odrzucają, a sprawcy zostają ukarani. Po pierwsze więc naraża się Pan na
sytuację, że zostanie skazany za kłusownictwo, a gdzieś tam wewnątrz będzie Pan czuł się niewinny.
Posiadanie zezwolenia więc zwalnia Pana z zagrożenia, bo choć nasza ustawa jest głupia to skoro
wędkarz posiadający zezwolenie może rzucać z muchą to i bez muchy może.

Czy rzucanie pęczkiem wełny do wody to łowienie czy też nie to co do zasady to temat dyskusyjny i
bardziej zależy od konkretnej sytuacji niż od założeń. Co do zasady łowienie, żyłką bez wędki, to
przestępstwo - tak to Sądy traktują, wydaje się więc że łowienie wełenką bez haczyka też nim powinno być.
Ustawa jest po prostu głupia, ale tak jest. Jeśli Sąd uzna (a uznać może wszystko) że jednak Pan łowił tą
wełenką to wtedy przestępstwo i wpiszą Panu to w akta.

Zadłużmy jednak że, Pan to uwiarygodni że Pan nie łowi a rzuca, pokaże dyplomy kursy itd. Sąd uzna, że
nie popełnił Pan ani przestępstwa ani wykroczenia, z ustawy rybackiej bo rzucanie wełną nie jest opisane
w przepisach karnych. Załóżmy, że przychodzi Pan do mnie i chce pan porzucać nawet nie wełenką, a
wędką i sznurem. Bez zezwolenia, czyli nawet wbrew mojej woli. Dajmy na to Pan mi pokazuje wyrok,
dodatkowo mnie informuje że w PZW gdzieś tam strażnicy SSR PSR czy ktokolwiek Panu powiedzieli że
nie potrzebuje zezwolenia, bo to nie połów.

Co to dla mnie w praktyce oznacza (oczywiście przerysowuje)
A co z kłusownikami co do tej pory odrywali przynęty, Przecież jak się zwiedzą że Pan tu może sobie wbrew
mojej woli uskuteczniasz rzuty, to przyjadą gromadnie. Jeszcze mi pana za świadka mi powołają, a pan im
kurs u mnie obwodzie urządzi. i co wtedy zrobię? Jak ja mam spojrzeć w oczy tym wędkarzom co kupują
zezwolenie, powiedzą że robię z ich idiotów, skoro ci od rzutów nie potrzebują zezwolenia, a i tak na pewno
łowią jak nikt nie widzi, zapiszą się u Pana na kurs. Kurs im Pan albo jakiś inny rzutowiec na mojej wodzie
jeszcze zrobi i mnie oleją. Będą łowić jak nie będę widział, jak będę patrzył będą rzucać, Nic jak więcej
strażników musze ustanowić. Jeżeli Pan zaczyna uskuteczniać rzuty wędka na wodzie w której ja jestem
uprawniony do decydowania kto i jak może łowić, nawet jeśli pan nie zamierza łowić czuje się zagrożony,
zagrożenie jest realne, Pan mówi że chce porzucać, a ja nie wiem czy za chwile Pan nie przywiąże
haczyka, Więc co mam zrobić? Pana pilnować bo Pan ma pomysł poużywania sobie wędką bez haczyka?
Dlaczego tak mam robić za jakie grzechy?

Pan ma wyrok że rzucanie wędką nie jest wykroczeniem, ale co mnie to obchodzi, Pan nie zagraża moim
rybom a sposobowi prowadzenie obwodu, Pan nie uprawnień aby mi to zakłócić.

uprawniony do rybactwa w obwodzie, oprócz tego że chronią go przepisy z ustawy rybackiej, jest
posiadaczem wód na podstawie umowy użytkowania.

Posiadanie jest chronione prawnie, dodatkowo użytkowanie to prawo rzeczowe które podlega ochronie
prawnej jak własność. Co więcej ochrona posiadania jest skierowana do wszystkich, nawet właściciela, (tu
skarbu państwa). Aby doszło do naruszenia posiadania wystarczy, że Pan utrudni posiadaczowi korzystanie
ze jego uprawnień w tym wypadku rybackiego korzystania z wód. Pan ewidentnie nie tylko stwarza
zagrożenie, że zacznie Pan za chwilę łowić na muchę bez zezwolenia, ale utrudnia Pan uprawnionemu do
rybactwa choćby kontrolę łowiących, oraz stwarza liczne zagrożenia o których pisałem wcześniej trochę
przerysowując.

Uprawniony do rybactwa ma cały arsenał uprawnień, który mu pozwala skutecznie wyprosić Pana z wody,
a Pan ma bardzo niewiele aby się bronić. Posiadanie może Pan naruszyć jeśli ma Pan wyraźny przepis
prawa, wyrok sądowy, decyzję administracyjną lub zgodę posiadacza. Pan natomiast jedyne co ma to
powszechny dostęp do wód, a to nawet nie prawo a wolność, do tego to przepis jest ogólny, typu wolno
Panu odpoczywać w górach. Wolności rekreacji z art 34 prawa wodnego nie upoważnia Pana do
zakłócania czyjegoś spokojnego posiadania, a samo korzystanie z wód nie może powodować szkód (tak
jest w prawie wodnym). W praktyce więc nie ma Pan nic, a ja nawet nie bardzo wiem skąd mógłby Pan
pociągnąć uprawnienie na wymachiwanie wędką w obwodzie i doprowadza do sytuacji w której uprawniony
do rybactwa nie może spokojnie wykonywać swoich praw a musi Pana pilnować. Wolności powszechne nie
uprawniają zakłócania czyjegoś prawa posiadania, one w ogóle nie mają takiego charakteru. To, że
włożenie palca do zupy nie jest karane i każdemu to wolno nie oznacza że można włożyć do czyjejś zupy
palec nawet w rękawiczce.

Wśród uprawnień posiadacza jest obrona konieczna w celu usunięcia naruszenia posiadania i dozwolona
samopomoc. Dodatkowo dochodzą roszczenia o zaniechanie naruszania i odszkodowawcze obejmujące
utracone korzyści. Teoretycznie może się okazać, że jak Pana ten uprawniony do rybactwa pilnował to nie
miał iść na przykład na ryby, a miał solówkę w La Scali. Więc jeśli by Pana siłą nie wyrzuciłby z obwodu i
wędkę poskładał (co całkiem legalnie może zrobić) to mógłby od Pana jeszcze żądać zwrotu za
honorariom.

Uprawnień tych nie ma SSR ani PSR, ma je uprawniony do rybactwa w przypadku wód PZW ma je okręg.
Gdyby doszło pomiędzy Panem a Okręgiem do sporu, najpierw dostał by Pan wezwanie o zaniechanie
naruszania, nie musi Pan na to odpowiadać, następnie dostał by Pan pozew do sądu. Sąd by nawet nie
badał przepisów ogólnych bo by był związany zakresem pozwu. Nie upadło by to z uwagi na niską
szkodliwość społeczną, sąd by też nie badał czy Pan naruszył jakieś przepisy ustawy rybackiej. W
momencie wniesienia pozwu dostał by Pan prawdopodobnie zabezpieczenie, np. że ma Pan się zbliżać z
wędką do wód obwodu. Zakładając że nie wysunięto by do Pana roszczeń odszkodowawczych, a te w
prawie cywilnym za drobną rzecz mogą być gigantyczne, to dostał by Pan w wyroku zaniechanie
naruszania. niby nic ale musiałby Pan pokryć koszty sądowe które były by niewspółmiernie wysokie w
stosunku do np. grzywny z ustawy rybackiej. Oczywiście teoretycznie jest możliwość, że by Pan wygrał, a
sąd uznał że może Pan naruszać czyjś obwód swoją wędką.

Ja zakładam, że Pan u nas na Wiśle nie rzuca czy łowi, więc dla mnie sprawa czysto teoretyczna, ale na
Wiśle nie akceptowałbym czegoś takiego jak rzuty do wody bez zezwolenia i to bynajmniej nie powodów
finansowych, a raczej z tego powodu, że utrudniło by strażnikom pracę. Przytoczone przepisy stosuje
czasami w sprawach naruszeń wód nie związanych połowami, a np. jak zamykałem nielegalny pobór wód
to powoływałem się na naruszenie posiadania wód rzeki Wisły, ale to są przepisy bardzo szerokie i ogólne,
nie tak jak u.r.ś.

Nie mam pojęcia jak do rzutów bez zezwolenia na połów podchodzą Okręgi PZW, z tego co Pan pisze
wychodzi że inaczej. Generalnie to ich wody więc ich sprawa.
Jeśli mogę coś radzić to nie pytać się strażników ministrów czy prawników to nic nie da, będą to tylko
postronne opinie, a po prostu przedzwonić do okręgu i zapytać się jak oni to traktują. Nawet jeśli Pan się z
tym nie zgodzi to jeśli dojdzie do rzeczywistego sporu w tej sprawie to nie będzie to spór o to co jest
łowieniem ryb, a kto ma uprawnienia w obwodzie do decydowania jak to łowienie ma wyglądać. A ten spór
może powstać tylko z uprawnionym do rybactwa więc będzie Pan znał stanowisko drugiej strony zawczasu.

Pozdrawiam,
Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 02.08 09:08
 
Rozpisał się Pan porządnie ;) powiem tak, u Pana nie łowię, więc tak jak Pan mówi dla Pana sprawa
czysto teoretyczna. Co do z innych wód, to oczywiście to dobry pomysł dopytać jak się na taką aktywność
zapatrują. Pozdrawiam.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 02.08 09:41
 
Maciej rozpisal się jak prawnik, w dodatku broniący swojej sprawy. To jasne i zrozumiałe, że użył wszelkich
argumentów, żeby być po swojej stronie. Dobry, lojalny prawnik, ale nieobiektywny.
Sady są z założenia obiektywne w praktyce wyrok może być zmanipulowany w zależności od skuteczności
argumentów przedstawionych przez adwokatów stron. To jest skuteczność obrony.
W swoim szaleństwie, jestem skłonny umówić się na ustawkę. Mówimy sie na Wiśle w Ustroniu, będę rzucał
sznurem, zakończonym przyponem z imitacją niewyposażoną w haczyk. Maciek podeśle strażników i pójdziemy z
tym do sądu.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 02.08 11:12
 
Rozumiem Pańskie podejście do Pana biznesu i „prywatnego” obwodu łącznie z przyległą
okolicą. Zastanawiam się czy zadając Panu pytanie „czy mogę pójść z wędką/zestwem na
Pańską wodę nauczyć młodocianą (do 14 r. życia) osobę wedkarstwa od podstaw”
uzyskam na to pozwolenie. Chyba raczej nie, wnioskując z Pańskiego wpisu. Wiem, na
pewno nie.

Tym bardziej mam powód aby zapytać RZGW, WP czy Ministra do spraw rolnictwa o
możliwość korzystania z wody (otwartej) w taki sposób. Czy za każdym razem muszę prosić
użytkownika rybackiego, WP, RZGW, czy Marszałka Województwa chcąc z dzieckiem pójść
nad wodę na zasadzie zabawy, treningu, sportu?

Może postaram się też wyjaśnić tę sprawę i zmienić zapisy w regulaminie czy zasadach
wędkowania w Związku PZW. Na prywatnych wodach Sąd lub państwowe instytucje
zdecydują czy użytkownik rybacki może interpretować przepisy państwowe pod swoje
potrzeby. Samo tłumaczenie że ktoś może popełnić wykroczenie czy przestępstwo i należy
bo szczególnie pilnować nie jest wg mnie zasadnym dowodem na szczególne traktowanie
takiej osoby. Dochodzi do złamania prawa, udowodniono, można próbować uzyskać
odszkodowanie i walczyć o najwyższą karę.

Dziecko do 14 roku życia jest zwolnione z obowiązku posiadania karty wędkarskie,
zezwolenia i ma prawo takie samo prawo połowu ryb jakie ma opiekun posiadający
zezwolenie. Jeżeli nie łowi ryb, nie ważne czy ma plastikową wędkę kupioną w sklepie z
zabawkami czy wędkę/zestaw użytkową jako narzędzie do połowu ryb nie łowi ryb skoro
zestaw nie spełnia wymogów regulaminowych. Brak haka wyklucza złowienie. Ryby. Każde
inne pozyskanie ryby może być już podstawą do oskarżenia do zarzutu kłusownictwa.
Trzeba jedynie to udowodnić. Zdjęcia, nagrania, zeznania świadka.

Pzdr.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 02.08 11:46
 
W rozporządzeniu które dla Pan są podstawą do twierdzeń że Pan może bo Pan w zasadzie nie łowi a się
bawi, zapisano jak wędka "ministerialna" wygląda.

Pisali to milicjanci którzy mieli ludzi za idiotów i postanowili wytłumaczyć jak wygląda wędka.
Napisali że wędka składa się z wędziska o długości co najmniej 30 cm z przymocowaną do niego linką
zakończoną, jednym haczykiem z przynętą

Normalny człowiek wie jak wygląda wędka nie potrzebuje do tego specjalnej instrukcji, i wie, że nie wypada wchodzić do wody z wędką jeśli nie może tam łowić. Ale ci potrzebujący instrukcji do wszystkiego zaczęli to czytać i czytać, i doszli do
wniosku jak nie będzie na haczyku przynęty to już nie będą łowić, przecież oni nie łowią, a tylko moczą
haczyk, a skoro tylko moczą haczyk to im już wypada wejść do wody gdzie łowić nie mogą.

teraz jest tak, jak dojdzie do zatrzymania kłusownika to ten od razu mówi, ja nie łowię a moczę haczyk. Jak
sędzia prezentuje poziom tych co to rozporządzenie pisali, tą argumentację przyjmuje i kłusownicy są
puszczani wolno.

Po co ma się Pan pytać ministra czy może Pan rzucać, niech Pan zapyta czy ma Pan wolność moczenia
haczyka. Przecież to podstawowe prawo każdego Polaka który czuje się właścicielem państwa, wolność
moczenie haczyka u kogoś w wodzie. Co tam w obwodzie, te same przepisy obowiązują i w stawie, nich
pan pomoczy haczyk w stawie z karpiami, a jeśli tam nie będzie grobli, obrębu hodowlanego to przepisów
Pan żadnych nie naruszy. Więc Pana wolność moczenia haczyka jest szeroka, nie tylko w obwodzie PZW
ale i stawie z karpiami. Proszę nich Pan potwierdzi u ministra.



Pozdrawiam,
Maciej

 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [10] 30.07 14:42
 
Przepraszam jeżeli Pana czymś obraziłem lub „zwyzywałem”.

Tłumaczyłem chłopakowi zanim weszliśmy na wodę że aby łowić ryby muszę mu dać swoją
wędkę i nie łowić. Lub gdy skończy 14 musi mieć opłaty, kartę wędkarską/zezwolenie. On
wie czym to grozi. Do nauki rzucania zestawem po wodzie niczego wg mnie nie musiał
mieć. Podobnie gdyby sobie szedł po wodzie i robił to samo patykiem ulamanym z
nadbrzeżnych krzaków. To co robi wiele dzieci bawiących się w wodzie.

Nauczy się dzieciak bezpiecznych rzutów to będzie łowił z haczykiem. Na razie „rolki” to
najbezpieczniejsze próby na jakie mu pozwalam. Z nad głowy i z haczykiem/przynętą bedzie
mogł wtedy gdy ja stwierdzę że jest to bezpieczne.

Dziękuje za wszelkie interpretacje przepisów widziane okiem prawnika jak i dzierżawcy
wody. Dobrze je znać od każdej strony sporu.

Pozdrawiam z nad pięknego Sanu.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [9] 30.07 15:55
 
Jakoś mnie te Pana wywody nie przekonują.

Ale dobrze, że chłopaka nie szkoli Pan na rybaka, wtedy mógłby Pan prądem ryby kopać i ich nie zabierać,
wystarczyło by aby agregat który Pan do treningów używa nie spełniał wymogów rozporządzenia. (jak by Pan ściągnąl tę siatkę z podbieraka, to ni jak ryb by pan nie był w stanie pozyskać tym narzędziem do trenowania. Ta sama
logika.
Dlaczego na muchę z trzema haczykami (muchami) Pan nie łowi, Partridge jakieś 20 lat temu miał w ofercie takie haczyki
z kulką na grocie, nie dało się tym skaleczyć ryby, a więc definicji haczyka wędkarskiego by nie spełniały z
ustawy (a nie tylko kretyńskiego rozporządzenia ministra).

Art. 8. 1. Zabrania się połowu ryb:
8) narzędziami kaleczącymi, z wyjątkiem sznurów hakowych, pęczków hakowych,
haczyka wędki i harpuna kuszy;

Wg. Pańskiej logiki nie tylko chłopak ale i Pan mogli by łowić ryby bez zezwolenia.

Pozdrawiam,
Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [8] 30.07 16:12
 


Wg. Pańskiej logiki nie tylko chłopak ale i Pan mogli by łowić ryby bez zezwolenia.


przepraszam, nie łowić, a trenować rolkę.

Pozdr Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [7] 30.07 21:47
 
Zastanawiam się czy nie zadać pytania właścicielowi wody czyli Wodom Polskim lub RZGW
jako postawionym wyżej nad dzierżawcą obwodu rybackiego. Jak to jest z dostępnością do
wody bez prawa łowienia ryb (brak przynęty). Po przytoczonych tutaj przez Pana
interpretacji prawa myśle że dla swojego spokoju sumienia i wrodzonej uczciwości to zrobię.

Inna rzeczą jest że użytkownikiem obwodu San o którym piszę, jest PZW do którego należę
bez przerw od 1981r. wiec o odpowiedź z ich strony dotyczącą możliwości spaceru z
dzieckiem po wodzie z wędką się nie obawiam. W końcu płacąc składki przez ponad 30 lat
sam jestem jakby użytkownikiem rybackim tej wody. Zwłaszcza ze względu na udzielanie się
od lat dla Związku, wody i ryb.
W ostateczności wędkę mogę zostawić w domu a dzieciaki niech się cieszą spacerkiem i
obcowaniem z przyrodą. W najgorszym razie nie zobaczą ryb i szybko, jak wielu w ich
wieku, zniechęcą się do wędkarstwa.

Pozdrawiam.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [6] 31.07 12:22
 
Zastanawiam się czy nie zadać pytania właścicielowi wody czyli Wodom Polskim lub RZGW
jako postawionym wyżej nad dzierżawcą obwodu rybackiego. Jak to jest z dostępnością do
wody bez prawa łowienia ryb (brak przynęty).


Niech Pan pyta. Choć nie wiem czy Pan dobrze wskazuje adresata, Wody Polskie nie są właścicielem
wody, a jest nim Skarb Państwa. Więc umowę mamy ze Skarbem Państwa w imieniu którego umowę
podpisał Dyrektor RZGW, ktoś podpisać musiał. Natomiast rybactwo podlega pod ministra rolnictwa, to on
jest odpowiedzialny za jego kształt jego na publicznych wodach płynących.

Jak Pan będzie pytał, to niech pan zapyta czy nie mogli by wystąpić ze stosowną inicjatywą i przywrócić w
przepisach karnych do ustawy zakaz przenoszenia na terenie obwodu niepakowanego sprzętu
wędkarskiego bez posiadanie posiadania zezwolenia na połów. Kiedyś był taki przepis (ustawa z 1932),
usunięto go w czasach PRL, a teraz mnożą się różnego rodzaju sportowcy co chcą sobie bez zezwolenia
połowić, porzucać, potrenować rolkę bez zezwolenia i jest z tym problem.

W końcu płacąc składki przez ponad 30 lat
sam jestem jakby użytkownikiem rybackim tej wody. Zwłaszcza ze względu na udzielanie się
od lat dla Związku, wody i ryb.


Pan nie jest jakby użytkowaniem, czerpie pan korzyści z płacenia składki i udzielania się politycznie w
zwiazku to co innego. To nie pieniądze czy polityka dają miano bycia użytkownikiem. Miano to daje praca.
Dla Pana te ryby co Pan chce sobie tym strimlem po przeganiać to ryby skarbu państwa, a więc i Pana. Dla
użytkownika, który te ryby dogląda, dba i je chroni, te ryby to owoce jego pracy, które tylko pływają w
wodach skarbu państwa. Im więcej użytkownik włoży pracy tym te owoce będą dla niego cenniejsze
niezależnie od wyceny rynkowej.

Użytkownikowi bardzo trudno jest rozstać się z owocami własnej pracy, ale chciałby się owocami swojej
pracy pochwalić. Pan więc myśli, że użytkownik coś tam Panu dla zysku sprzedaje bo klient nasz Pan, a
użytkownik jedynie Panu pozwala skosztować te owoce, aby się nimi pochwalić i móc się cieszyć jeszcze
bardziej że Pan się cieszy z owoców jego pracy. Pozwala więc skosztować ale o tyle o ile nie zagraża jego
dotychczasowej pracy. Jak Panu nie smakują to nie ma problemu, niech Pan siedzi w domu, albo idzie
gdzie indziej.
Pan myśli, że chłopaki nad Sanem czy Kazek i inny nad Wisłą latają po krzakach w nocy bo Pan jako klient
czy członek związku płaci, a oni chronią tylko owoce swojej pracy, bo oni tą pracę wykonują. Jeśli latają po
krzakach tylko dla pieniędzy czy dla Pana to są zdesperowani albo to zwykli idioci, bo są prostsze i przyjemniejsze sposoby
zdobycia pieniędzy.

Jeśli byłby Pan "jakby użytkownikiem" nie będąc nim faktycznie, a każdy zwykle coś użytkuje (choćby
drzewko czy kwiatek) to jeśli by przyszedł do Pan gościu który by twierdził, że znalazł patent aby korzystać
z owoców pańskiej i szturchać pstrągi strimlem czy stukać po jabłkach kijem bez pańskiej zgody, to by Pan
wiedział co mu posiedzieć.

Pozdrawiam,
Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [3] 31.07 13:56
 
Panie Maćku, jeżeli dobrze Pana rozumiem, to ma Pan na Wiśle problem z osobami nieuczciwymi, które
powiedzmy brak takiego przepisu z czasów PRL, wykorzystują. Teoretycznie trenują bez muchy (czy
haczyka), a w realu łowią ryby. Też bym szukał opcji ukrócenia takiego procederu.
Natomiast z mojej perspektywy jest to sytuacja wygodna, bo np. mam niedaleko mojego biura mały
zbiorniczek, na którym jest fajny podest (z którego akurat nigdy nie łowią, bo jest przy nim super płytko) i
można sobie wziąć taką muchówkę DH po pracy i potrenować jak się ma ochotę, ale też nie muszę w
związku z tym płacić dodatkowej opłaty za to miejsce, w którym nie będę nigdy łowił ryb. No chyba, że
mnie starość dopadnie i będę tam ze spławiczkiem siedział.

Wydaje mi się, że gdyby prosto uregulować tą kwestię, chociażby zakazem posiadania przy sobie
jakiejkolwiek przynęty zaopatrzonej w haczyk (czyli np pudełka z normalnymi muchami, czy nawet
pojedynczej muchy) to jednak można by jakoś to poukładać. Pytanie jak egzekwować, bo zawsze się
może znaleźć sposób na przechowanie takich much powiedzmy w miejscach niedostępnych dla strażnika
;)

Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 31.07 14:17
 
Nie ma czegoś takiego! W spodniach też każdy facet ma narzędzie przestępstwa (gwałt) i
znaczy to co? Że już jest winny? Dopóki nie zostaniesz przyłapany na wykroczeniu nie ma
domysłów. Nie masz ryby w ręku nie łowisz celowo ryb. Nie wisi ryba na haczyku nie jest
lowiona amatorsko jako wędkarz. O przytoczonym wcześniej połowie na podbierak z
prądem nie wspominam bo na to zezwolenia raczej nikt nie wydaje nieuprawnionym
osobom. Ryba w rękach nie wiem jak jest łowiona? W rękach dzieci czy dorosłych
wyciągających ryby spod kamieni lub łapiących je do rąk? Wędkarz może je łowić na zestaw
jaki dopuszcza rozporządzenie. Jeśli nie masz takiego zestawu to albo nie łowisz ryb lub
łowisz je w sposób nieuprawniony. Ale rybę żeby łowić/złowić musi być w ręku. Czy
uwalniana z pętli, pułapki, haczyka, podbieraka, nie wiem czego. Jeżeli ryba nie jest nawet
w pobliżu ciebie, nie jest holowana, wyciągana w nory, stanowiska to nie wiem jakie to jest
łowienie ryb. Niepokojenie może i tak ale nie łowienie. A niepokojenie zwierząt odbywa się
przy każdym kontakcie (bliższym lub dalszym) człowieka z dzikimi zwierzętami. Idąc nad
rzekę płoszę bociana, czapkę, nurogęsi , kormorany, perkozy itp. Idąc do miasta plosze
gołębie, sroki, wróble, wiewiórki; koty, itd, itp. A na polu, w lesie czy jego pobliżu plosze
sądny, dziki, jelenie, wilki i niedźwiedzie. Czy wiec jest płoszenie pstrągów, lipieni czy innych
ryb w wodzie? Celowym działaniem? Nikt nie może mi czegoś takiego zarzucić. Zwłaszcza
na wodach otwartych, a nie zamkniętych prywatnych stawach.
Ryba nie „wisi” na zestawie, nie jest holowana nie ma połowu ryb. Sam atak ryby na
„przynętę” nie jest próba jej zlowienia. Ta to każde dokarmianie zwierząt (w tym ryb)l lub ich
zainteresowanie człowiekiem można uznać za próbę jej pozyskania. Paranoja jakaś.
Patrząc na sarnę, bażanta, żubra też chce go upolować? Bo on widzi mnie, reaguje na mnie
(zaciekawienie, niepokój), odchodzi na bok czy ucieka to ja próbowałem polować na nie?
Paranoja.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 15:34
 
Ustawa rybacka jest spieprzona, w szczególności przepisy karne do niej, co jest niej do bani to dłuższa
historia, w praktyce pisali ją milicjanci i to ci polityczni nie z prewencji więc nie dziwota.
Odnośnie zakazu przenoszenia podałem przepis z ustawy z 1932 r, ale myli się w swych wywodach że czegoś
takiego nie ma jak kara za posiadanie, jest i to w ustawie rybackiej, tylko że jest to źle napisane. (radzę
poczytać)

Co do uprawnień, to Pan wcale nie musi tym strimlem niczego złowić, a wystarczy że ja poczuje że pan może
coś złowić, zagrożenie będzie realne (np. pomyślę że zapnie Pan muchę z hakiem i zacznie łowić) to mogę Pana siłą z wody wyrzucić i
Sąd mnie zwolni, a do pana będę miał roszczenie.

Pozdrawiam
Maciej


Kończą, bo mnie obowiązki gonią.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 14:32
 
Problem jest bardziej teoretyczny niż praktyczny. Raz mieliśmy taką sytuację, że wędkarz zaczął latać ze
strimlem (bez kolanka) i twierdził że może, na szczęście zadzwonił i dał się przekonać, że nie. Inaczej
musiałbym, chcąc nie chcąc, doprowadzić do ukrócenia tego procederu wszelkimi sposobami, nie z uwagi na
straty a szkody, a z uwagi na podważanie moich kompetencji w zakresie połowów w obwodzie.

Nie zamierzam też niczego wprowadzać w regulaminie, bo aby realnie mieć pewność że haczyka nie ma w
majtkach musiał bym postawić obok nich strażnika, a w tym czasie drugi sportowiec już z haczykiem obławiał
by łowisko bez zezwolenia. Póki co nie słyszałem o przypadku że ktoś chciał sobie w obwodzie potrenować
rzuty bez zezwolenia.

Pozdrawiam
Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 31.07 13:56
 
Będąc członkiem PZW, działając w Związku, wybierając przedstawicieli do władz, którzy
wybierają natomiast człowieka który dba o gospodarkę rybacką „naszych” obwodów czuję
się jak najbardziej właścicielem (częścią) plonów tej gospodarki. Za co wiec w PZW czy
innym Związku są odznaki skoro żaden członek nie może decydować o tym czy jest czy nie
właścicielem tego co „uprawia” i na co płaci? Płaci się zawsze za coś. Jeżeli nie zabieram
ryb, bo za nie (teoretycznie) zapłaciłem, jeżeli obowiązują mnie wszelkie limity i
ograniczenia,jak wiec mam stać na równi z innym członkiem który te prawa wykorzystuje na
maxa? Nie wspominając o ulgach „z odznak” nie wiadomo do co.

W myślistwie opłaty/składki są za co?

Idąc tym tokiem myślenia odnoszę wyraźnie że nie powinienem nawet próbować pytać o
zgodę na wspomniane czynności z dzieckiem użytkownika rybackiego jakim jest PZW
Krosno bo ich zgoda może być też funta kłaków warta.

Porównanie do kwiatów czy użytkownika stawu jest jak najbardziej prawidłowe i mogę sie
chyba z Pana teza zgodzić. Tyle że staw użytkownik sam zrobił, może ma wokół niego swój
prywatny teren podobnie jak hodowca kwiatów. Rzeki natomiast są ogólnodostępne
podobnie jak lasy, góry łąki, pola, itd.
Skoro ja mam sie pytać użytkownika rybackiego (dla przykładu Pana) czy mogę wejść do
wody to takie pytania powinni również kierować inni użytkownicy tej wody. Kajakarze,
tratwiarze, pontoniarze, plażowicze, kąpiący sie, pływający, oraz każdy kto może mieć
kontakt z wodą lub jej brzegiem.
Sądzę że o ile rzeki/lasy nie są prywatne to nikogo nie muszę sie pytać o to o czym
piszemy. I oby jak najdłużej nie były.
W innym przypadku samo przebywanie w pobliżu takiej „prywatnej” wody mogłoby być
rozumiane przez właściciela jako polowanie na coś. W tym przypadku ryby.

Dziękuje za wskazanie kierunku Ministerstwa Rolnictwa.
Myślę że w wolnej chwili nie omieszkam spytać o te kwestie. Choćby przez Posła do Sejmu
RP.

Pzdr.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 15:23
 
Będąc członkiem PZW, działając w Związku, wybierając przedstawicieli do władz, którzy
wybierają natomiast człowieka który dba o gospodarkę rybacką „naszych” obwodów czuję
się jak najbardziej właścicielem (częścią) plonów tej gospodarki.


Ależ bardzo dobrze, że Pan się czuje właścicielem części plonów, jak by Pan robił trochę przy tych plonach
popracował to mógłby Pan się dodatkowo poczuć użytkownikiem. Podejrzewam, że Pana by nie wygonili
jak by Pan chciał trochę po uprawiać to pole. Nie wiem czy odznaka by z tego była, może coś innego,
warto spróbować. To, trochę inne uczucie niż bycie tylko właścicielem.

Porównanie do kwiatów czy użytkownika stawu jest jak najbardziej prawidłowe i mogę sie
chyba z Pana teza zgodzić. Tyle że staw użytkownik sam zrobił, może ma wokół niego swój
prywatny teren podobnie jak hodowca kwiatów.


Użytkownik nie musi niczego zrobić sam, on po prostu użytkuje często cudzą rzecz.
Pan myśli, że kwiaty, drzewa też ktoś zrobił sam?

Wie Pan, ja tak trochę obserwuję wody wokół Wisły, jest tam parę stawków gdzie współużytkują je
wędkarze, różni PZW i nie tylko, Ci co tam pracują co do zasady zachowują się podobnie jak to opisałem,
zresztą wszyscy to chyba jakość podobnie czują o których czytałem, myśli Pan, że użytkując rybacko wody
płynące należy zachowywać się inaczej?

Moim zdaniem wielką szkodą jest, że tak wielu w PZW czuje się właścicielami i marzy o odznakach, a tak
mało chce pracować, ale cóż tak to kiedyś stworzono, bo wierzono w socjalistyczne brednie.

Rzeki natomiast są ogólnodostępne podobnie jak lasy, góry łąki, pola, itd.
To rolnikom i leśnikom też chce pan wchodzić w skodę? Np. Siekierką na sznurku drzewa dziobać?, czy
motyczką po miedzy skrobać


Pozdrawiam,
Maciej




 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 30.07 15:08
 
To co mogę dodać jeszcze, o czym nie pisałem wcześniej aby nie pisać powieści, to to że
chciałbym aby każdy użytkownik rybacki danej wody walczył tak zaciekle z innymi
przeciwnościami utrudniającymi prowadzenie działalności, jak z podejściem do przykładów o
jakich piszemy. A te przeciwności to ścieki, niszczenie nadbrzeżnych drzewostanów,
dopływów, dorzecza, brzegów, dna i wielu innych o których jedynie się mówi nie mogąc nic
zrobić. Wiem, z większym jest trudniej, prościej jeest się czepiać prostszych przypadków.
Choćby tych o których rozbija się ten wątek. Mimo tego że tytuł wątku jest zapalenie o
czymś innym.

Pzdr.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [22] 25.07 11:05
 
https://youtu.be/CKnC8aotQOg?si=GIk-R1X1vlNhrM6I
Na Wiśle w tym roku również wysyp wszelkiej maści
specjalistów ręce opadają
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [21] 25.07 22:39
 
Kłusownik na youtube promuje rzut rybą, jeszcze parę lat temu bym w to nie uwierzył.
Zobaczymy co na ten film powiedzą organy państwa.

Pozdr. Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 25.07 22:57
 
Najgorsze jest to że wrzucając w internet przyciąga kolejnych
"nieświadomych".Mam nadzieję że uda się dotrzeć do tego
twórcy . Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [15] 26.07 06:12
 
Kłusownik na youtube promuje rzut rybą, jeszcze parę lat temu
bym w to nie uwierzył.


Nie usprawiedliwiam, ale dużo gorsze w skutkach kłusownictwo w
pełnym tego słowa znaczeniu, dzieje się na wodach PZW w tym na
OeSach i nic się z tym nie robi. Od lat...
A tu, dwóch kolesi zapewne nieświadomie i bez złych intencji wlazło
na wodę na którą nie powinni wleźć, i tyle.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [3] 26.07 09:06
 
W pierwszym przypadku specyficzna mentalność niektórych tubylców . Ich motto „ spierdalaj
facet , jesteśmy u siebie „ nieraz wykrzyczane w moim kierunku , choćby od panów którzy
utopili 2 quady na Eldorado . Czasem okraszą powyższą deklarację jakąś groźbą ( karalną )
i co im zrobisz ? A w drugim zwykle , pospolite , wakacyjne odmóżdżenie . I bezmiar
tolerancji ze strony służb 🙁
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [2] 26.07 09:39
 
I bezmiar tolerancji ze strony służb 🙁

Do tego bezmiar tolerancji ze strony społeczeństwa (ach, cóż to za przestępstwo, przecież tylko złowił
dwie rybki) i jak już dojdzie do sprawy sądowej bezmiar tolerancji ze strony sądzącej (ach, może to i
przestępstwo, ale o śmiesznej wartości więc nie bądźmy zbyt surowi).
Przy czym pierwszy bezmiar napędza wszystkie pozostałe. Gdyby ludkom faktycznie zależało na naszej
przyrodzie, bez wzgledu na to czy z niej bezpośrednio korzystają czy nie, to służby działałyby jak trzeba.
Ale statystyczny Polak nie dość, że generalnie ma w dupie, rzeki, ryby, lasy, łaki, jeziora, to jak nikt nie
widzi to jeszcze wpierd... do nich worek ze śmieciami, puszki po farbie, spuści szambo czy umyje
swojego wieśwagena w dizlu z wyciętym filtrem dpf.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 26.07 10:10
 
A mnie się wydaje , że w tej całej układance najbardziej dupy daje ustawodawca . Komu się
chce drążyć sprawę jeśli na końcu zapada wyrok : mandat 500 zł. O ile w ogóle zapada …
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 26.07 15:08
 
Jak dla mnie najważniejsze żeby dotrzeć do gościa i aby film
został usunięty .Wisła jest dobrze pilnowana ale nie 24h na
dobę .Nie dość że z wodą kiepsko to jeszcze trzeba dyskutować
z ludźmi co nie zawsze kończy się miło.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [10] 27.07 10:27
 
Nie usprawiedliwiam, ale dużo gorsze w skutkach kłusownictwo w
pełnym tego słowa znaczeniu, dzieje się na wodach PZW w tym na
OeSach i nic się z tym nie robi. Od lat...


Kłusownictwo to naruszenie czyjegoś prawa do połowu. W tym wypadku, mojego prawa
do połowu w obwodzie. Naruszając to prawo, a więc przystępując do połowu bez zezwolenia Pan od
rzutu rybą został kłusownikiem w 100%, bardziej się nie da. Kłusownikiem się zostaje lub nie. To
kwestia 0-1.

Wydaje mi się, że myli Pan pojęcia (dodając jakiś pełny).
Co innego są przepisy ochronne z ustawy, naruszenie tych można uznać za formą kłusownictwa tylko
wtedy jeśli są elementem zezwolenia. Najprościej tłumacząc, ja nie mam jak zostać kłusownikiem, bo
racji posiadania wód obwodu, prawa do połowu nie mam jak naruszyć. Łowiąc mogę jednak naruszyć
przepisy ochronne z ustawy za co można mnie ukarać. Analogiczną sytuację ma właściciel sadzawki,
łowiąc w sadzawce może naruszyć przepisy ochronne, ale jak by nie łowił kłusownikiem nie ma jak
zostać, bo niczyjego prawa do połowu nie narusza.
Wędkarz natomiast łowiąc w cudzej wodzie nie posiadając zezwolenia narusza cudze prawo do
połowu, wiec zostaje automatycznie kłusownikiem, przekraczając warunki zezwolenia też narusza
(wykracza poza) zezwolenie, czyli zaczyna kłusować. Zawsze więc chodzi o łowienie bez zezwolenia.
Kłusownictwo jest więc zawsze w "pełnym tego słowa znaczeniu" i nie ma co tu relatywizować.

W Polsce od średniowiecza do roku 1960r karało się głownie za naruszenie czyjegoś prawa do
połowu, były stosowny przepisy karne, naruszenie przepisów ochronnych (które powstały później)
było traktowane mniej restrykcyjnie. Po wojnie za naruszenie cudzego prawa do połowu stosowny
przepis w k.k. sankcjonowany był więzieniem do dwóch lat, za naruszenie przepisów ochronnych
ustawy rybackiej to była grzywna. W 1960 w PRL w zalegalizowano kłusownictwo (usunięto z k.k.
przepis zabraniający naruszenie czyjegoś prawa do połowu), pozostały jednak przepisy ochronne z
ustawy. Tych jednak celem była przede wszystkim ochrona ryb, a nie ochrona prawa do połowu jako
takiego. Z kłusownictwem "walczono" więc nie przepisami które zostały do tego stworzone, a
walczono Kartą wędkarską i legitymacją członkowską PZW.


A tu, dwóch kolesi zapewne nieświadomie i bez złych intencji wlazło
na wodę na którą nie powinni wleźć, i tyle.


Tu raczej świadomie i pełną premedytacją dwóch kolesi wyszło z założenia że kłusowanie im nic
specjalnego im nie grozi jeśli użyją wędki. Od chyba 2006 nie ma wód w Polsce gdzie brak jest
uprawnionego do rybactwa, więc gdziekolwiek by nie łowili tą wędką bez zezwolenia dokonali by kłusownictwa - czyli
świadomie kłusowali.

Pozdr Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 28.07 07:21
 
Nie wiemy jak było ale ktoś kto świadomie "kłusuje" nie wychodzi z
bolonką centralnie na środek (podobno) najlepiej chronionego OeSu
w Polsce w pełnym dniu ani nie nagrywa filmu z połowów
spinningowych na innym OeSie, które potem wrzuca na YT.
Można na ten temat napisać rozprawę naukową, która nie zmieni
faktu, że jak nikt nie widzi to do dzieła przystępują prawdziwi
kłusownicy, których działalność nie podlega na rzucie do wody 20 cm
pstrążkiem a wybieraniu z niej dziesiątek czy setek kilogramów ryb,
za połów których a zatem ich utrzymanie w danej wodzie zapłacili i
płacą dalej naiwni klienci oesów.
Różnica między jednymi i drugimi jest taka jak miedzy kierowcami
jadącymi w terenie zabudowanym, jeden 70 kmh, drugi 120 kmh przy
czym ten drugi potrąca jeszcze pieszych na pasach.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [8] 28.07 08:40
 
Tak dla porządku, w polskim systemie prawnym nie istnieje takie określenie, jak kłusownictwo, czy kłusownik. Są
wykroczenia lub przestępstwa, w myśl ustaw, czyny zabronione, karalne, itd. Kłusownik to określenie potoczne.
Tak samo nie ma pirata drogowego, tylko kierujący przekraczający dozwoloną prędkość co zdarza się każdemu
kierowcy.
Przepisy to jedno, mentalność to co innego. Przepisy mamy niedostosowane do realiów i kropka.
Nikomu ani w 35, 65 ani w 85 nie przyszło do głowy wypuszczenie ryb. Wszystko kręci się wokół ich zabierania i
zabijania. Dlatego zasadnicze jest określenie pozyskanie, pozyskiwanie czyli wchodzenie w posiadanie. Żadna z
ustaw ani powiązanych przepisów nie uwzględnia C&R. Dlaczego? Czy to za trudne dla mentalności typowego
zjadacza chleba w postsowieckim kołchozie?
Jeże,i idę nad wodę z wędką i nie zamierzam pozyskać ryb, zabrać z wody to nie naruszam interesu ani państwa, ani
użytkownika. On powinien to zapisać w regulaminie, takie jego prawo i możliwe, że ma prawo pobrać za to opłatę.
W przeciwnym razie nie może zabronić czegoś, co nie istnieje w żadnych przepisach, to jego fantazja, nic więcej.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 28.07 10:05
 
Istnieje pewna śmiertelność ryb przy C&R, więc nie możesz łowić ryb w ten
sposób bez zezwolenia bo dokonujesz nielegalnego ubytku populacji ryb
określonego użytkownika rybackiego. Poza tym łowienie ryb bez zezwolenia
jest nielegalne.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 28.07 12:55
 
Raz że śmiertelność, dwa jak już wszyscy coraz bardziej się uświadamiamy (z nowym)
łowienie (świadome!!!!) w sposób C&R jest znęcaniem się nad zwierzętami.
Od tych nowości już tylko krok do „Kill them all” i wytępienia w szybkim lub krótszym czasie
kolejnych populacji.
Kolejna (z wielu) mądrość homo sapiens.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [5] 28.07 14:09
 
Tak dla porządku, w polskim systemie prawnym nie istnieje takie określenie, jak kłusownictwo, czy
kłusownik. Są wykroczenia lub przestępstwa, w myśl ustaw, czyny zabronione, karalne, itd. Kłusownik to
określenie potoczne.


To trochę bardziej skomplikowane, w sensie formalno-prawnym klasyczne kłusownictwo w Polsce w ogóle
nie występuje, dochodzi co najwyżej do kradzieży ryb. Klasycznie kłusownik, to nie złodziej, nie kradł ryby,
a naruszał cudze prawo pierwszeństwa do jej zawłaszczenia(czyli nabycia ryby w sposób pierwotny
poprzez jej złowienie). Mniej więcej tak jest na całym świecie (oprócz Węgier i Polski).

Taki stan, rzeczy wynika, z tego jak już w PRL zalegalizowano kłusownictwo (usunięto z kodeksu karnego
art. 270 mówiący o naruszeniu prawa do rybołówstwa, dwóch członków PZW poszło sobie na ryby

Łowili w wodach PZW sznurem, mieli kartę wędkarską i opłacone składki PZW . Złowili 72 kg węgorzy.
Koledzy związkowcy się oburzyli, zawiadomili prokuratora. Prokurator postawił zarzut kradzieży ryb. Sąd
nie wiedział co z tym zrobić, bo kim jak kim ale złodziejami nie byli, formalnie byli kłusownikami więc zarzut
prokuratora był z czapy. Za kłusownictwo skazać ich jednak nie można już było bo przepis z KK usunięto.
Sąd II instancji zadał jednak pytanie do Sądu Najwyższego:

"Czy odłowienie i przywłaszczenie sobie większej ilości ryb (62 kg węgorzy) w sposób niedozwolony za
pomocą sznurka z hakami metalowymi w wodach nie zamkniętych, w warunkach posiadania przez
sprawców uprawnień do wędkowania, stanowi przestępstwo z art. 199, 203 k.k. lub wykroczenie z art. 80-
85 ustawy z dnia 7 marca 1932 r. o rybołówstwie (Dz. U. Nr 35, poz. 357), czy też, wobec braku w kodeksie
karnym odpowiednika art. 270 k.k. z 1932 r., czyny tego rodzaju są bezkarne?"

SN w PRL odpowiedział:
Osoba uprawniona do sportowego połowu ryb na wędkę ma prawo do zawłaszczania ryb złowionych w
ramach udzielanego jej zezwolenia. Przekroczenie uprawnień wynikających z takiego zezwolenia, jak
również połów ryb bez zezwolenia stanowi zagarnięcie mienia społecznego.

Mienie społeczne to w tamtym czasie (k.k):
Mieniem społecznym jest socjalistyczne mienie ogólnonarodowe, mienie spółdzielcze lub mienie innej
organizacji ludu pracującego.

Znowu, członkowie PZW to byli kłusownicy, formalnie nie mogli zagarnąć mienia społecznego, bo zgodnie z
ustawą o rybołówstwie nabyli jego własność ryb w sposób pierwotny (art. 1 u.r) jako pierwsi, jeszcze przed
socjalistycznym państwem, czy organizacją ludu pracującego - PZW. Jednak sprawiedliwość społeczna musi być, a skoro władze w PRL usunęły
przepisy tępiące kłusownictwo skazano ich za kradzież. (Z kilku powodów ściganie za kradzież w
przypadku kłusownictwa jest trudne, choćby z powodu, że nie wiadomo ile usiłują ukraść ).

W 1974 do prawa wodnego dodano jednak przepis o pożytkach tym samym ryby stały się częścią wody, co
w sensie faktycznym jest już całkowitą fikcją. UR nowelizowano w tym zakresie znacznie później. Ryby stały się mieniem.
(dokładnie to jako część wody to ja nie wiem czym są, ale formalnie traktuje się je jako mienie właściciela wody.)

Więc co do zasady tak, termin kłusownictwo w Polsce jest mocno umowny, nie zmienia to faktu, że w
ustawie rybackiej występuje w art. 4 coś takiego jak prawo do połowu. Obecnie jak by już tak chcieć je formalnie
zidentyfikować trzeba by je nazwać prawem do pobrania pożytku.



Nikomu ani w 35, 65 ani w 85 nie przyszło do głowy wypuszczenie ryb. Wszystko kręci się wokół ich
zabierania i zabijania. Dlatego zasadnicze jest określenie pozyskanie, pozyskiwanie czyli wchodzenie w
posiadanie.


Jak napisałem wcześniej pozyskiwanie to dopiero 85 r, wcześniej jak na całym świecie było zawłaszczenie.

Ryby chroniono w ten sposób, że limitowano wyjścia, ilość zezwoleń, miejsca, okresy połowu, przed wojną
limity i ograniczenia te były DRAKOŃSKIE w stosunku do dzisiejszych, regulaminów. Zmieniono to
zasadniczo w 1951.
Żadna z ustaw ani powiązanych przepisów nie uwzględnia C&R. Dlaczego? Czy to za trudne dla
mentalności typowego zjadacza chleba w postsowieckim kołchozie?


Uwzględnia i to dzisiejsza, użytkownik jeśli uważa że taka potrzeba wynika z konieczności prowadzenia
racjonalnej gospodarki rybackiej może wprowadzić limity i wymiary ochronne oraz inne ograniczenia w
połowie ryb. Natomiast wprowadzenie NO KILL samo w sobie jest dość kontrowersyjne. Po pierwsze jeśli
nie służy ono ochronie ryb to czemu służy? Dwa jeśli wędkarz wypuści złowioną rybę (załóżmy klenia czy
okonia na Wiśle) to może to zrobić bo takie ma prawo (choć może je zatrzymać), przy okazji powie że
chroni populację klenia czy okonia. Natomiast jeśli użytkownik wyda mu zezwolenia na NO KILL to wyjdzie
na to, że wydał mu de facto zezwolenia na kaleczenie i męczenie ryb za pomocą wędki, a wędakrz mu
powie, że w ustawie jest pozyskanie, a co ma pozyskać z takim zezwoleniem gdzie co najwyżej pozyskać
może przeziębienie.
W pozyskaniu ryb w celach spożywczych nie ma nic złego, jedzenie ryb nie jest zabronione, ryby można
kupić też w sklepie, obwody rybackie to nie rezerwaty przyrody, Kwestia bardziej jest więc w odpowiednim
ograniczeniu takiego pozyskania ryb niż w całkowitym zakazie. Nie znam zresztą kraju w którym
zabroniono by pozyskiwania ryb ustawą, (raczej słyszałem o regulacjach zakazujących NO KILL).

Jeże,i idę nad wodę z wędką i nie zamierzam pozyskać ryb, zabrać z wody to nie naruszam interesu ani
państwa, ani
użytkownika. On powinien to zapisać w regulaminie, takie jego prawo i możliwe, że ma prawo pobrać za to
opłatę.
W przeciwnym razie nie może zabronić czegoś, co nie istnieje w żadnych przepisach, to jego fantazja, nic
więcej.


Państwo jako takie nie ma interesów, interesy mają obywatele tego Państwa. Co do praw użytkowników to
jeśli posiadacz stawu ma takie prawo to i posiadacz obwodu go ma.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [4] 28.07 21:46
 
Sprawa pozyskiwania lub nie jest kluczowa.
Ograniczenia jakie może wprowadzać w regulaminie użytkownik są elementem w pozyskiwaniu, mają chronić przed
wyrybieniem, zachować strukturę populacji, etc.. Są ograniczeniem pozyskiwania. Wprowadzenie wymiaru lub
okresu ochronnego ma ograniczyć pozyskiwanie jako takie w celu zachowania pożytków.
C&R to zupełnie inna sytuacja. Tutaj zupełnie nie ma pozyskiwania z założenia. Wędkuje się bez zamiaru pozyskania
od początku do końca. Żaden przepis tego nie zawiera i kropka.
Tu potrzebny jest precedens i jestem przekonany, że wynik zależałby od umiejętności prawnika nie od stanu
prawnego tej sytuacji bo taki nie istnieje. To samo dotyczy rekreacji z wędką gdzie na końcu przyponu jest mucha
czy inny wabik niewyposażony w haczyk. Celowo używam takich określeń bo można chcieć podciągnąć to pod
czynność powszechnie nazywaną wędkowaniem. A taka zabawa nie jest z pewnością wędkowaniem a już na
pewno nie jest pozyskiwaniem.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 29.07 06:26
 

C&R to zupełnie inna sytuacja. Tutaj zupełnie nie ma pozyskiwania z
założenia. Wędkuje się bez zamiaru pozyskania
od początku do końca.


Jak to nie? W c&r dochodzi jak najbardziej do pozyskania. W
momencie jak ryba znajduje się w Twoim posiadaniu, w podbieraku
lub ręce jest pozyskana, i nie ma znaczenia, że ją zaraz wypuścisz.
Samo łowienie w sensie posługiwanie się sprzętem łownym, wędką,
podrywką jest pozyskiwaniem bez względu na wynik czy zamiary co z
ewentualnie złowioną rybą zrobisz. W przeciwnym wypadku koleś
łowiący od rana bez brania może powiedzieć strażnikowi podczas
kontroli "spierd..., dziś jeszcze nic nie pozyskałem zatem nie działam
w ramach Ustawy o Rybactwie, ergo karty i legitymacji nie okażę ".
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 29.07 09:00
 
Żle to interpretujesz, nawet literalnie.
Amatorski połów ryb to pozyskiwanie ryb wędką, pozyskiwanie, a nie pozyskanie. Inaczej amatorski
połów ryb to po prostu łowienie ryb wędką. Na bazie obecnej UR uprawniony do rybactwa może ci w
zezwoleniu wpisać wszystko, nawet że masz nosić czerwoną czapkę jeśli uzna, że to mu np. poprawi
kontrolę łowiących. Nie bardzo wiem co miało by się tu zmienić aby złów i wypuść miało by być
możliwe twoim zdaniem, i nie wiem dlaczego uważasz że jest z jakiś powodów prawnie niedozwolone
na bazie ustawy rybackiej.


Uwolnienie jest wpisane w ustawę, same limity jak i wymiary temu służą, masz prawo do uwolnienia
ryby a często jest twój obowiązek. Formalnie gdy złowisz rybę ona staje się twoją własnością i
możesz (jeśli to jest dozwolone) ją zatrzymać lub uwolnić bo jeśli nie chcesz jej pozyskać. Obowiązku
zabrania złowionych ryb w Polsce póki co nie ma.

Problem leży gdzie indziej, nie w ustawie rybackiej bo tu go nie ma, ale w innych przepisach i
możliwości ich interpretacji. Jaśli uprawniony do rybactwa napisze ci w zezwoleniu zakaz zabierania
złowionych ryb, to powstanie pytanie na co on dał ci zezwolenie, męczenie zwierząt jest co do zasady
zabronione. Jest wyłączenie wędkarstwa, ale w ustawie o ochronie zwierząt wskazane jest zabijanie.
Jeśli więc dostaniesz zezwolenie w wg. którego zabicie ryby będzie niemożliwe, powstają moim
zdaniem trudności logiczne w uzasadnieniu tego co tak naprawdę robisz. Gospodarki rybackiej nie
uprawiasz, więc nie możesz tych ryb łowić aby je doglądać, a skoro nie masz możliwości zabicia i
pozyskanie ryby to wyjdzie na to, że ja po prostu kujesz haczykiem dla własnej przyjemności. Masz
więc argument ekologów o którym pisał Staszek Cios. Skoro nie jedzą ryb to nie mogą ich łowić, bo
łowienie sprawia cierpienie. Osobiście uważam, że po prostu tak od strony gospodarczej ograniczanie
możliwości zabrania co do wszystkich gatunków jest trochę dziwaczne.

Zezwolenie uprawnionego do rybactwa to jedno, co innego jest twój zamiar, Twój zamiar to twoja
sprawa więc nie ma jak go wpisać w zezwolenie uprawnionego do rybactwa (nie bardzo jest ku temu
w ogóle podstawa). Jeśli masz zamiar nie zabierania ryb, nie bardzo wiem jak miałby ci uprawiony
do rybactwa przeszkodzić i dlaczego miałby to robic. Póki co łowienie z zamiarem uwolnienia
złowionych ryb nie jest karane.

Pozdr Maciej


 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 29.07 10:31
 
Witam. Z łowieniem bez haczyka to nie do końca prawda. Widziałem sporo filmów,że ryby /belony
węgorze/ były skutecznie łowione na wędkę na nieuzbrojone przynenty /na zasadzie zaplątania o
zęby/. Co wtedy ?
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 30.07 14:57
 
Jeżeli ryba nie została „wsadzona” w podbierak czy wzięta do ręki nie została pozyskana
(złowiona). Wg mnie, ale widzę że mylę się czytając innych interpretacje.
Ryba trafia do „ręki”- celowo je łowisz wiec musisz mieć zezwolenie.

Wiele raz zdarzały mi się brania na nieuzbrojone przynęty. Ryby zawsze spadały. Po co to
robiłem? Po to żeby je namierzyć, sprawdzić czy są nie tracąc limitu wejść na wodę na którą
takie były.

Zaczepiła ci się ryba (jakimś cudem) na „coś” bez haczyka, powinieneś ją tak holować (lub
nic nie robić) aby sama się wypięła. W innym przypadku musisz mieć zezwolenie na
łowienie ryb. Choćby je łowił „za zęby” na „pętelkę” z syntetycznych nici, bez żadnych
haczyków.


Nie każdy kto wchodzi na wodę chce łowić ryby. Nawet wędkarze wchodzą na wody gdzie
da się np. potrenować rzuty, przetestować nową linkę, zestaw, kij. Nie mówiąc już o
sprawdzeniu pracy przynęt typu wobler, blacha, streamer, itp.
A przypominam że w zasadzie wszystkie wody mają jakiegoś właściciela czy dzierżawcę.
Jak wiec wejść na nie bez zamiaru łowienia ryb aby robić inne czynności nie związane z
łowieniem ryb. Wg myślenia z wcześniejszych wpisów na każde takie wejście wypadałoby
mieć zezwolenie.

 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [3] 26.07 19:27
 
Kłusownik na youtube promuje rzut rybą, jeszcze parę lat temu bym w
to nie uwierzył.
Zobaczymy co na ten film powiedzą organy państwa.

Pozdr. Maciej


Wczoraj wracałem państwowym Lotem ze Szczecina. Na pokładzie
gazetka LOTu "kalejdoskop" a w nim artykuł reklamujący jazdę 4x4 po
Roztoczu. Zdjęcie terenówki wjezdzajej do rzeki Tanew, jak dobrze
poznałem. Państwo z dykty
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 26.07 23:00
 
Państwo z dykty

Nie tylko. To ludzie tworzą popyt na takie atrakcje. Są ludki, buraki,
którzy lubią takie rozrywki i wali ich jakie są ich skutki dla przyrody.
Taki typek kupuje swojemu dziecku quada na raty a potem sam nim
napierd... po lasach. Ludziom już nie wystarczy zwykły spacer, musi
być "qva adrenalina" i dużo hałasu.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 27.07 08:19
 
Trudno żeby wszystkie osoby w kraju miały identyczną wrażliwość na
przyrodę. To nie jest państwo z dykty... Roman, to jest brak edukacji ze strony
środowisk wędkarskich i RZGW. Albo brak pewnych zapisów w prawie.

Zasadniczo jeśli RZGW dało w użytkowanie obwód rybacki jednemu
podmiotowi to powinno zakazać robienia sobie toru dla quadów w tym
obwodzie. Z drugiej strony sprawa nie jest oczywista, bo czy zakazane są
brody rzeczne? Sam widziałem takowe na Kaczawie z którego korzystają
mieszkańcy. Obok jest mostek dla osobówek ale... ciągnik rolniczy jedzie
brodem. Inna sprawa ciągnik który jedzie w pole a inna sprawa quad który
jeździ w tę i z powrotem.

Problem quadów w terenie unikalnym środowiskowo to raczej temat do
rozwiązania lokalnie przez Lasy Państwowe i RZGW na wniosek
przyrodników, wędkarzy, ornitologów. Wędkarz chodzi cicho i raczej spokoju
doliny rzeki nie zaburza.

Z lotu ptaka (samolotu) tego nie da się naprawić.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 27.07 09:14
 
Roman, to jest brak edukacji ze strony
środowisk wędkarskich i RZGW. Albo brak pewnych zapisów w
prawie..


To jest brak edukacji ze strony Państwa. Dzieci i młodzież uczy się
pierdafonów o płonących krzewach i limesach funkcji
hiperbolicznych zamiast co drugą lekcję przyrody pójść nad rzekę, do
lasu, na łąkę i pokazać jak to działa. Gwarantuję, że jak młody
człowiek zobaczy osobiście tracę się strzeble na płyciźnie to za 10
czy 15 lat nie wjedzie w to miejscem quadem.
RZGW nie dość, że nie może i nie powinno nikogo edukować to
jeszcze samo takiej edukacji pilnie potrzebuje.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 13:15
 
A tak, ten pan się "zagubił" i nie wiedział gdzie jest i co robi. Po interwencji strażników się zawinął.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus