|
Panie Maćku, jeżeli dobrze Pana rozumiem, to ma Pan na Wiśle problem z osobami nieuczciwymi, które
powiedzmy brak takiego przepisu z czasów PRL, wykorzystują. Teoretycznie trenują bez muchy (czy
haczyka), a w realu łowią ryby. Też bym szukał opcji ukrócenia takiego procederu.
Natomiast z mojej perspektywy jest to sytuacja wygodna, bo np. mam niedaleko mojego biura mały
zbiorniczek, na którym jest fajny podest (z którego akurat nigdy nie łowią, bo jest przy nim super płytko) i
można sobie wziąć taką muchówkę DH po pracy i potrenować jak się ma ochotę, ale też nie muszę w
związku z tym płacić dodatkowej opłaty za to miejsce, w którym nie będę nigdy łowił ryb. No chyba, że
mnie starość dopadnie i będę tam ze spławiczkiem siedział.
Wydaje mi się, że gdyby prosto uregulować tą kwestię, chociażby zakazem posiadania przy sobie
jakiejkolwiek przynęty zaopatrzonej w haczyk (czyli np pudełka z normalnymi muchami, czy nawet
pojedynczej muchy) to jednak można by jakoś to poukładać. Pytanie jak egzekwować, bo zawsze się
może znaleźć sposób na przechowanie takich much powiedzmy w miejscach niedostępnych dla strażnika
;)
Pozdrawiam
|