|
Będąc członkiem PZW, działając w Związku, wybierając przedstawicieli do władz, którzy
wybierają natomiast człowieka który dba o gospodarkę rybacką „naszych” obwodów czuję
się jak najbardziej właścicielem (częścią) plonów tej gospodarki. Za co wiec w PZW czy
innym Związku są odznaki skoro żaden członek nie może decydować o tym czy jest czy nie
właścicielem tego co „uprawia” i na co płaci? Płaci się zawsze za coś. Jeżeli nie zabieram
ryb, bo za nie (teoretycznie) zapłaciłem, jeżeli obowiązują mnie wszelkie limity i
ograniczenia,jak wiec mam stać na równi z innym członkiem który te prawa wykorzystuje na
maxa? Nie wspominając o ulgach „z odznak” nie wiadomo do co.
W myślistwie opłaty/składki są za co?
Idąc tym tokiem myślenia odnoszę wyraźnie że nie powinienem nawet próbować pytać o
zgodę na wspomniane czynności z dzieckiem użytkownika rybackiego jakim jest PZW
Krosno bo ich zgoda może być też funta kłaków warta.
Porównanie do kwiatów czy użytkownika stawu jest jak najbardziej prawidłowe i mogę sie
chyba z Pana teza zgodzić. Tyle że staw użytkownik sam zrobił, może ma wokół niego swój
prywatny teren podobnie jak hodowca kwiatów. Rzeki natomiast są ogólnodostępne
podobnie jak lasy, góry łąki, pola, itd.
Skoro ja mam sie pytać użytkownika rybackiego (dla przykładu Pana) czy mogę wejść do
wody to takie pytania powinni również kierować inni użytkownicy tej wody. Kajakarze,
tratwiarze, pontoniarze, plażowicze, kąpiący sie, pływający, oraz każdy kto może mieć
kontakt z wodą lub jej brzegiem.
Sądzę że o ile rzeki/lasy nie są prywatne to nikogo nie muszę sie pytać o to o czym
piszemy. I oby jak najdłużej nie były.
W innym przypadku samo przebywanie w pobliżu takiej „prywatnej” wody mogłoby być
rozumiane przez właściciela jako polowanie na coś. W tym przypadku ryby.
Dziękuje za wskazanie kierunku Ministerstwa Rolnictwa.
Myślę że w wolnej chwili nie omieszkam spytać o te kwestie. Choćby przez Posła do Sejmu
RP.
Pzdr.
|