|
Pawle,
Po co komplikowac proste sprawy, czy też podtrzymywać dziwne rozróznienia utrwalone przez propagandę.
To, co napisałem nie dotyczy ugruntowanego poszukiwania podziałów na "my" i "oni" czy "my" i "wy".
Nie dotyczy też ocen, "sądów obywatelskich", jak byłeś łaskaw zauważyć, czy też dziwacznych konkluzji o "wyrolowaniu"
Problemy, o których piszę, mamy sami ze sobą, miedzy sobą, wśród siebie, na co dzień, wokół.... Nie żadne "my z wami" czy "wy z nami".
Podziały własnie służą takim usprawiedliwieniom, o jakich napisałem powyżej to, co jak twierdzisz, zrozumiałeś.
Bo przyjęło sie uzasadniać, że wobec "nich" nie trzeba zachowywac przyzwoitości takiej, jak wobec "nas". "Onych", w prostym rozumieniu, "można oszukiwać", bo ważne to, co "nasze".
W taki też sposób rodzi sie relatywizm, a podziały mu służą.
Nie sądziłem, że Ty się wpiszesz w taki sposób objasniania trudnych, choć bardzo istotnych zagadnień.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|