f l y f i s h i n g . p l 2024.04.29
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: Piotr Konieczny. Czas 2024-04-28 23:11:22.


poprzednia wiadomosc SOS dla Sanu : : nadesłane przez piotr zieleniak (postów: 663) dnia 2021-03-23 16:01:07 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
  Właśnie powstał wartościowy moim zdaniem projekt , którego szczegóły i uzasadnienie znajdziecie w linku poniżej. Postanowiłem go tu udostępnić. Inicjatywa bardzo szlachetna. Jeżeli ktoś zechce wesprzeć projekt to gorąco do tego zachęcam. https://zrzutka.pl/5xueuz?utm_medium=social&utm_source=facebook&utm_campaign=sharing_button&fbclid=IwAR0hpYbBHfZYkjSIKzPg11bvZsOW9Jp6sTSbGAXkJJtJmYnPynSjQPNISRo
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: SOS dla Sanu [6] 23.03 16:43
 
Szczytny cel panie Piotrze. Haracz pobierany od 600 000 członków
PZW w wysokości średnio 350 zł robi kwotę 210 milionow złotych
jestem za tym by przekazać ok 5 milonow na ten szczytny cel. Myślę
że do tej petycji kilka osób by się przyłączyło. Środki PZW powinny
być dobrze lokowane a to szczytny cel. W okręgu w jakim łowię
bardzo dobrze są lokowane pieniądze pzw. Zarząd bezkarnie
kłusowal a jak zostali złapani to byli zdziweni jakim prawem ktoś im
coś zarzucił. Jakieś brednie typu o odcinkach muchowych, łowi się
na wszystko od sieci po spinning, robaki itp... Pytałem kiedyś dla
czego tak się to odbywa odpowiedź :zarząd kłusuje a my nie
możemy. Śmieci wzdłuż rzeki są kiprowane ciężarówkami za
przyzwoleniem zarządu PZW. Bo nic nie robienie to przyzwolenie.
Straży Rybackiej brak! bo poza kolesi z kola nikt nie jest w stanie się
tam dopchać bo po co. Zawody są organizowane na wodach innego
koła, bo łowi się na odcinkach gdzie są ryby.A koło ma jedno z
najpiękniejszych odcinków rzek w Polsce! Ciekawe co dzieje się z
rybami z zarybien? Na co idą składki? Panie Piotrze a by nie mieć
takich rozterek jestem za tym by 5 milionów z konta PZW wpłynęło
Na Pana Szczytny Cel! By coś po nas zostawić a nie tylko niesmak
związany z funkcjonowaniem PZW. Z wyrazami szacunku Daniel


 
  Odp: SOS dla Sanu [2] 23.03 17:02
 
Przepraszam jak ktoś by się poczul zniesmaczony moim postem,
wiem że tematy poniższe dot. sztucznej muchy lub laborat
wyższosci WF nad DT wiele więcej wnosi do idei wędkarstwa
muchowego. Ale patrząc na to wszystko co się dzieje za naszym
przyzwoleniem, szlak mnie trafia!
 
  Odp: SOS dla Sanu [1] 23.03 17:48
 
Jak kręcę trudne wzory mokrych much to czasami trafia mnie szelak
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 10:18
 
Jak kręcę trudne wzory mokrych much to czasami trafia mnie szelak border="0">

A szklak Cię jeszcze nie trafił?
 
  Do Livraison [1] 23.03 19:42
 
Szkoda, że nie wykorzystujesz swojej energii np. przy budowie tarlisk.
Nie ma czegoś takiego jak jedno konto PZW. Okręgi mają osobowość prawną i niezależnie gospodarują.
Jeśli w Twoim Okręgu dzieje się źle to najwyższy czas pójść na zebranie, wybrać odpowiednich ludzi i to zmienić.
Demokracja w Okręgach działa całkiem przyzwoicie i tam gdzie są chętni do pracy i zarządzania to następuje
zmiana warty po każdym słabym okresie poprzedników o ile są godni następcy.
Do tego trzeba się odpowiednio przygotować i wiedzieć jak działa PZW, a nie pisać bzdury w internecie.
 
  Odp: Do Livraison [0] 23.03 20:39
 
Oj tam Romek, od razu działa
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 23.03 21:23
 
"W okręgu w jakim łowię bardzo dobrze są lokowane pieniądze pzw. Zarząd bezkarnie kłusował a jak
zostali złapani to byli zdziweni jakim prawem ktoś im coś zarzucił. Jakieś brednie typu o odcinkach
muchowych, łowi się na wszystko od sieci po spinning, robaki itp... Pytałem kiedyś dla czego tak się to odbywa
odpowiedź :zarząd kłusuje a my nie możemy. Śmieci wzdłuż rzeki są kiprowane ciężarówkami za
przyzwoleniem zarządu PZW. Bo nic nie robienie to przyzwolenie. Straży Rybackiej brak! bo poza kolesi z
kola nikt nie jest w stanie się tam dopchać bo po co. Zawody są organizowane na wodach innego koła, bo łowi
się na odcinkach gdzie są ryby.A koło ma jedno z najpiękniejszych odcinków rzek w Polsce! Ciekawe co dzieje
się z rybami z zarybien? Na co idą składki?"

------
Tak to właśnie jest. PZW musi mieć wszystkie wody. I w tym jest właśnie cały problem ich "jakości".
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 23.03 21:45
 
Czyn społeczny czyli wyzysk frajerów, a jakaś 'kukułka' wykorzysta koniunkturę robiąc
karierę. Znane od dekad... w sumie niewiele się zmieniło za to na gorsze.
 
  Odp: SOS dla Sanu [17] 24.03 09:04
 
Właśnie powstał wartościowy moim zdaniem projekt , którego szczegóły i uzasadnienie znajdziecie w linku poniżej. Postanowiłem go tu udostępnić. Inicjatywa bardzo szlachetna. Jeżeli ktoś zechce wesprzeć projekt to gorąco do tego zachęcam. https://zrzutka.pl/5xueuz?utm_medium=social&utm_source=facebook&utm_campaign=sharing_button&fbclid=IwAR0hpYbBHfZYkjSIKzPg11bvZsOW9Jp6sTSbGAXkJJtJmYnPynSjQPNISRo

Cel pewnie szczytny ale... wpuścić kolejną głowacicę żeby było nowe stado to jest droga w ślepy zaułek.
Do tego aby te ryby były w wodach należy wpierw sprawdzić co się z nimi dzieje codziennie. Jak żyją, gdzie przebywają, jakie są ich wędrówki, itd itd.
Można to zrobić tylko dzięki badaniom telemetrycznych.
Mimo wpuszczania przez np. Klub Głowatka tysięcy sztuk rocznie ryb nie ma, więc samo wrzucanie nie ma najmniejszego sensu. To pieniądze źle zainwestowane bo rozmawiamy tu o inwestycji. Inaczej stają się kosztem, co najwyżej dla paru sprawnych i szczęśliwych wędkarzy miłym akcentem łowieckim.

Wiem, że chcesz dobrze ale to droga do nikąd...Trzeba to zrobić inaczej...

S.
 
  Odp: SOS dla Sanu [16] 24.03 10:03
 
Do tego aby te ryby były w wodach należy wpierw sprawdzić co się z nimi dzieje codziennie. Jak
żyją, gdzie przebywają, jakie są ich wędrówki, itd itd.
Można to zrobić tylko dzięki badaniom telemetrycznych.


I na podstawie tych badań dowiesz się w czyjej lodówce ląduje ta czy tamta ryba, co też w pewnym
sensie może być wartością dodaną. Mogłoby się okazać, że ten czy tamtem głowacicowy no
killowiec czasem jednak przekąsi miedzianą rybką. Moim zdaniem nie potrzeba tego typu badań,
gdyż to gdzie i jak żyją głowacice to ogólnie wiadomo.

Do tego aby te ryby były w naszych wodach należy wpierw:
1. Zdecydować o roli głowacicy w wybranych ekosystemach w ujęciu długoterminowym. Od razu
przejdę do przykładu odłowów, nazwijmy je redukcyjnymi, głowacicy na OS San, gdzie większość
ryb po 2-3 latach wyraźnego spadku pogłowia gdzieś tak od 2018 w 2020 faktycznie zniknęła. Nie
może być tak, że dziś wszyscy zachłystuują się kolejnym "projektem" odbudowy stada, częśc
naiwnie to finansuje z prywatnych, często ciężko zarobionych środków, potem jakaś grupa będzie,
najczęściej w czynie społecznym prężnie działać w wyniku czego stado jakoś się odbuduje, a za 5-
10 lat gospodarz/użytkownik stwierdzi, że głowatka nie pasuje do jego modelu gospodarowania i się
jej z łowiska pozbędzie. Głowacica jest rybą długo dorastającą do interesujących wędkarzy
rozmiarów, dlatego ujęcie długoterminowe jest tu kluczem do sukcesu.

2. Trzeba mądrze wytypować rzeki/ich odcinki gdzie takie łowiska/ostoje głowacicy miałyby powstać.
Mądrze znaczy przykładowo tam gdzie łatwo upilnować wodę, gdzie będzie miała co jeść bez
"szkody" dla rzeki, tam gdzie będzie miała dostęp do tarlisk naturalnych i tam gdzie...będzie szansa
na sfinansowanie tego całego przedsięwzięcia.

3. Kwestią oczywistą jest ochrona tej ryby przed kłusownictwem i nadmierną presją. Na nic wszelkie
wysiłki, jak na banię w Zwierzyniu, dołki w Średniej Wsi, rynnę w na II zakręcie i kilka innych znanych
miejsc regularnie będą przychodzić lokalni i nielokalni nocni spinningiści i "łojąc" efekty wieloletniej
pracy garstki zapaleńców. Bez ciągłej ochrony takich miejsc jak również taralisk, gdzie ryby te
kończą swój żywot nadziewane na przeróżne metalowe przedmioty o kant d... można potłuc
wszelkie tego typu akcje.

4. Na to wszystko trzeba mieć stabilną kasę i zaplecze, (również naukowo-badawcze), bo zapaleńcy
kiedyś się wypalą.

5. Jak punty 1-4 zostaną spełnione można zacząć badania telemetryczne.


Pozdro
 
  Odp: SOS dla Sanu [15] 24.03 10:07
 
Do tego aby te ryby były w wodach należy wpierw sprawdzić co się z nimi dzieje codziennie. Jak
żyją, gdzie przebywają, jakie są ich wędrówki, itd itd.
Można to zrobić tylko dzięki badaniom telemetrycznych.


I na podstawie tych badań dowiesz się w czyjej lodówce ląduje ta czy tamta ryba, co też w pewnym
sensie może być wartością dodaną. Mogłoby się okazać, że ten czy tamtem głowacicowy no
killowiec czasem jednak przekąsi miedzianą rybką. Moim zdaniem nie potrzeba tego typu badań,
gdyż to gdzie i jak żyją głowacice to ogólnie wiadomo.

Do tego aby te ryby były w naszych wodach należy wpierw:
1. Zdecydować o roli głowacicy w wybranych ekosystemach w ujęciu długoterminowym. Od razu
przejdę do przykładu odłowów, nazwijmy je redukcyjnymi, głowacicy na OS San, gdzie większość
ryb po 2-3 latach wyraźnego spadku pogłowia gdzieś tak od 2018 w 2020 faktycznie zniknęła. Nie
może być tak, że dziś wszyscy zachłystuują się kolejnym "projektem" odbudowy stada, częśc
naiwnie to finansuje z prywatnych, często ciężko zarobionych środków, potem jakaś grupa będzie,
najczęściej w czynie społecznym prężnie działać w wyniku czego stado jakoś się odbuduje, a za 5-
10 lat gospodarz/użytkownik stwierdzi, że głowatka nie pasuje do jego modelu gospodarowania i się
jej z łowiska pozbędzie. Głowacica jest rybą długo dorastającą do interesujących wędkarzy
rozmiarów, dlatego ujęcie długoterminowe jest tu kluczem do sukcesu.

2. Trzeba mądrze wytypować rzeki/ich odcinki gdzie takie łowiska/ostoje głowacicy miałyby powstać.
Mądrze znaczy przykładowo tam gdzie łatwo upilnować wodę, gdzie będzie miała co jeść bez
"szkody" dla rzeki, tam gdzie będzie miała dostęp do tarlisk naturalnych i tam gdzie...będzie szansa
na sfinansowanie tego całego przedsięwzięcia.

3. Kwestią oczywistą jest ochrona tej ryby przed kłusownictwem i nadmierną presją. Na nic wszelkie
wysiłki, jak na banię w Zwierzyniu, dołki w Średniej Wsi, rynnę w na II zakręcie i kilka innych znanych
miejsc regularnie będą przychodzić lokalni i nielokalni nocni spinningiści i "łojąc" efekty wieloletniej
pracy garstki zapaleńców. Bez ciągłej ochrony takich miejsc jak również taralisk, gdzie ryby te
kończą swój żywot nadziewane na przeróżne metalowe przedmioty o kant d... można potłuc
wszelkie tego typu akcje.

4. Na to wszystko trzeba mieć stabilną kasę i zaplecze, (również naukowo-badawcze), bo zapaleńcy
kiedyś się wypalą.

5. Jak punty 1-4 zostaną spełnione można zacząć badania telemetryczne.


Pozdro


OK. napisałeś więcej niż ja i z tym się zgadzam. Ja zrobiłem to skrótowo.
Myślenie w kategorii wrzucania kolejnej ryby, żeby było stado, które będzie samo się rozmnażać to bezsens.
 
  Odp: SOS dla Sanu [14] 24.03 10:12
 
I ja się z tym co napisałeś w pełni zgadzam. Przy okazji zarybień głowacicą w wykonaniu Klubu
Głowatka to nie zapominajmy, że większość ryb w Dunajcu i Popradzie pływa tam dzięki zarybieniom
ZO NS a nie KG.

 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 10:34
 
I ja się z tym co napisałeś w pełni zgadzam. Przy okazji zarybień głowacicą w wykonaniu Klubu
Głowatka to nie zapominajmy, że większość ryb w Dunajcu i Popradzie pływa tam dzięki zarybieniom
ZO NS a nie KG.



tak, masz rację, ale system kompletnie bezsensowny. Najgorsze jest to, że tego nikt nie bada co się dzieje z tymi rybami.
 
  Odp: SOS dla Sanu [12] 24.03 10:45
 
No i co z tego, lepiej dołożyć małą cegiełkę niż nie dołożyć nic.
 
  Odp: SOS dla Sanu [11] 24.03 10:49
 
To z tego, że w większości dyskusji o zarybieniach głowacicą Dunajca i Popradu podnosi się zasługi
KG zapominając o skali zarybień ZO NS. Nikt nie zaprzecza, że KG dokłada się do tej puli.
 
  Odp: SOS dla Sanu [10] 24.03 11:56
 
Podatki każdy musi płacić, dobrowolnego przelewu na fundację nie można porównywać z budżetem NFZ. Odbieranie ludziom radości z faktu wspólnego zakupu jakiegoś np. urządzenia medycznego tylko z powodu tego, że budżet państwa jest potężniejszy i "ogarnia więcej" jest słabe.

W wędkarstwie każdy kto chce łowić ryby musi płacić składki... a budżet KG i każdego innego grona ludzi dobrej woli uzbiera tyle ile dadzą ludzie, więcej lub mniej. I tyle.
 
  Odp: SOS dla Sanu [2] 24.03 12:06
 
A poza tym celem jest uzbieranie 7100 zł.... to ledwie dwie wędki Sage, które tonami walają się po komisie... tak trudno spiąć dupę i wpłacić choćby 50 zł?

Ja łowię jelce, na głowatki może wpłacę, a może nie, ale Ty Mart123 to powinieneś zapłacić "z urzędu", bo z tego co wiem bardzo lubisz łowić te ryby i nawet poszukujesz je samochodem po całych dorzeczach...

P.S. Punkty 1-4 są fajne, ale za ich realizację mogą zabrać się wyłącznie ludzie, którzy teraz robią zrzutkę i którzy fizycznie będą działać za te pieniądze w terenie. Twoje punkty 1-4 to 70 tys. a może nawet 700 tys... jak cokolwiek zacząć nie robiąc pierwszego kroku??? Oczywiście kłusownicy niweczą pracę zapaleńców, masz rację tylko co z tej racji wynika???

Kol. Ernest chce coś zrobić, pomóżmy mu jeśli ktoś może i już
 
  Odp: SOS dla Sanu [1] 24.03 12:41
 
powinieneś zapłacić "z urzędu", bo z tego co wiem bardzo lubisz łowić te ryby i nawet poszukujesz
je samochodem po całych dorzeczach...


Ryb nie poszukuje się samochodem. Ryby poszukje się mózgiem, wzrokiem i słuchem a czasem
zapachem.
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 12:43
 
...miało być węchem.
 
  Odp: SOS dla Sanu [6] 24.03 12:45
 
Nikt, nikomu niczego nie odbiera a już na pewno radości. Chodzi wyłącznie o rzetelność w
przekazywaniu i przetwarzaniu informacji.
 
  Odp: SOS dla Sanu [5] 24.03 14:49
 
Nikt, nikomu niczego nie odbiera a już na pewno radości. Chodzi wyłącznie o rzetelność w przekazywaniu i przetwarzaniu informacji.

Nie tylko o to.

Przede wszystkim o wytwarzanie się przekonania, że "wdowi grosz" może zastąpić w istotnym stopniu "stawianie z głowy na nogi" podstawowego działania systemów i struktur.

Poza tym o to, że powszechnie wiele czasu i emocji angażuje zajmowanie się takimi w sumie drobnymi wpłatami czy działaniami, a żadnego zaangażowania nie widać w zainteresowaniu się tysiąckrotnie większymi kwotami wpłacanymi przez tych samych ludzi, na funkcjonowanie tych samych systemów.

W równym stopniu dotyczy to ochrony zdrowia, jak zarządzania łowiskami, czy wielu, wielu innych, codziennych spraw.

Z tego powodu propagandą czy manipulacją można łatwo odwrócić uwagę albo skierować ją na poboczne sprawy. Najlepiej i najłatwiej na iluzoryczny, partykularny interes, mimo że ten w istocie najbardziej zależy od działania dużych struktur. Chociaż to trudniej pojąć.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski

 
  Odp: SOS dla Sanu [4] 24.03 16:11
 
Czy dziecko kupujące sobie hulajnogę z pieniędzy zaoszczędzonych w skarbonce musi koniecznie martwić się tym, że tatuś ma w tym samym momencie sto razy więcej środków na nowy samochód z salonu? Czasami układanie się z dużymi strukturami jest na tyle męczące (czasami w ogóle niemożliwe), że ludzie dla satysfakcji robią mniejsze akcje niejako na boku. I co w tym złego?

Chyba, że patrzymy zazdrosnym bolszewickim okiem na te resztki energii klasy średniej, mniemając, że grupa rekonstrukcji historycznej wydałaby je lepiej, w systemie szczelnym, najlepszym i jedynym
 
  Odp: SOS dla Sanu [3] 24.03 16:54
 
Czy dziecko kupujące sobie hulajnogę z pieniędzy zaoszczędzonych w skarbonce musi koniecznie martwić się tym, że tatuś ma w tym samym momencie sto razy więcej środków na nowy samochód z salonu? Czasami układanie się z dużymi strukturami jest na tyle męczące (czasami w ogóle niemożliwe), że ludzie dla satysfakcji robią mniejsze akcje niejako na boku. I co w tym złego?

Chyba, że patrzymy zazdrosnym bolszewickim okiem na te resztki energii klasy średniej, mniemając, że grupa rekonstrukcji historycznej wydałaby je lepiej, w systemie szczelnym, najlepszym i jedynym


Szanowny Panie Krzysztofie,

To nietrafne porównanie, choć przypuszczam, że wynika z dobrej intuicji, wskazującej na rodzaj infantylizmu w postępowaniu dorosłych, czy też z przejawów wyuczonej bezradności, tak rozpowszechnionej.

I żadnym "bolszewickim"...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski

 
  Odp: SOS dla Sanu [2] 24.03 17:53
 
Szanowny Panie Jerzy,
Ale jakiej bezradności? Zapomniał wół jak cielęciem był... na przykład ten gość co ma sieć salonów CCC zaczynał w czasach ustawy Wilczka od zwykłej szczęki, a CCC oznaczało "cena czyni cuda"...

Wielkie drzewa kiedyś też były małe, pierwsi chrześcijanie, pierwsi marksiści, pierwsi tęczowi wszystko na pewnym etapie było maleńkie, wręcz laboratoryjne.

Chcąc robić wielkie projekty "enterprise" trzeba włożyć ręce w małe projekciki... problem polega tylko na tym, by na kameralnych akcjach się nie zatrzymać, aby traktować je jako swego rodzaju trening. Z takich treningów może skorzystać również duża struktura, ponieważ ludzie nie są przyspawani do małych stowarzyszeń, zawsze po zdobyciu zaufania i doświadczenia mogą przejść do korpo (PZW) i zrobić to samo na większą skalę.

Właściwie trudno wyobrazić sobie inną ścieżkę wzrostu, więc niech błogosławione będą małe drzewka i grass root capitalism...

P.S. Grunt to dobra zabawa Ja trzymam kciuki nawet jakby ktoś zbierał na tonę żwiru i jego transport. Zawsze to jakieś doświadczenie.


Z wyrazami szacunku
Krzysiek
 
  Odp: SOS dla Sanu [1] 24.03 18:04
 
Szanowny Panie Jerzy,
Ale jakiej bezradności? Zapomniał wół jak cielęciem był... na przykład ten gość co ma sieć salonów CCC zaczynał w czasach ustawy Wilczka od zwykłej szczęki, a CCC oznaczało "cena czyni cuda"...

Wielkie drzewa kiedyś też były małe, pierwsi chrześcijanie, pierwsi marksiści, pierwsi tęczowi wszystko na pewnym etapie było maleńkie, wręcz laboratoryjne.

Chcąc robić wielkie projekty "enterprise" trzeba włożyć ręce w małe projekciki... problem polega tylko na tym, by na kameralnych akcjach się nie zatrzymać, aby traktować je jako swego rodzaju trening. Z takich treningów może skorzystać również duża struktura, ponieważ ludzie nie są przyspawani do małych stowarzyszeń, zawsze po zdobyciu zaufania i doświadczenia mogą przejść do korpo (PZW) i zrobić to samo na większą skalę.

Właściwie trudno wyobrazić sobie inną ścieżkę wzrostu, więc niech błogosławione będą małe drzewka i grass root capitalism...

P.S. Grunt to dobra zabawa Ja trzymam kciuki nawet jakby ktoś zbierał na tonę żwiru i jego transport. Zawsze to jakieś doświadczenie.


Z wyrazami szacunku
Krzysiek


Napisałem jakiej bezradności. Wyuczonej. No i może jeszcze - dziedziczonej, czyli przekazywanej z pokolenia na pokolenie. To warunkuje sposób postrzegania rzeczywistości i zamiary, a te z kolei - powstanie takich ewolucji jakie Pan zarysował, albo (najczęściej) - nie. I pozostanie na poziomie odreagowywania frustracji z "samospełniających się przepowiedni" …

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 19:30
 
Pozostaje mi polecić (całej Polsce??) dwie książki:

- Siła nawyku, Charles Duhigg
- Atomowe nawyki, Clear James

Punktem wyjścia jest chęć i motywacja, a ta również bywa związana z nawykami...
 
  Odp: SOS dla Sanu [22] 24.03 12:10
 
Jako najmniej zaangażowany w tę kwestię emocjonalnie (nie grozi mi, bym w dającej się przewidzieć przyszłości łowił głowacice), pragnę podejść do tematu z innej strony.
Po pierwsze, obecność głowacicy w polskich wodach (poza zasięgiem naturalnego występowania) to efekt działania grupy pasjonatów tej ryby - naukowców (gł. A. Witkowski), hodowców (gł. M. Kowalewski) i wędkarzy (gł. okręgi NS i Krosno, KG w Krakowie i Zagórzu). Chwała im wszystkim za to.
Po drugie, niestety nie wypracowano w Polsce spójnego programu ochrony tego gatunku (nie muszę przypominać, że od strony przyrodniczej jest to jeden z najcenniejszych przedstawicieli fauny w PL). Parę lat temu sugerowałem podjęcie takich działań - gdy żył jeszcze śp. prof. Goryczko. Dziś szanse na powstanie takiego programu widzę w bardziej czarnych barwach. Nie tylko z uwagi na brak odpowiedniego specjalisty-naukowca, który mógłby być motorem napędowym takiego programu, ale także biorąc pod uwagę współczesne realia naukowe, w których w nauce bardziej liczą się punkty za dorobek/publikacje, niż realne działania na rzecz ochrony środowiska.
Po trzecie, o ile populacja głowacicy w dorzeczu Dunajca została w miarę nieźle zbadana w okresie przed wybudowaniem zapory w Czorsztynie, o tym od tamtego czasu wiele się zmieniło w rzece i wskazane byłoby przeanalizowanie wielu kwestii ponownie (np. odbywanie tarła). Populacja głowatki w Sanie natomiast, o ile mi wiadomo, nie była przedmiotem pogłębionych badań. Z uwagi na odmienny charakter środowiska Dunajca i Sanu, zapewne są pewne różnice w zachowaniu się ryb obu populacji. Niektóre z tych elementów zostały wskazane w książce Głowacica wędkarza doskonałego.
Po czwarte, stąpając po realnym gruncie (w tym przypadku bardziej wodzie), dalszy los głowacicy w dorzeczach Dunajca i Sanu widzę raczej jako uzależniony od dalszego zaangażowania pasjonatów-wędkarzy. Wymaga to podejścia długofalowego, opartego o 3 czynniki - 1) stwarzanie możliwości odbycia naturalnego tarła, 2) wsparcia zarybieniami (w przypadku problemów z naturalnym rozrodem), 3) bazę pokarmową (chodzi o zwiększenie dostępności ryb karpiowatych i zmniejszenia presji na ryby łososiowate). Z uwagi na niewielką szansę stworzenia programu ochrony głowacicy w PL przez instytucje powołane do tego celu (a może się mylę?), zasadne wydaje się być stworzenie dwóch oddzielnych programów - jeden dla Dunajca, drugi dla Sanu, przez odpowiednie grupy miłośników tej ryby, kierowane przez pasjonata o przygotowaniu naukowym. Tak wypracowane programy, z udziałem wszystkich zainteresowanych osób, powinny być w dalszym etapie wdrażane, zarówno przez władze okręgów, jak i wędkarzy łowiących te rybę. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że środki na sfinansowanie wszystkich działań powinny pochodzić ze sprzedaży licencji na połów tej ryby (+ ew. innych datków).
Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że wśród użytkowników rybackich Dunajca i Sanu (czyli osób w okręgach NS i Krośnie) jest wiele osób mających dobrą wiedzę nt. biologii i aktualnej sytuacji głowacicy. Są to ważne "aktywa".
 
  Odp: SOS dla Sanu [2] 24.03 12:16
 
(...) biorąc pod uwagę współczesne realia naukowe, w których w nauce bardziej liczą się punkty za dorobek/publikacje, niż realne działania na rzecz ochrony środowiska. (...)

Realne działania na rzecz ochrony środowiska mogą mieć przecież charakter badawczy i generować powstawanie różnych publikacji na ten temat...
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 13:41
 
dołożyłbym jeszcza kary dla kłusowników
nie tyle chodzi o wysokość, co nieuchronnośc tej kary - "szybki tryb" i dziękuję

jakby beknął jeden z drugim roczną pensję grzywny + rok prac społecznych na rzece, gdzie został
złapany to może coś by drgnęło

na własne oczy z Kumplami widzieliśmy - w dzień (sic!) - na OS San, jak na drugim brzegu podjechało
quadem trzech lokalsów i łowili w tarlisku pstrągi na blachy

zadzwoniliśmy do strażnika, gonił ich... wszyscy pewnie wiedzą, kto to taki i że kłusują
i co? nic ;-(



(...) biorąc pod uwagę współczesne realia naukowe, w których w nauce bardziej liczą się punkty
za dorobek/publikacje, niż realne działania na rzecz ochrony środowiska. (...)


Realne działania na rzecz ochrony środowiska mogą mieć przecież charakter badawczy i generować
powstawanie różnych publikacji na ten temat...
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 14:57
 
(...) biorąc pod uwagę współczesne realia naukowe, w których w nauce bardziej liczą się punkty za dorobek/publikacje, niż realne działania na rzecz ochrony środowiska. (...)

Realne działania na rzecz ochrony środowiska mogą mieć przecież charakter badawczy i generować powstawanie różnych publikacji na ten temat...




Słowo "MOGĄ" ma tu chyba kluczowe znaczenie, Panie Krzysztofie.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: SOS dla Sanu [18] 24.03 13:54
 
Panie Staszku. Jakie Pan widzi możliwości w zwiększeniu możliwości
odbycia tarlaki glowatki w dorzeczu Dunajca ??
Z tego co wiem dwa z trzech punktów są realizowane. Były na fb wiadomości
z prób udroznienia progów w Świniarski i Podegrodziu aby dopuścić do
Dunajca I Popradu Biała rybe z Roznowa
 
  Odp: SOS dla Sanu [4] 24.03 14:26
 
Nie jestem ekspertem ws. tarła głowatki, bo moja wiedza w tym względzie ogranicza się do lektury innych opracowań (polecam zwłaszcza Hlavatka, autor Juraj Holčík, lub inne jego publikacje). Tym niemniej:
1. Ogólne parametry samego tarliska są podobne, jak dla innych ryb łososiowatych.
2. Zasadnicze różnice mogą sprowadzać się do wielkości tarliska (znacznie większy obszar, niż w przypadku pstrąga lub lipienia, bo o średnicy nawet ponad 3 m), a także grubości żwiru (większa ryba może wykopać większy dół z grubszym żwirem).

Sugeruję kontakt z osobami, które mają więcej obserwacji, np. z Piotrkiem Zieleniakiem lub P. Koniecznym, albo też z Kowalewskim lub jego młodym następcą w Łopusznej.
 
  Odp: SOS dla Sanu [3] 24.03 15:39
 
Wielkość tarliska dla czterech par (a stąd wiem, że czterech bo były cztery gniazda) to obszar o pow.
ok. 30x30 metrów, gniazda wyraźnie odległe od siebie, na powiedzmy 5-7 metrów, woda do pół uda.
Średnica gniazda to min. 2 metry w żwirze/otoczakach ok. 40-70mm.
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 15:40
 
.
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 15:41
 
.
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 16:26
 
Miejsce wskazuje na dużą rzekę. Prawdopodobnie przeżywalność ikry w takim miejscu będzie niewielka (jeśli w ogóle), z powodu zamulenia przybrzeżnej partii. Do tego mogą dojść problemy z termiką i przepływem wody (silne wahania w tej strefie), czyli także z natlenieniem. W ciekach na Mazowszu pstrągi też się wycierają, ale na ogół ikra nie przeżywa. Na Gwdzie obserwowano tarlisko głowatki o średnicy prawie 4 m.
 
  Odp: SOS dla Sanu [12] 24.03 16:02
 
"Panie Staszku. Jakie Pan widzi możliwości w zwiększeniu możliwości odbycia tarła głowatki w dorzeczu
Dunajca ??"

--------
Podstawowe pytanie jest takie "czy naturalne tarło jest w jakikolwiek sposób skuteczne" . Bez tego to
my możemy sobie liczyć na ... jego wynik. Są jakieś dane, obserwacje, dowody i wnioski? Małe (15-25cm)
głowacice w miejscach w których zarybień takimi rybkami nie było? Inne?
 
  Odp: SOS dla Sanu [11] 24.03 17:06
 
"Panie Staszku. Jakie Pan widzi możliwości w zwiększeniu możliwości odbycia tarła głowatki w dorzeczu
Dunajca ??"

--------
Podstawowe pytanie jest takie "czy naturalne tarło jest w jakikolwiek sposób skuteczne" . Bez tego to
my możemy sobie liczyć na ... jego wynik. Są jakieś dane, obserwacje, dowody i wnioski? Małe (15-25cm)
głowacice w miejscach w których zarybień takimi rybkami nie było? Inne?


Skuteczne tarło naturalne to takie, które zapewnia zamknięcie cyklu rozwojowego. Czyli takie, w wyniku którego dorasta z niego (przez 3-4 lata) kolejne pokolenie ryb odbywających tarło i dających początek następnym pokoleniom … Inaczej wszystko jedno, czy w wyniku działania różnych czynników wyginie ikra, wylęg, narybek czy inna "młodzież" - naturalne tarło będzie nieefektywne …

To dotyczy zresztą też na przykład efektywności zarybień, czyli czy dają początek efektywnej populacji tarłowej, w sprzyjających warunkach (jak z lipieniem przed laty w Sanie), albo czy prowadzą do obecności w wodzie pożądanej liczby ryb oczekiwanej wielkości i łowionych przez wędkarzy, w oczekiwanych okresach … Do tego zazwyczaj dostosowuje się liczbę i wielkość ryb wsiedlanych z hodowli oraz częstość zarybiania …

To racja, że wszystkie parametry i efekty trzeba mierzyć i porównywać, odnosząc do sposobów gospodarowania.

No i w tym warto uczestniczyć.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 24.03 18:41
 
Odnośnie obserwacji tarła głowacicy opublikowałem kilka lat temu artykuł na łamach WW .
Poniżej tekst o ile ktoś zechce przeczytać.

„Tarło wiosenne w górskiej rzece’
Święta Wielkanocne spędzam w Bieszczadach. Staram się wówczas odwiedzać rzekę i czasem dopływy z aparatem by obserwować tarło Głowacic i lipieni. Te pierwsze w ciepłym roku potrafią do swoich godów przystępować już w połowie marca. Początkowo można zobaczyć grupę kilku głowacic, które walcząc dobierają się w pary. Taka selekcja jest dobra dla zachowania mocnych genów bo w tarle uczestniczą potencjalnie najmocniejsze ryby. Następnie para buduje gniazdo tarliskowe w żwirze przy czym większość pracy wykonuje samica. Ciekawą obserwacją jest to, że para ryb składa ikrę w kilku gniazdach znajdujących się w niewielkiej odległości. Często poniżej trących się ryb pływają lipienie lub pstrągi objadające się straconą ikrą nie przysypaną żwirem. Po złożeniu ikry ryby pilnują gniazd stale przysypując – pielęgnując kopiec kolejnymi dawkami żwiru. Samica kładąc się na boku energicznie uderza ogonem o dno co powoduje odkładanie się kamyków na takiej jakby górce. Samiec stale jej towarzyszy, prężąc się dowodzi słusznego wyboru ojcostwa. Przypuszczam, że budowanie kilku gniazd związane jest ze zmiennym poziomem i przepływem wody w rzece na której funkcjonuje elektrownia wodna. Trudno określić stopień przeżywalności ikry jednak na podstawie obserwacji uważam, że tarło udaje się raz na kilka lat i to przy sprzyjających warunkach. Sprzyjające warunki to stały przepływ wody i stabilna temperatura. Spektakl tarła głowacic jest niezwykłym widowiskiem. Wielkie wybarwione ryby pilnujące żwirowych gniazd z ikrą stanowią niezwykłą wizualną atrakcję. Tarło głowacic trwa do połowy kwietnia, następnie na te same miejsca wchodzą lipienie by skorzystać z oczyszczonego żwiru. Lipienie nie budują gniazd tarliskowych tylko podczas tarła wciskają ikrę w żwir. Miękkie kopce zbudowane przez głowacicę są dla nic dobrym miejscem. Ciemno ubarwione lipienie to samce i jest ich zazwyczaj więcej a skromne szare to samice. Widowisko jest przepiękne. Gdy byłem młodym wędkarzem wysłuchiwałem opowieści o wymiarach lipieni. Starsi koledzy twierdzili, że „lipień na czterdzieści centymetrów to stary dziadek, który już nie może”. Od czasu gdy istnieją odcinki no-kill mogę z całą pewnością stwierdzić, że ryby uczestniczące w tarle to najsilniejsze osobniki wielkości 40-50cm. Podobnie jest z głowacicami. Otóż dojrzałe ryby uczestniczące w tarle są ogromne, metrowe i większe. Rodzi się zatem pytanie o słuszność istniejących wymiarów ochronnych. Uważam również, że okres ochronny dla opisywanych gatunków powinien się zaczynać miesiąc wcześniej. Kolejny problem to braki żwiru wynikające z zabudowy hydrotechnicznej rzek. Mój serdeczny przyjaciel mawia, że udane tarło jest wtedy gdy w rzece jest dużo dużych ryb oraz gdy w tejże jest odpowiednio dużo żwiru i dobrej, czystej wody. Tymczasem większość naszych łowisk wymaga pracy związanej z budową tarlisk. Cieszę się też z tego, że są okręgi jak np. PZW Krosno, które takie prace prowadzą i to na dużą skalę. Obecnie trudno mówić o masowym, naturalnym tarle ryb łososiowatych i lipieni więc należy uznać, że zarybienia są niezbędne. Sam uważam, że ryby pochodzące z naturalnego tarła odbywającego się na drodze selekcji będą lepiej przystosowane do życia w dzikiej rzece. Warto wiedzieć jak wyglądają gniada tarliskowe w rzece by podczas wędkowania je omijać. Te żwirowe place to oazy życia. Najczęściej jest to jasny plac przewróconych kamyków zwieńczony gniazdem- kopcem. Każdemu ciekawemu natury wędkarzowi polecam wiosenny spacer nad górską rzeką w poszukiwaniu trących się ryb.
 
  Odp: SOS dla Sanu [9] 24.03 18:58
 
Podsumowując, wychodzi jednak że sztuczne najpewniejsze. Budowanie tarlisk dla głowacic (lipienie mają je extra
wg opinii Piotrka) czy pstrągów to loteria i niepewna inwestycja. Może jednak lepiej sztuczne? Później narybek,
czy większe wpuścić tu czy tam. Ewent. inkubatory i odłów aby przerzucić rybki 8-15cm w miejsce gdzie będą
miały co zjeść.
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 25.03 09:41
 
Podsumowując, wychodzi jednak że sztuczne najpewniejsze. Budowanie tarlisk dla głowacic (lipienie mają je extra
wg opinii Piotrka) czy pstrągów to loteria i niepewna inwestycja. Może jednak lepiej sztuczne? Później narybek,
czy większe wpuścić tu czy tam. Ewent. inkubatory i odłów aby przerzucić rybki 8-15cm w miejsce gdzie będą
miały co zjeść.


… i gdzie będzie miało JE co zjeść … Tak to, niestety, działa … coś za coś … a to, że młode ryby w większości nie przeżyją jest elementem całej "zabawy" z ikrą, z narybkiem i małymi rybami … Już sama Natura jest "rozrzutna", a jak jest "wzbogacona" przez ludzi w czynniki potęgujące tę "rozrzutność", to mogą nawet wszystkie nie przeżyć … No i nasze "naśladowanie" tej wspomnianej "rozrzutności natury" jest bardzo kosztowne i przynosi mało przewidywalne efekty. Właściwie główny efekt to rodzaj "frajdy" na początku ... wynik na końcu trudno nawet zmierzyć.

Lepiej, zdecydowanie lepiej, naturalne … pod warunkiem, że są spełnione liczne, niezbędne warunki żeby było skuteczne i zapewniało trwanie i rozwój populacji, mimo wielu czynników uszczuplających jej liczebność ( w tym - łowienia przez wędkarzy) … To, że odbywa się tarło, nie znaczy, że "jest dobrze". Bo to pierwotny instynkt i ryba znieść jajka musi … jak znajdzie jakiekolwiek przydatne do tego miejsce. Też nie liczy końcowego efektu, jak to w naturze.

Najpewniejsze oczywiście sztuczne rozmnażanie i kontrolowany wzrost ryb … do momentu wprowadzenia ich do środowiska … Tu też potrzeba zrozumienia i rozwagi … Bo jeśli warunki w środowisku są takie, że z naturalnego tarła ryby nie przeżyją (obojętne na którym etapie) do osiągnięcia wieku i rozmiarów "dorosłych" czy "atrakcyjnych wędkarsko" to to samo dotyczy ryb wpuszczanych w ramach zarybień. I do tego warto dostosować rodzaj i częstość wpuszczania ryb … bez "obrażania się" że są jakoś niewłaściwe, bo z hodowli … Wszystkie zarybione są z hodowli, niezależnie od tego, na jakim etapie zostały wpuszczone (od ikry począwszy, bo sztuczne zapłodnienie eliminuje różne, pozytywne, biologiczne efekty). I wszystkie są obdarzone instynktem i zdolnością do życia w środowisku.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski

 
  Odp: SOS dla Sanu [6] 25.03 10:30
 
Po raz kolejny trzeba przypomnieć, że od kilkudziesięciu lat wiadomo, ze materiał zarybieniowy pochodzący ze sztucznego rozrodu jest gorszej jakości, niż z naturalnego tarła. Im dłużej narybek przebywa w hodowli, tym jest mniejsza szansa na jego przeżycie. Wiele szczegółów na ten temat jest w monografii Lipień.
Priorytetem powinno być tarło naturalne. Oczywiście przywrócenie możliwości odbywania naturalnego tarła przez ryby łososiowate jest zabiegiem wymagającym większego wysiłku, kosztu i wiedzy, niż pójście na łatwiznę i wypuszczenie narybku, bez oglądania się na to, jakie są tego efekty. Pragnę przypomnieć, że choć w PL traktuje się zarybienia jako podstawowy zabieg gospodarczy, to w zasadzie brak jest dobrych badań które potwierdzałyby efektywność tego przedsięwzięcia. Obecna polityka rybacka zasadza się głównie na elementach z II poł. XIX w., a od tego czasu wiele się zmieniło.
Nie na darmo ryby łososiowate odbywają wędrówko daleko w górę cieku, bo tam są najkorzystniejsze warunki dla rozrodu - czysta, zimna i dobrze natleniona woda, a także mała liczba konkurentów (innych gatunków ryb i drapieżnych bezkręgowców). Dobre tarliska są w stanie zapewnić dużą liczbę ryb w rzece, praktycznie niezależnie od presji połowowej. Świadczy o tym sytuacja w Wielkiej Brytanii z lipieniem (ponownie odsyłam do tej monografii).
W przypadku szczupaka prawdopodobnie 99% zarybień w kraju to są wyrzucone pieniądze (jedyny uzasadniony przypadek to restytucja populacji w Zatoce Puckiej). Ciągle pokutuje pogląd, że w celu przeciwdziałania ubytkowi ryb spowodowanym połowom, kormoranom, wydrom, itd. należy prowadzić zarybienia. Osoby, które w miarę regularnie czytają polskie publikacje poświęcone kwestii zarzadzania wodami zauważą, że panuje milczenie nt. skutków zarybień. Jakoś nikomu nie chce się chwycić byka za rogi i skierować siły i środki na przywrócenie naturalnego środowiska.
 
  Odp: SOS dla Sanu [5] 25.03 10:45
 
Pragnę przypomnieć, że choć w PL traktuje się zarybienia jako podstawowy zabieg gospodarczy, to
w zasadzie brak jest dobrych badań które potwierdzałyby efektywność tego przedsięwzięcia. .


Można by się z tym stwierdzeniem zgodzić w ciemno gdyby nie....omawiany tu przkład głowacicy. Czyż
jej populacja w wodach PL - mowa o Dunajcu i Poradzie, do których w latach 90-tych dołączył San -
jeszcze pod koniec XX w. naprawdę imponująca, nie była wynikiem głównie lub nawet wyłącznie
zarybień?
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 25.03 10:58
 
A czy głowacica jest gatunkiem autochtonicznym w tych wodach? Od strony historycznej był jakiś czynnik, który uniemożliwił jej zasiedlenie zlewiska M. Batyckiego.
Przygotowuję artykuł, w którym zwrócę uwagę, że od strony historycznej jest ogromna różnica w wielkości populacji ryb wędrownych w zlewiskach Odry i Wisły. W Wiśle masowo występowały: jesiotr, łosoś, pstrąg morski i minóg rzeczny. W dorzeczu Odry były to niewielkie ilości, w praktyce śladowe. Mówimy o okresie przed industrializacją (czyli przed ok. 1850 r.). Pytanie brzmi - dlaczego? Ja nie wiem aktualnie.
Podobnie jest z Sanem. W tej rzece nie występowała autochtoniczna populacja łososia i pstrąga morskiego. A i później nic nie wychodziło z tarła tych ryb, pochodzących z zarybień. Podobnie nie przystępował do rozrodu jesiotr, choć wchodził do Sanu, czasem w dużej liczbie (np. w czasie powodzi). To też powinno dać sporo do myślenia. Czy któryś z naszych ichtiologów zwrócił na to uwagę?
 
  Odp: SOS dla Sanu [3] 25.03 11:03
 
Pragnę przypomnieć, że choć w PL traktuje się zarybienia jako podstawowy zabieg gospodarczy, to
w zasadzie brak jest dobrych badań które potwierdzałyby efektywność tego przedsięwzięcia. .


Można by się z tym stwierdzeniem zgodzić w ciemno gdyby nie....omawiany tu przkład głowacicy. Czyż
jej populacja w wodach PL - mowa o Dunajcu i Poradzie, do których w latach 90-tych dołączył San -
jeszcze pod koniec XX w. naprawdę imponująca, nie była wynikiem głównie lub nawet wyłącznie
zarybień?


To było szczęśliwe skojarzenie wsiedlenia gatunku w środowisko z dobrymi wówczas warunkami do odbywania tarła naturalnego na dużą skalę. Te warunki zmieniły się dramatycznie na gorsze w ostatnich kilkudziesięciu latach, praktycznie na wszystkich wodach.

Podobnie było z wprowadzeniem lipieni do Sanu w latach 70tych - powtarzany, skromny impuls zarybieniowy doprowadził do powstania masowo samoodradzającej się populacji, w wyniku skutecznego, naturalnego tarła.. W efekcie, dużo później, jak jeszcze na przykład Potok Tyrawski stanowił doskonałe tarlisko, jedno z wielkich, zasilających San w lipienie, ekipa z ówczesnego MZGRW w Rzeszowie odławiała do "sztucznego rozrodu" około 400 sztuk "tarlaków" w dwa dni pracy agregatem. Odławiała tylko po to, żeby mieć czym handlować (zaoczkowaną ikra, wylęgiem żerującym), bo efektu z tych zarybień nie było istotnego, wobec ogromnego zasięgu tarła naturalnego.

Ale to było kiedyś … zdewastować łatwo, a odtworzenie pozostaje w sferze marzeń ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: SOS dla Sanu [2] 26.03 08:59
 
Jak wiec chronić i liczyć na naturalne tarło?
Samo dopuszczanie do zabijania ryb dorosłych już na starcie odbiera szansę na późniejsze tarło. Nieważne,
głowacica, lipien czy pstrąg. Później wiadomo, niamozliwość kontroli tarła jako miejsca czy cieku zarówno
przed kłusownikami jak i niesprzyjającej zlewni, sprawia że nigdy może się nie udać.
Samo liczenie że kiedyś w przyrodzie się uda to zdecydowanie za mało.
Wolę opcję zarybienia "złym/gorszym" materiałem DNA niż żadnym. Nie sadzę żeby widząc jaka jest
teraźniejsza populacja ryb na odcinku choćby LESKO-Dynow było coś co zagroziłoby małym 15-18cm
glowaciom przeżyć. Pokarmu będą miały pod dostatkiem, woda/błoto/przelewy-powodzie, raczej ich nie zabiją.
Zostają jedynie kłusownicy w bardzo małej ilości i w większej ptaki.
Swoją drogą występowanie głowacic w/w wielkości świadczy o tym że tarło się udało? Takiej wielkości ryby
łowiłem baaaaardzo daaaawno. Tak dawno (lata 93-96) że chyba nie warto o tym wspominać. Później były
jedynie większe (35/50-60cm) wiec gdzieś te drobne głowatki przepadły dające nadzieję o tym że jakieś
naturalne tarło się udało.
W sumie nie chodzi tylko o głowacicę. Przecież lipień ma ten sam problem.
Sądzę że jedynie tarło na Sanie mogłoby zagwarantować jakiś sukces ale przy obecnej polityce
gospodarowania i regulowania wodą chyba nic takiego nigdy już się nie zdaży. Tarło z potoków (Tyrawka,
Olszanka, Hoczewka) możemy sobie darować, wyniku raczej nie będzie. Zresztą żeby wytworzyła się jakaś
populacja to tarło musi się udaćprzez kilka lat a takie coś to liczenie na "szóstkę w TOTO".
Samo wrzucanie żwiru do Sanu niewiele raczej da gdy Elektrownia/Wody Polskie maja inny sposób na
przepływ wody i regulację koryta. Chyba żeby wymusił od nic aby co roku odbudowywali to co zniszczyli czyli
sypali żwir wagonami od zapory w Myczkowcach po viatę Vision.
Potoki są zepsute przez gospodarkę leśną wiec jako tarliska nie istnieją. Mniejsze, Załuski, Bezmiechowa,
Łobozewka, Bereźnica, Tarnawka, Osławica,Strwiąż, Jasień czy inne poniżej Sanoka nie będą już chyba nigdy
tarliskami ze względu na brak wody. Dno w nich też nie jest za ciekawe.
Jedynie w rzeczkach i potokach powyżej zbiornika solinskiego może jakieś naturalne tarło mogłoby jeszcze
odbywać skutecznie ale wody tam też zazwyczaj jak na lekarstwo wiec i jej temp. nie sprzyja przeżyciu ryb o
jakich piszemy.

Zostaje wiec wpuszczanie sztucznego "twora" jaki możemy wychodować bawiąc się trochę w Boga.

Dodałbym do tego jeszcze całkowity zakaz zabijania wszelkich ryb na wodach górskich.
 
  Odp: SOS dla Sanu [1] 26.03 13:27
 

Skutecznego tarła łososiowatych w korycie wielkiej rzeki trudno się spodziewać. Gdyby to było właściwe miejsce to tarło naturalnie odbywałoby się w nim. Biologia gatunków, kształtowana przez tysiąclecia, doprowadziła do składania mało licznych jaj w czystych dopływach o czystym żwirze, stałym przepływie, stałej termice, stałym natlenieniu, bez zżerających je żyjątek, itp. itd. Tych warunków w dużej rzece nie ma. Choć ryby złożyć ikrę muszą i zrobią to gdzie mogą, jeśli nie mają dostępu do właściwych miejsc, albo nie mają pamięci "kołyski" zwanej "homingiem".

W dużej rzece wycierają się te ryby, które składają duże dziesiątki albo setki tysięcy ziaren ikry na kilogram masy samicy i wydają "na zatracenie" nieprzebrane rzesze młodego potomstwa, z którego przetrwają pojedyncze osobniki do kolejnego tarła …

Te "kołyski" w potokach i dopływach zostały zdewastowane, trwale zdewastowane, przez zabudowę, przebudowę, eksploatację żwiru i w tym największy problem.

Natomiast co do liczebności stada tarłowego - szacunkowo można policzyć ile trzeba by było gdyby były warunki do rozrodu i skutecznego tarła, prowadzącego do rozwoju populacji.

Introdukcja lipieni do Sanu dokonywała się przez wpuszczanie w dopływy ok. 100 000 sztuk wylęgu żerującego rocznie. Przyjmując 6000 ziaren ikry na samicę i 60% efekt do wylęgu uzyskiwany w hodowli, te 100 000 to owoc 30 samic … Zakładając kilkuprocentowy, naturalny efekt powstania wylęgu w dobrym tarlisku, czyli jakieś 10% tego z hodowli, potrzebne byłoby 300 samic do odbudowy populacji, gdyby były warunki dla tarła znów w ważnych dopływach.

Zaś co do zarybień - jak napisał Stanisław Cios, narybek z hodowli jest o wiele słabszy niż ten z natury, bo nienaturalnie nieprzeselekcjonowany, stąd jego losy w naturze są łatwe do przewidzenia. Największą przeżywalność w hodowli mają ryby pozostające pod nadzorem do wielkości "łownej" i takie zarybienie jest najbardziej efektywne. Oczywiście, jeśli możliwe. I na to nie ma się co "obrażać", jeśli chce się ekonomicznie wykorzystywać dostępne fundusze.

No i na koniec - jeśli się łowi to zawsze powoduje się śmiertelność ryb … najwyżej można ryby złowić więcej niż raz i w tym jest cały "uzysk" z C&R, powiększający zawsze ograniczoną "pojemność łowisk" …

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 26.03 17:45
 
" No i na koniec - jeśli się łowi to zawsze powoduje się śmiertelność ryb … najwyżej można ryby złowić
więcej niż raz i w tym jest cały "uzysk" z C&R, powiększający zawsze ograniczoną "pojemność łowisk"... ".

-------

Teraz nie można chyba mieć wątpliwości co do pojemności łowisk? Rybom chyba nie jest za "duszno".

"... jeśli się łowi...".

Jeżeli łowisko jest "no kill" to wielu łowców-smakoszy odpada. Podobnie zresztą jak przy łowisku "pustym".

Haki/kotwiczki bezzadziorowe, podbieraki, zamknięte i skrócone czasowo łowiska, przedłużone
okresy/wymiary ochronne, mała konkurencja w wodzie czyli bardzo kiepskie żerowanie ryb a ciagle
wymyślamy sobie że "coś dalej jest złe". Jak zabijało się ryby w latach 1980-2000 jakoś nie było takich tragedii
jak teraz. Za dużo przesadzamy chyba.
Wole łowiska "no kill" i te zdychające ryby jak puste łowiska które są jedynie gotowe do gospodarowania nimi.
Jak puste pole rolnika.
 
  Odp: SOS dla Sanu [0] 25.03 10:33
 
Arek,
Trzeba pamiatać, że nawet nasze, rodzime gatunki rozradzające się w polskich ciekach, czyli pstrąg i
lipień mają wielkie trudności w dostępie do naturalnych tarlisk gwarantujących jego skuteczność. A co
dopiero głowatka, ryba dużo większa i co najważniejsze gatunek przeniesiony z drugiej strony Tatr w
wyniku czego znalazł się w obcym srodowisku, nikt nie wie jak obcym, co może mieć decydujace
znaczenie w tak krytycznym momencie jak tarło, inkubacja, wylęg.
Kwestia naturalnego tarła głowatki w Polsce jest kompletnie niezbadana, co mnie z resztą wyjątkowo
dziwi bo moim zdaniem to wspaniały temat na pracę naukową. Jeszcze do niedawna istniało kilka
aktywnych tarlisk w dopływach Dunajca, Popradu i Sanu jak również wiele w rzekach głównych, gdzie
głowatka próbowałą wytrzeć się naturalnie i nie mogę zrozumieć czemu nikt tego fenomenu nie zbadał.
Mogę tylko przypuszczać, że temat tarła naturalnego z wiadomych względów nie jest popularny w
polskiej ichtiologii nastawionej na sztuczne tarło zredukowane do pojęcia produkcji materiału
zarybieniowego.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus