|
Czy dziecko kupujące sobie hulajnogę z pieniędzy zaoszczędzonych w skarbonce musi koniecznie martwić się tym, że tatuś ma w tym samym momencie sto razy więcej środków na nowy samochód z salonu? Czasami układanie się z dużymi strukturami jest na tyle męczące (czasami w ogóle niemożliwe), że ludzie dla satysfakcji robią mniejsze akcje niejako na boku. I co w tym złego?
Chyba, że patrzymy zazdrosnym bolszewickim okiem na te resztki energii klasy średniej, mniemając, że grupa rekonstrukcji historycznej wydałaby je lepiej, w systemie szczelnym, najlepszym i jedynym
Szanowny Panie Krzysztofie,
To nietrafne porównanie, choć przypuszczam, że wynika z dobrej intuicji, wskazującej na rodzaj infantylizmu w postępowaniu dorosłych, czy też z przejawów wyuczonej bezradności, tak rozpowszechnionej.
I żadnym "bolszewickim"...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|