|
Po raz kolejny trzeba przypomnieć, że od kilkudziesięciu lat wiadomo, ze materiał zarybieniowy pochodzący ze sztucznego rozrodu jest gorszej jakości, niż z naturalnego tarła. Im dłużej narybek przebywa w hodowli, tym jest mniejsza szansa na jego przeżycie. Wiele szczegółów na ten temat jest w monografii Lipień.
Priorytetem powinno być tarło naturalne. Oczywiście przywrócenie możliwości odbywania naturalnego tarła przez ryby łososiowate jest zabiegiem wymagającym większego wysiłku, kosztu i wiedzy, niż pójście na łatwiznę i wypuszczenie narybku, bez oglądania się na to, jakie są tego efekty. Pragnę przypomnieć, że choć w PL traktuje się zarybienia jako podstawowy zabieg gospodarczy, to w zasadzie brak jest dobrych badań które potwierdzałyby efektywność tego przedsięwzięcia. Obecna polityka rybacka zasadza się głównie na elementach z II poł. XIX w., a od tego czasu wiele się zmieniło.
Nie na darmo ryby łososiowate odbywają wędrówko daleko w górę cieku, bo tam są najkorzystniejsze warunki dla rozrodu - czysta, zimna i dobrze natleniona woda, a także mała liczba konkurentów (innych gatunków ryb i drapieżnych bezkręgowców). Dobre tarliska są w stanie zapewnić dużą liczbę ryb w rzece, praktycznie niezależnie od presji połowowej. Świadczy o tym sytuacja w Wielkiej Brytanii z lipieniem (ponownie odsyłam do tej monografii).
W przypadku szczupaka prawdopodobnie 99% zarybień w kraju to są wyrzucone pieniądze (jedyny uzasadniony przypadek to restytucja populacji w Zatoce Puckiej). Ciągle pokutuje pogląd, że w celu przeciwdziałania ubytkowi ryb spowodowanym połowom, kormoranom, wydrom, itd. należy prowadzić zarybienia. Osoby, które w miarę regularnie czytają polskie publikacje poświęcone kwestii zarzadzania wodami zauważą, że panuje milczenie nt. skutków zarybień. Jakoś nikomu nie chce się chwycić byka za rogi i skierować siły i środki na przywrócenie naturalnego środowiska.
|