|
Szanowny Panie Jerzy,
Ale jakiej bezradności? Zapomniał wół jak cielęciem był... na przykład ten gość co ma sieć salonów CCC zaczynał w czasach ustawy Wilczka od zwykłej szczęki, a CCC oznaczało "cena czyni cuda"...
Wielkie drzewa kiedyś też były małe, pierwsi chrześcijanie, pierwsi marksiści, pierwsi tęczowi wszystko na pewnym etapie było maleńkie, wręcz laboratoryjne.
Chcąc robić wielkie projekty "enterprise" trzeba włożyć ręce w małe projekciki... problem polega tylko na tym, by na kameralnych akcjach się nie zatrzymać, aby traktować je jako swego rodzaju trening. Z takich treningów może skorzystać również duża struktura, ponieważ ludzie nie są przyspawani do małych stowarzyszeń, zawsze po zdobyciu zaufania i doświadczenia mogą przejść do korpo (PZW) i zrobić to samo na większą skalę.
Właściwie trudno wyobrazić sobie inną ścieżkę wzrostu, więc niech błogosławione będą małe drzewka i grass root capitalism...
P.S. Grunt to dobra zabawa Ja trzymam kciuki nawet jakby ktoś zbierał na tonę żwiru i jego transport. Zawsze to jakieś doświadczenie.
Z wyrazami szacunku
Krzysiek
Napisałem jakiej bezradności. Wyuczonej. No i może jeszcze - dziedziczonej, czyli przekazywanej z pokolenia na pokolenie. To warunkuje sposób postrzegania rzeczywistości i zamiary, a te z kolei - powstanie takich ewolucji jakie Pan zarysował, albo (najczęściej) - nie. I pozostanie na poziomie odreagowywania frustracji z "samospełniających się przepowiedni" …
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|