|
Twoja propozycja aby wziąć przykład zza miedzy, jest typowym sloganem w naszym kraju, który stale zniewala naszą mentalność!!!!
Panie Krzysztofie,
Co nagle to po diable.
Jest Pan młodym, pełnym zapału człowiekiem, co doceniam, jednoczesnie sugerując nieco więcej wyważenia w zapalczywości czy nawet agresywności wypowiedzi. Prosze też spróbowac zrozumieć cudze wypowiedzi przed odnoszeniem sie do nich w taki sposób. Ja jestem zazwyczaj dostępny i chetnie odpowiadam na pytania, jeżlie ktoś chce się czegos dowiedzieć, czy upewnić co do zrozumienia tekstu.
Prosze tez nie rozumowac schematycznie. Są różne miedze, różne poziomy innowacyjności i do tego warto się odnieść.
W przypadku sprawy, która tu jest dyskutowana, czyli DKW i jego losów, oraz łowiska na Dunajcu, taką "miedzą" jest granica między okregiem krośnieńskim a nowosądeckim. Będąc w nowosądeckim wystarczy spojrzeć za tę miedze i zobaczyć jak w ciągu kilu lat rozwinęlo się innowacyjne jak na polskie warunki, choć nie będące żadnym odkryciem na skalę światową, przedsięwzięcie w postaci łowiska i jego otoczenia. Warto do tego nawiązywać, konstuując plany w kolejnym miejscu. Oczywiście, wnosząc możliwy postęp do przedsięwzięcia.
Prosze zdac sobie sprawę z tego, że większość "innowacji" jest budowana w oparciu o usprawnianie już istniejących rzeczy.
Jest wiele schematów w myśleniu, zniewalających w naszych warunkach, w tym gwałtowność reakcji. Jest też pęd do stawiania wszystkiego na głowie, w czym pewnie jesteśmy w czołówce, a przynajmniej w przedsięzwzięciach takich, jak pokazane w tym artykule: http://deser.pl/deser/1,83453,5682706,Dom_do_gory_nogami_otwarty_w_Niemczech.html
Nie mogę się powstrzymać przed uwagą, że czytając Pańskie wypowiedzi odnosze wrażenie takiej jazdy samochodem przez kogoś, kto dopiero nauczył się na rowerze. I wtedy zdarzają się albo "wypady" za pobocze i rów, albo podróż kończy się na ogrodzeniu sąsiada. Kończy sie to konstruowaniem kolejnej "kwadratury koła" zamiast dyskutowania racjonalnych, możliwych rozwiązań.
Nie wiem do czego Pan próbował przekonać innych ludzi, ale ma nadzieję, że było to coś, co sprawdził Pan w rzeczywistym działaniu, czego efekty mógł Pan pokazać. Bo jeżeli były to tylko zbitki pojęć wzmocnione emocjami z wyobraźni, to pewnie argument, że tak jest tu czy tam mógł być najlepszy.
Prosze nie straszyć "ostrzejszym językiem" czy "pójściem w pięty", bo to conajmniej śmiesznie wygląda.
Prosze sobie zdac sprawę z tego, że wspaniałe, innowacyjne w polskich warunkach przedsięwzięcia, jakie prowadzą Koledzy nad Rabą, czy jeszcze dłużej i w bardziej rozwinięty sposób - nad Słupią, Łupawą, Łebą czy Regą są powieleniem tego, co od dziesięcioleci robi się w róznych miejscach na swiecie i nie ma w tym niczego złego. Wręcz przeciwnie - po co wyważac otwarte drzwi, skoro są gotowe rozwiązania, możliwe do zaadaptowania do naszych warunków. Innowacyjnością jest sposób ich przeprowadzenia, inny niż "zawsze" - przynosząca efekty współpraca między róznymi podmiotami, o której można przeczytać w informacji przekazanej wyżej przez Artura Wysockiego, sięganie po dostepne fundusze w celu stworzenia zupełnie nowej jakosci, a nie w celu ich "przejedzenia".
Naszym problemem jest raczej łatwość ulegania krzykaczom, frustratom i arogantom, którzy wciąz powtarzają, z róznych punktów widzenia, taka "mantrę"w rodzaju "nie da się". O tym własnie mówił Beenhakker. Bo takim samym nastawieniem jest pesymistyczne i głupie "u mnie jest gorzej" i "zróbcie i mi", któremu można przeciwstawić głos aktywnych i twórczych ludfzi, mówiących "to doskonały przykład do naśladowania". Takich ludzi tez jest niemało w Polsce. Coraz więcej - wśród wędkarzy.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
PS. W analizach historyczno - religijno - politycznych też warto wyjśc poza schematyzm i powierzchowność.
|