|
Proszę zastanowić się nad kwestią "zapłaty" za pracę. Zwłaszcza podejmowanej z własnej woli i "na swoim". Łatwiej byłoby Panu, gdyby wyzwolił się Pan z dychotomii -"niewolnik - właściciel". Wolni ludzie rozumują inaczej. Nie wszystko przelicza się na pieniądze, choć sa one pomocne w rozliczeniach i potrzebne do finansowania przedsięwzięć. Ważna jest współpraca ludzi, mających poczucie wspólnej odpowiedzialności za podejmowane przedsięwzięcia. Proszę nie degradować tego, co robią Koledzy do straganiarskiego liczenia złotówek.
Na jakim swoim? Chyba na wspólnym raczej.
Panie Krzysztofie,
Jednym z głównych problemów, z jakimi mamy do czynienia, jest ciągłe patrzenie wstecz, doszukiwanie się na siłę tego, co było, zamiast dostrzegania tego, co byc może albo powinno. To jeden z bardziej istotnych i utrudniających życie przejawów umocowania w przeszłości, przekazywanej kolejnym pokoleniom (Pan przeciez nie może pamiętać tego, co hasłowo, w postaci sloganów Pan wygłasza).
Proszę nie popełniać błędu w samych założeniach. Zachęcam do zastanowienia się nad rozróżnieniem własności indywidualnej od własności prywatnej, która jest szerszym pojęciem. W jej ramach mieści się też coś, co jest przedsięwzięciem prywatnym (znów – indywidualnym albo wspólnym) z wykorzystaniem własności publicznej. Ta ostatnia też jest ważnym elementem, którego dobre przemyślenie sprzyja racjonalnemu wnioskowaniu. W Pańskich wypowiedziach wciąż przewija się motyw „uwłaszczenia”. Warto zdać sobie sprawę, że w niezaburzonych systemach własności, własność publiczna jest własnością prywatną oddaną do wspólnego wykorzystania, albo wytworzoną przez zupełnie prywatny wysiłek. Taki tryb jej powstania świadczy o tym, że jest wartością. Wskazuje też na konieczność umiejętnego postępowania z nią, zajmowania się nią, kształtowania jej. W naszych warunkach warto pójść nieco krótszą drogą, zamiast oddalać się, żeby potem się przybliżać. W dodatku, Pana sugestie o „uwłaszczeniu” dotyczą właśnie tego, co jest prywatnym, wspólnym przedsięwzięciem, a nie chciałbym dalej ciągnąc analizy tego czym jest „uwłaszczenie się na cudzym”, bo nie można uwłaszczyć się przecież na swoim….
Nie degraduje tego co robią koledzy, tylko bardzo bym chciał aby to oni sami zadecydowali o tym czy będą się łowiskiem zajmować społecznie czy komercyjnie. Nie pan, ani nie ja, ani władze okręgu - TYLKO ONI SAMI Jeżeli oni mogą tylko coś zrobić społecznie, a komercyjnie nie mogą zrobić nic - nie jest to żadna wolność, tylko skazywanie ludzi na jedną opcję.
Człowiek tak już ma, że rzadko doświadcza mocy boskiej, rzadko jest w stanie posłużyć się nią. W związku z tym zazwyczaj robi to, co możliwe, a nie to, co wynikałoby z jego zachcianek. Zresztą, niektórzy twierdzą, że Bóg tez się samoograniczył stwarzając świat materialny według pewnych zasad, i może tworzyć tylko to, co możliwe, zgodne z tymi zasadami …. Tak się składa, że wiem co Koledzy zdecydowali, znam proces ich dochodzenia do postanowień, które ich przywiodły w miejsca, w których są. Przede wszystkim wyszli z zupełnie innego założenia i podziału niż ten, który Pan zaprezentował. Ta analiza zaczyna się od pytania czy coś robić, czy nie robić nic. Jakie są warunki skutecznego podjęcia działań. I czy istniejące warunki pozwalają na postęp, czy nie. Rozpoznanie czynników ograniczających, odsunięcie emocji i wprowadzenie racjonalnej kalkulacji, opartej na wiedzy, pozwala na ograniczenie wpływu tych niekorzystnych czy ograniczających warunków. Można robić różne rzeczy dobrze albo źle. Nie zależy to od formy podejmowania działalności. Oni sami zdecydowali, że chcą coś zrobić dobrze, wykorzystując dostępne zasoby, znajdując rozwiązania w istniejących warunkach, zdecydowali że nie chcą marudzić, siedzieć i nie robić nic.
Społecznicy jednak jako ludzie wrażliwi wolą coś zrobić za darmo, niż nic nie robić i marzyć o swoim łowisku. Większość to wykorzystuje, bo pan powie z pogardą o liczeniu złotówek, a kto inny wykorzysta ich ciężką pracę, garściami zagarniając to, co posiał kto inny.
Nikt nie robi „za darmo”. Każdy, robiąc coś, uzyskuje coś innego w zamian. Nie zawsze są to pieniądze. To jedna wyższość nad „straganiarstwem”. Z drugiej zaś strony, co ważniejsze, dokonywanie skomplikowanych operacji gospodarczych, z zaangażowaniem wielu podmiotów, funduszy, ludzi, zasobów to też o wiele wyższy stopień działania gospodarczego niż handlowanie pietruszką. Proszę nie szukać nieadekwatnych punktów odniesienia. W rozważaniach gospodarczych poziom handlowania na straganie stoi nisko w hierarchii, „by any standards”, jest często miejscem transakcji pokątnych, a próby tłumaczenia skomplikowanych procesów przy użyciu takiego rozumowania jak w przypadku straganu nie jest właściwe, nie pozwala na opisanie czy zrozumienie.
Poza tym, znów warto dostrzec kiedy w wypowiedzi mowa jest o czymś, co jest lepsze, zamiast szukania w niej nieistniejących podtekstów, jakoby coś było „poniżane”. Chodzi o „wywyższanie”, a nie o „poniżanie”. Choć niektórzy tak mają, że szukają tego, czego sami używają, posługują się argumentacja, która im samym na myśli ….
Paranoja PZW polega na tym, że garstka ludzi pracuje społecznie na rzecz łowisk, ale pewne zasady funkcjonowania narzuca im demokratyczna większość, która nie robi nic. Dopóki garstka aktywnnych nie będzie miała ważniejszego głosu niż cała armia bezczynnych członków PZW, dopóty nie będzie dobrze.
Problemów z PZW, jak i z całym polskim życiem społecznym, jest mnóstwo, a są przy tym o wiele bardziej skomplikowane niż wyrażone w tej bardzo powierzchownej obserwacji.
Jedną z istotnych przyczyn jest brak poszanowania innych. Jest też, wynikający z tego, brak poszanowania własności cudzej, przy nadmiernym, infantylnym postrzeganiu własności własnej. Brak też normalnych relacji dotyczących pracy i zatrudnienia. Praca wydaje się często przymusem, bez satysfakcji z fachowego jej wykonywania. Wiele by na ten temat można ….
Pytanie zasadnicze - co to jest ten okręg, według Pana?
Okręg to są dla mnie władze okręgu, ludzie powołani do podejmowania decyzji w zarządzaniu wodami.
Skoro władze są okręgu, to są czymś innym niż okręg sam. Skoro też ludzie są powołani, to zostali powołani przez kogoś, kto przekazał im to prawo decydowania.
Więc czym jest tenże okręg, który ma władze w postaci ludzi, których powołał do podejmowania decyzji?
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|