| |
Najlepiej to postawić sobie wędki w domu, na komputer zarzucić film z nagranym Dunajcem, wybrać sobie wirtualną muszkę i wrzucić ją za wirtualny kamień. Potem pozostanie nam wyjąć wirtualnego pstrąga lub sandacza, jeśli sobie go ustawimy. Po co wogóle łowić? Ja to chyba już na ryby nie pojadę, bo skoro w domu można mieć wszystko to po co komu jeszcze jakieś tam widoki, krajobrazy czy dolna nimfa?
Zapamiętałem pewną myśl z jakiegoś artykułu w gazecie wędkarskiej: W USA wytępiono bizony. Czy winić za to szybkostrzelne karabiny? Zarówno wędka jak i winchester są narzędziami w ręku myślącego (albo nie) człowieka.
To co zrobimy z dolną nimfą, czy suchą muchą czy z własnym komputerem zależeć będzie tylko i wyłącznie od nas samych.
Teraz moje pytanie: czy dolna nimfa jest taką bezmyślną metodą, która nawet w rękach laika daje mu milion lipieni bez względu na łowisko, kolor muchy czy inne niuanse??? Osobiście uważam nimfę obok mokrej muchy za najwyższy stopień wtajemniczenia. Obie te metody są niebywale skuteczne, jednak tylko w rękach doświadczonego łowcy (nie licząc przypadków które tylko potwierdzają moją regułę)
A jeśłi samemu nie potrafi się łowić skutecznie na nimfę, to nie należy czepiać się innych którzy tą metodą łowią dużo ryb. To czy ryb będzie w naszych wodach więcej zależy jedynie od zdrowego rozsądku wędkarza. Osobiście mógłbym łowić pstrągi w jednej miejscówce z etycznym wędkarzem łowiącym na robala. Etycznym podkreślam.
POZDRAWIAM!!!
mati (KGW Flyfishing Team)
|