f l y f i s h i n g . p l 2024.09.16
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Ostatnie czasopismo WW na rynku. Autor: mart123. Czas 2024-09-16 18:31:56.


poprzednia wiadomosc Odp: Najbardziej spektakularne porażki... : : nadesłane przez Maciej Wilk (postów: 94) dnia 2024-07-25 22:39:51 z *.dynamic.chello.pl
  Kłusownik na youtube promuje rzut rybą, jeszcze parę lat temu bym w to nie uwierzył.
Zobaczymy co na ten film powiedzą organy państwa.

Pozdr. Maciej
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 25.07 22:57
 
Najgorsze jest to że wrzucając w internet przyciąga kolejnych
"nieświadomych".Mam nadzieję że uda się dotrzeć do tego
twórcy . Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [15] 26.07 06:12
 
Kłusownik na youtube promuje rzut rybą, jeszcze parę lat temu
bym w to nie uwierzył.


Nie usprawiedliwiam, ale dużo gorsze w skutkach kłusownictwo w
pełnym tego słowa znaczeniu, dzieje się na wodach PZW w tym na
OeSach i nic się z tym nie robi. Od lat...
A tu, dwóch kolesi zapewne nieświadomie i bez złych intencji wlazło
na wodę na którą nie powinni wleźć, i tyle.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [3] 26.07 09:06
 
W pierwszym przypadku specyficzna mentalność niektórych tubylców . Ich motto „ spierdalaj
facet , jesteśmy u siebie „ nieraz wykrzyczane w moim kierunku , choćby od panów którzy
utopili 2 quady na Eldorado . Czasem okraszą powyższą deklarację jakąś groźbą ( karalną )
i co im zrobisz ? A w drugim zwykle , pospolite , wakacyjne odmóżdżenie . I bezmiar
tolerancji ze strony służb 🙁
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [2] 26.07 09:39
 
I bezmiar tolerancji ze strony służb 🙁

Do tego bezmiar tolerancji ze strony społeczeństwa (ach, cóż to za przestępstwo, przecież tylko złowił
dwie rybki) i jak już dojdzie do sprawy sądowej bezmiar tolerancji ze strony sądzącej (ach, może to i
przestępstwo, ale o śmiesznej wartości więc nie bądźmy zbyt surowi).
Przy czym pierwszy bezmiar napędza wszystkie pozostałe. Gdyby ludkom faktycznie zależało na naszej
przyrodzie, bez wzgledu na to czy z niej bezpośrednio korzystają czy nie, to służby działałyby jak trzeba.
Ale statystyczny Polak nie dość, że generalnie ma w dupie, rzeki, ryby, lasy, łaki, jeziora, to jak nikt nie
widzi to jeszcze wpierd... do nich worek ze śmieciami, puszki po farbie, spuści szambo czy umyje
swojego wieśwagena w dizlu z wyciętym filtrem dpf.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 26.07 10:10
 
A mnie się wydaje , że w tej całej układance najbardziej dupy daje ustawodawca . Komu się
chce drążyć sprawę jeśli na końcu zapada wyrok : mandat 500 zł. O ile w ogóle zapada …
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 26.07 15:08
 
Jak dla mnie najważniejsze żeby dotrzeć do gościa i aby film
został usunięty .Wisła jest dobrze pilnowana ale nie 24h na
dobę .Nie dość że z wodą kiepsko to jeszcze trzeba dyskutować
z ludźmi co nie zawsze kończy się miło.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [10] 27.07 10:27
 
Nie usprawiedliwiam, ale dużo gorsze w skutkach kłusownictwo w
pełnym tego słowa znaczeniu, dzieje się na wodach PZW w tym na
OeSach i nic się z tym nie robi. Od lat...


Kłusownictwo to naruszenie czyjegoś prawa do połowu. W tym wypadku, mojego prawa
do połowu w obwodzie. Naruszając to prawo, a więc przystępując do połowu bez zezwolenia Pan od
rzutu rybą został kłusownikiem w 100%, bardziej się nie da. Kłusownikiem się zostaje lub nie. To
kwestia 0-1.

Wydaje mi się, że myli Pan pojęcia (dodając jakiś pełny).
Co innego są przepisy ochronne z ustawy, naruszenie tych można uznać za formą kłusownictwa tylko
wtedy jeśli są elementem zezwolenia. Najprościej tłumacząc, ja nie mam jak zostać kłusownikiem, bo
racji posiadania wód obwodu, prawa do połowu nie mam jak naruszyć. Łowiąc mogę jednak naruszyć
przepisy ochronne z ustawy za co można mnie ukarać. Analogiczną sytuację ma właściciel sadzawki,
łowiąc w sadzawce może naruszyć przepisy ochronne, ale jak by nie łowił kłusownikiem nie ma jak
zostać, bo niczyjego prawa do połowu nie narusza.
Wędkarz natomiast łowiąc w cudzej wodzie nie posiadając zezwolenia narusza cudze prawo do
połowu, wiec zostaje automatycznie kłusownikiem, przekraczając warunki zezwolenia też narusza
(wykracza poza) zezwolenie, czyli zaczyna kłusować. Zawsze więc chodzi o łowienie bez zezwolenia.
Kłusownictwo jest więc zawsze w "pełnym tego słowa znaczeniu" i nie ma co tu relatywizować.

W Polsce od średniowiecza do roku 1960r karało się głownie za naruszenie czyjegoś prawa do
połowu, były stosowny przepisy karne, naruszenie przepisów ochronnych (które powstały później)
było traktowane mniej restrykcyjnie. Po wojnie za naruszenie cudzego prawa do połowu stosowny
przepis w k.k. sankcjonowany był więzieniem do dwóch lat, za naruszenie przepisów ochronnych
ustawy rybackiej to była grzywna. W 1960 w PRL w zalegalizowano kłusownictwo (usunięto z k.k.
przepis zabraniający naruszenie czyjegoś prawa do połowu), pozostały jednak przepisy ochronne z
ustawy. Tych jednak celem była przede wszystkim ochrona ryb, a nie ochrona prawa do połowu jako
takiego. Z kłusownictwem "walczono" więc nie przepisami które zostały do tego stworzone, a
walczono Kartą wędkarską i legitymacją członkowską PZW.


A tu, dwóch kolesi zapewne nieświadomie i bez złych intencji wlazło
na wodę na którą nie powinni wleźć, i tyle.


Tu raczej świadomie i pełną premedytacją dwóch kolesi wyszło z założenia że kłusowanie im nic
specjalnego im nie grozi jeśli użyją wędki. Od chyba 2006 nie ma wód w Polsce gdzie brak jest
uprawnionego do rybactwa, więc gdziekolwiek by nie łowili tą wędką bez zezwolenia dokonali by kłusownictwa - czyli
świadomie kłusowali.

Pozdr Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 28.07 07:21
 
Nie wiemy jak było ale ktoś kto świadomie "kłusuje" nie wychodzi z
bolonką centralnie na środek (podobno) najlepiej chronionego OeSu
w Polsce w pełnym dniu ani nie nagrywa filmu z połowów
spinningowych na innym OeSie, które potem wrzuca na YT.
Można na ten temat napisać rozprawę naukową, która nie zmieni
faktu, że jak nikt nie widzi to do dzieła przystępują prawdziwi
kłusownicy, których działalność nie podlega na rzucie do wody 20 cm
pstrążkiem a wybieraniu z niej dziesiątek czy setek kilogramów ryb,
za połów których a zatem ich utrzymanie w danej wodzie zapłacili i
płacą dalej naiwni klienci oesów.
Różnica między jednymi i drugimi jest taka jak miedzy kierowcami
jadącymi w terenie zabudowanym, jeden 70 kmh, drugi 120 kmh przy
czym ten drugi potrąca jeszcze pieszych na pasach.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [8] 28.07 08:40
 
Tak dla porządku, w polskim systemie prawnym nie istnieje takie określenie, jak kłusownictwo, czy kłusownik. Są
wykroczenia lub przestępstwa, w myśl ustaw, czyny zabronione, karalne, itd. Kłusownik to określenie potoczne.
Tak samo nie ma pirata drogowego, tylko kierujący przekraczający dozwoloną prędkość co zdarza się każdemu
kierowcy.
Przepisy to jedno, mentalność to co innego. Przepisy mamy niedostosowane do realiów i kropka.
Nikomu ani w 35, 65 ani w 85 nie przyszło do głowy wypuszczenie ryb. Wszystko kręci się wokół ich zabierania i
zabijania. Dlatego zasadnicze jest określenie pozyskanie, pozyskiwanie czyli wchodzenie w posiadanie. Żadna z
ustaw ani powiązanych przepisów nie uwzględnia C&R. Dlaczego? Czy to za trudne dla mentalności typowego
zjadacza chleba w postsowieckim kołchozie?
Jeże,i idę nad wodę z wędką i nie zamierzam pozyskać ryb, zabrać z wody to nie naruszam interesu ani państwa, ani
użytkownika. On powinien to zapisać w regulaminie, takie jego prawo i możliwe, że ma prawo pobrać za to opłatę.
W przeciwnym razie nie może zabronić czegoś, co nie istnieje w żadnych przepisach, to jego fantazja, nic więcej.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 28.07 10:05
 
Istnieje pewna śmiertelność ryb przy C&R, więc nie możesz łowić ryb w ten
sposób bez zezwolenia bo dokonujesz nielegalnego ubytku populacji ryb
określonego użytkownika rybackiego. Poza tym łowienie ryb bez zezwolenia
jest nielegalne.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 28.07 12:55
 
Raz że śmiertelność, dwa jak już wszyscy coraz bardziej się uświadamiamy (z nowym)
łowienie (świadome!!!!) w sposób C&R jest znęcaniem się nad zwierzętami.
Od tych nowości już tylko krok do „Kill them all” i wytępienia w szybkim lub krótszym czasie
kolejnych populacji.
Kolejna (z wielu) mądrość homo sapiens.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [5] 28.07 14:09
 
Tak dla porządku, w polskim systemie prawnym nie istnieje takie określenie, jak kłusownictwo, czy
kłusownik. Są wykroczenia lub przestępstwa, w myśl ustaw, czyny zabronione, karalne, itd. Kłusownik to
określenie potoczne.


To trochę bardziej skomplikowane, w sensie formalno-prawnym klasyczne kłusownictwo w Polsce w ogóle
nie występuje, dochodzi co najwyżej do kradzieży ryb. Klasycznie kłusownik, to nie złodziej, nie kradł ryby,
a naruszał cudze prawo pierwszeństwa do jej zawłaszczenia(czyli nabycia ryby w sposób pierwotny
poprzez jej złowienie). Mniej więcej tak jest na całym świecie (oprócz Węgier i Polski).

Taki stan, rzeczy wynika, z tego jak już w PRL zalegalizowano kłusownictwo (usunięto z kodeksu karnego
art. 270 mówiący o naruszeniu prawa do rybołówstwa, dwóch członków PZW poszło sobie na ryby

Łowili w wodach PZW sznurem, mieli kartę wędkarską i opłacone składki PZW . Złowili 72 kg węgorzy.
Koledzy związkowcy się oburzyli, zawiadomili prokuratora. Prokurator postawił zarzut kradzieży ryb. Sąd
nie wiedział co z tym zrobić, bo kim jak kim ale złodziejami nie byli, formalnie byli kłusownikami więc zarzut
prokuratora był z czapy. Za kłusownictwo skazać ich jednak nie można już było bo przepis z KK usunięto.
Sąd II instancji zadał jednak pytanie do Sądu Najwyższego:

"Czy odłowienie i przywłaszczenie sobie większej ilości ryb (62 kg węgorzy) w sposób niedozwolony za
pomocą sznurka z hakami metalowymi w wodach nie zamkniętych, w warunkach posiadania przez
sprawców uprawnień do wędkowania, stanowi przestępstwo z art. 199, 203 k.k. lub wykroczenie z art. 80-
85 ustawy z dnia 7 marca 1932 r. o rybołówstwie (Dz. U. Nr 35, poz. 357), czy też, wobec braku w kodeksie
karnym odpowiednika art. 270 k.k. z 1932 r., czyny tego rodzaju są bezkarne?"

SN w PRL odpowiedział:
Osoba uprawniona do sportowego połowu ryb na wędkę ma prawo do zawłaszczania ryb złowionych w
ramach udzielanego jej zezwolenia. Przekroczenie uprawnień wynikających z takiego zezwolenia, jak
również połów ryb bez zezwolenia stanowi zagarnięcie mienia społecznego.

Mienie społeczne to w tamtym czasie (k.k):
Mieniem społecznym jest socjalistyczne mienie ogólnonarodowe, mienie spółdzielcze lub mienie innej
organizacji ludu pracującego.

Znowu, członkowie PZW to byli kłusownicy, formalnie nie mogli zagarnąć mienia społecznego, bo zgodnie z
ustawą o rybołówstwie nabyli jego własność ryb w sposób pierwotny (art. 1 u.r) jako pierwsi, jeszcze przed
socjalistycznym państwem, czy organizacją ludu pracującego - PZW. Jednak sprawiedliwość społeczna musi być, a skoro władze w PRL usunęły
przepisy tępiące kłusownictwo skazano ich za kradzież. (Z kilku powodów ściganie za kradzież w
przypadku kłusownictwa jest trudne, choćby z powodu, że nie wiadomo ile usiłują ukraść ).

W 1974 do prawa wodnego dodano jednak przepis o pożytkach tym samym ryby stały się częścią wody, co
w sensie faktycznym jest już całkowitą fikcją. UR nowelizowano w tym zakresie znacznie później. Ryby stały się mieniem.
(dokładnie to jako część wody to ja nie wiem czym są, ale formalnie traktuje się je jako mienie właściciela wody.)

Więc co do zasady tak, termin kłusownictwo w Polsce jest mocno umowny, nie zmienia to faktu, że w
ustawie rybackiej występuje w art. 4 coś takiego jak prawo do połowu. Obecnie jak by już tak chcieć je formalnie
zidentyfikować trzeba by je nazwać prawem do pobrania pożytku.



Nikomu ani w 35, 65 ani w 85 nie przyszło do głowy wypuszczenie ryb. Wszystko kręci się wokół ich
zabierania i zabijania. Dlatego zasadnicze jest określenie pozyskanie, pozyskiwanie czyli wchodzenie w
posiadanie.


Jak napisałem wcześniej pozyskiwanie to dopiero 85 r, wcześniej jak na całym świecie było zawłaszczenie.

Ryby chroniono w ten sposób, że limitowano wyjścia, ilość zezwoleń, miejsca, okresy połowu, przed wojną
limity i ograniczenia te były DRAKOŃSKIE w stosunku do dzisiejszych, regulaminów. Zmieniono to
zasadniczo w 1951.
Żadna z ustaw ani powiązanych przepisów nie uwzględnia C&R. Dlaczego? Czy to za trudne dla
mentalności typowego zjadacza chleba w postsowieckim kołchozie?


Uwzględnia i to dzisiejsza, użytkownik jeśli uważa że taka potrzeba wynika z konieczności prowadzenia
racjonalnej gospodarki rybackiej może wprowadzić limity i wymiary ochronne oraz inne ograniczenia w
połowie ryb. Natomiast wprowadzenie NO KILL samo w sobie jest dość kontrowersyjne. Po pierwsze jeśli
nie służy ono ochronie ryb to czemu służy? Dwa jeśli wędkarz wypuści złowioną rybę (załóżmy klenia czy
okonia na Wiśle) to może to zrobić bo takie ma prawo (choć może je zatrzymać), przy okazji powie że
chroni populację klenia czy okonia. Natomiast jeśli użytkownik wyda mu zezwolenia na NO KILL to wyjdzie
na to, że wydał mu de facto zezwolenia na kaleczenie i męczenie ryb za pomocą wędki, a wędakrz mu
powie, że w ustawie jest pozyskanie, a co ma pozyskać z takim zezwoleniem gdzie co najwyżej pozyskać
może przeziębienie.
W pozyskaniu ryb w celach spożywczych nie ma nic złego, jedzenie ryb nie jest zabronione, ryby można
kupić też w sklepie, obwody rybackie to nie rezerwaty przyrody, Kwestia bardziej jest więc w odpowiednim
ograniczeniu takiego pozyskania ryb niż w całkowitym zakazie. Nie znam zresztą kraju w którym
zabroniono by pozyskiwania ryb ustawą, (raczej słyszałem o regulacjach zakazujących NO KILL).

Jeże,i idę nad wodę z wędką i nie zamierzam pozyskać ryb, zabrać z wody to nie naruszam interesu ani
państwa, ani
użytkownika. On powinien to zapisać w regulaminie, takie jego prawo i możliwe, że ma prawo pobrać za to
opłatę.
W przeciwnym razie nie może zabronić czegoś, co nie istnieje w żadnych przepisach, to jego fantazja, nic
więcej.


Państwo jako takie nie ma interesów, interesy mają obywatele tego Państwa. Co do praw użytkowników to
jeśli posiadacz stawu ma takie prawo to i posiadacz obwodu go ma.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [4] 28.07 21:46
 
Sprawa pozyskiwania lub nie jest kluczowa.
Ograniczenia jakie może wprowadzać w regulaminie użytkownik są elementem w pozyskiwaniu, mają chronić przed
wyrybieniem, zachować strukturę populacji, etc.. Są ograniczeniem pozyskiwania. Wprowadzenie wymiaru lub
okresu ochronnego ma ograniczyć pozyskiwanie jako takie w celu zachowania pożytków.
C&R to zupełnie inna sytuacja. Tutaj zupełnie nie ma pozyskiwania z założenia. Wędkuje się bez zamiaru pozyskania
od początku do końca. Żaden przepis tego nie zawiera i kropka.
Tu potrzebny jest precedens i jestem przekonany, że wynik zależałby od umiejętności prawnika nie od stanu
prawnego tej sytuacji bo taki nie istnieje. To samo dotyczy rekreacji z wędką gdzie na końcu przyponu jest mucha
czy inny wabik niewyposażony w haczyk. Celowo używam takich określeń bo można chcieć podciągnąć to pod
czynność powszechnie nazywaną wędkowaniem. A taka zabawa nie jest z pewnością wędkowaniem a już na
pewno nie jest pozyskiwaniem.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 29.07 06:26
 

C&R to zupełnie inna sytuacja. Tutaj zupełnie nie ma pozyskiwania z
założenia. Wędkuje się bez zamiaru pozyskania
od początku do końca.


Jak to nie? W c&r dochodzi jak najbardziej do pozyskania. W
momencie jak ryba znajduje się w Twoim posiadaniu, w podbieraku
lub ręce jest pozyskana, i nie ma znaczenia, że ją zaraz wypuścisz.
Samo łowienie w sensie posługiwanie się sprzętem łownym, wędką,
podrywką jest pozyskiwaniem bez względu na wynik czy zamiary co z
ewentualnie złowioną rybą zrobisz. W przeciwnym wypadku koleś
łowiący od rana bez brania może powiedzieć strażnikowi podczas
kontroli "spierd..., dziś jeszcze nic nie pozyskałem zatem nie działam
w ramach Ustawy o Rybactwie, ergo karty i legitymacji nie okażę ".
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 29.07 09:00
 
Żle to interpretujesz, nawet literalnie.
Amatorski połów ryb to pozyskiwanie ryb wędką, pozyskiwanie, a nie pozyskanie. Inaczej amatorski
połów ryb to po prostu łowienie ryb wędką. Na bazie obecnej UR uprawniony do rybactwa może ci w
zezwoleniu wpisać wszystko, nawet że masz nosić czerwoną czapkę jeśli uzna, że to mu np. poprawi
kontrolę łowiących. Nie bardzo wiem co miało by się tu zmienić aby złów i wypuść miało by być
możliwe twoim zdaniem, i nie wiem dlaczego uważasz że jest z jakiś powodów prawnie niedozwolone
na bazie ustawy rybackiej.


Uwolnienie jest wpisane w ustawę, same limity jak i wymiary temu służą, masz prawo do uwolnienia
ryby a często jest twój obowiązek. Formalnie gdy złowisz rybę ona staje się twoją własnością i
możesz (jeśli to jest dozwolone) ją zatrzymać lub uwolnić bo jeśli nie chcesz jej pozyskać. Obowiązku
zabrania złowionych ryb w Polsce póki co nie ma.

Problem leży gdzie indziej, nie w ustawie rybackiej bo tu go nie ma, ale w innych przepisach i
możliwości ich interpretacji. Jaśli uprawniony do rybactwa napisze ci w zezwoleniu zakaz zabierania
złowionych ryb, to powstanie pytanie na co on dał ci zezwolenie, męczenie zwierząt jest co do zasady
zabronione. Jest wyłączenie wędkarstwa, ale w ustawie o ochronie zwierząt wskazane jest zabijanie.
Jeśli więc dostaniesz zezwolenie w wg. którego zabicie ryby będzie niemożliwe, powstają moim
zdaniem trudności logiczne w uzasadnieniu tego co tak naprawdę robisz. Gospodarki rybackiej nie
uprawiasz, więc nie możesz tych ryb łowić aby je doglądać, a skoro nie masz możliwości zabicia i
pozyskanie ryby to wyjdzie na to, że ja po prostu kujesz haczykiem dla własnej przyjemności. Masz
więc argument ekologów o którym pisał Staszek Cios. Skoro nie jedzą ryb to nie mogą ich łowić, bo
łowienie sprawia cierpienie. Osobiście uważam, że po prostu tak od strony gospodarczej ograniczanie
możliwości zabrania co do wszystkich gatunków jest trochę dziwaczne.

Zezwolenie uprawnionego do rybactwa to jedno, co innego jest twój zamiar, Twój zamiar to twoja
sprawa więc nie ma jak go wpisać w zezwolenie uprawnionego do rybactwa (nie bardzo jest ku temu
w ogóle podstawa). Jeśli masz zamiar nie zabierania ryb, nie bardzo wiem jak miałby ci uprawiony
do rybactwa przeszkodzić i dlaczego miałby to robic. Póki co łowienie z zamiarem uwolnienia
złowionych ryb nie jest karane.

Pozdr Maciej


 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 29.07 10:31
 
Witam. Z łowieniem bez haczyka to nie do końca prawda. Widziałem sporo filmów,że ryby /belony
węgorze/ były skutecznie łowione na wędkę na nieuzbrojone przynenty /na zasadzie zaplątania o
zęby/. Co wtedy ?
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 30.07 14:57
 
Jeżeli ryba nie została „wsadzona” w podbierak czy wzięta do ręki nie została pozyskana
(złowiona). Wg mnie, ale widzę że mylę się czytając innych interpretacje.
Ryba trafia do „ręki”- celowo je łowisz wiec musisz mieć zezwolenie.

Wiele raz zdarzały mi się brania na nieuzbrojone przynęty. Ryby zawsze spadały. Po co to
robiłem? Po to żeby je namierzyć, sprawdzić czy są nie tracąc limitu wejść na wodę na którą
takie były.

Zaczepiła ci się ryba (jakimś cudem) na „coś” bez haczyka, powinieneś ją tak holować (lub
nic nie robić) aby sama się wypięła. W innym przypadku musisz mieć zezwolenie na
łowienie ryb. Choćby je łowił „za zęby” na „pętelkę” z syntetycznych nici, bez żadnych
haczyków.


Nie każdy kto wchodzi na wodę chce łowić ryby. Nawet wędkarze wchodzą na wody gdzie
da się np. potrenować rzuty, przetestować nową linkę, zestaw, kij. Nie mówiąc już o
sprawdzeniu pracy przynęt typu wobler, blacha, streamer, itp.
A przypominam że w zasadzie wszystkie wody mają jakiegoś właściciela czy dzierżawcę.
Jak wiec wejść na nie bez zamiaru łowienia ryb aby robić inne czynności nie związane z
łowieniem ryb. Wg myślenia z wcześniejszych wpisów na każde takie wejście wypadałoby
mieć zezwolenie.

 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [3] 26.07 19:27
 
Kłusownik na youtube promuje rzut rybą, jeszcze parę lat temu bym w
to nie uwierzył.
Zobaczymy co na ten film powiedzą organy państwa.

Pozdr. Maciej


Wczoraj wracałem państwowym Lotem ze Szczecina. Na pokładzie
gazetka LOTu "kalejdoskop" a w nim artykuł reklamujący jazdę 4x4 po
Roztoczu. Zdjęcie terenówki wjezdzajej do rzeki Tanew, jak dobrze
poznałem. Państwo z dykty
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 26.07 23:00
 
Państwo z dykty

Nie tylko. To ludzie tworzą popyt na takie atrakcje. Są ludki, buraki,
którzy lubią takie rozrywki i wali ich jakie są ich skutki dla przyrody.
Taki typek kupuje swojemu dziecku quada na raty a potem sam nim
napierd... po lasach. Ludziom już nie wystarczy zwykły spacer, musi
być "qva adrenalina" i dużo hałasu.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 27.07 08:19
 
Trudno żeby wszystkie osoby w kraju miały identyczną wrażliwość na
przyrodę. To nie jest państwo z dykty... Roman, to jest brak edukacji ze strony
środowisk wędkarskich i RZGW. Albo brak pewnych zapisów w prawie.

Zasadniczo jeśli RZGW dało w użytkowanie obwód rybacki jednemu
podmiotowi to powinno zakazać robienia sobie toru dla quadów w tym
obwodzie. Z drugiej strony sprawa nie jest oczywista, bo czy zakazane są
brody rzeczne? Sam widziałem takowe na Kaczawie z którego korzystają
mieszkańcy. Obok jest mostek dla osobówek ale... ciągnik rolniczy jedzie
brodem. Inna sprawa ciągnik który jedzie w pole a inna sprawa quad który
jeździ w tę i z powrotem.

Problem quadów w terenie unikalnym środowiskowo to raczej temat do
rozwiązania lokalnie przez Lasy Państwowe i RZGW na wniosek
przyrodników, wędkarzy, ornitologów. Wędkarz chodzi cicho i raczej spokoju
doliny rzeki nie zaburza.

Z lotu ptaka (samolotu) tego nie da się naprawić.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 27.07 09:14
 
Roman, to jest brak edukacji ze strony
środowisk wędkarskich i RZGW. Albo brak pewnych zapisów w
prawie..


To jest brak edukacji ze strony Państwa. Dzieci i młodzież uczy się
pierdafonów o płonących krzewach i limesach funkcji
hiperbolicznych zamiast co drugą lekcję przyrody pójść nad rzekę, do
lasu, na łąkę i pokazać jak to działa. Gwarantuję, że jak młody
człowiek zobaczy osobiście tracę się strzeble na płyciźnie to za 10
czy 15 lat nie wjedzie w to miejscem quadem.
RZGW nie dość, że nie może i nie powinno nikogo edukować to
jeszcze samo takiej edukacji pilnie potrzebuje.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus