|
Panie Piotrze !
Zgadzam się – chodzi nam o to samo.
Aby wędkarze u nas mieli gdzie i co łowić.
Kolega Jerzy , chce reformować PZW w sposób , który wg mojej oceny jest tylko utrwalaniem starych struktur PZW- apelując głownie do sumienia społeczności wędkarzy o zaangażowanie w pracę na rzecz związku, zmieniając mentalność całej społeczności wędkarskiej co ma zagwarantować sukces planowanego przedsięwzięcia.
Panie Andrzeju,
Wprawdzie pisze Pan do Piotra, ale głównie o mnie, więc pozwolę sobie skomentować.
Przede wszystkim dziękuję za wreszcie wyważony tekst. Proszę jednak o więcej zrozumienia tego, o czym piszę, bo z nieporozumień biorą się opinie.
Mógłbym powiedzieć, że „efekty świadczą najlepiej”, co napisał Piotr powyżej, ale chciałbym uzyskać zrozumienie dla tego, skąd te efekty się wzięły. A wzięły się z tego, co Pan kwestionuje.
Wszystkie moje działania prowadzą do zmian, a nie do utrwalania. Nie chodzi o „pracę na rzecz związku”, ale o pracę związku, czyli wędkarzy – członków związku, niezależnie od pełnionych funkcji, na rzecz wędkarstwa. Na tym polega istota funkcjonowania stowarzyszeń.
Problem, wcale nie błahy, ani nie „akademicki”, leży w znaczeniu słów i w wynikających z tego postaw. Zarówno Pan, jak i Rzecznik ZG PZW, traktuje „związek” jako niezależny byt, od którego członkowie są oddzieleni. A to ludzie stanowią o funkcjonowaniu organizacji, niezależnie od tego czy będzie to stowarzyszenie, spółdzielnia, przedsiębiorstwo, spółka akcyjna czy inna struktura tworzona przez ludzi. To ludzie są największym kapitałem każdej organizacji.
Tymczasem zasadniczym nieporozumieniem między nami jest to, że ja opieram funkcjonowanie stowarzyszenia na aktywności jego członków. To oni tworzą stowarzyszenie, albo go nie tworzą. Nadają sens wszystkim strukturom, funkcjonując w nich „jak to napisane”, albo sprawiają, że działają one w sposób bezsensowny, kiedy tylko udają.
Dotychczasowe działanie PZW na modłę organizacji społecznej, rozdającej przywileje członkom, prowadzi do bankructwa. I nic tu nie zmienią kwestie struktury.
Wielu wędkarzy widziałoby chętnie pewnie lokalne kluby, oddzielne, funkcjonujące jak prywatne, indywidualne przedsięwzięcia, oddzielone od siebie. Ja to uważam za błędne podejście. Moim zdaniem posiadana przez nas ogólnokrajowa organizacja jest wartością, której nie warto niszczyć, ale którą warto przebudować w sprawne stowarzyszenie. Ale tylko ludzie mogą to zrobić. Żadne nakazy „ z góry”. Tylko kształtowanie „od dołu”, tak jak to zrobiliśmy w Krośnie, czy jak robią to Koledzy w innych miejscach.
Różnimy się też w ocenie naszego „społeczeństwa”. Uważam, że utraciło ono w swojej masie zdolność wspólnego działania, zdolność rozumienia podstawowych zagadnień, zdolność postępowania zgodnie z realna oceną rzeczywistości, jak i samą zdolność oceny rzeczywistości też. Wiele toczy się w sferze wyobrażeń, a nie realiów.
Gdyby tak nie było to nie mielibyśmy takich mas ludzi wierzących, że za 100 zł rocznie od osoby da się utrzymać dobrze funkcjonujące łowiska. Jeszcze zatrudniając ludzi, którzy to zorganizują, przypilnują i zapewnią wszelką inną obsługę.
Gdybyśmy mieli sprawnie funkcjonujące społeczeństwo, to nie byłoby tyle oburzenia na rozdźwięk między oczekiwaniami (nierealnymi z gruntu), a doświadczeniem codziennym.
Są grupy ludzi sprawnych, rozsądnych, rozumiejących rzeczywistość i konieczności, postępujących zgodnie z tym rozumieniem, grupy, w których my się znajdujemy. Ale one wymagają poszerzenia, rozpowszechnienia, a cała masa podstawowych kwestii wymaga uświadomienia i przekazania pozostałym.
Również wierzę, że są jednostki kierujące się szlachetnością, przyzwoitością, rozsądkiem, co przekłada się na zachowania odbierane jako zachowania społeczności. Ale takie jednostki muszą dominować w społecznościach, żeby społeczności były razem przyzwoite. Raczej tego nie widzę. Choćby w społeczności wędkarzy, którzy wciąż chcą otrzymywać poniżej kosztów wytworzenia. Patrząc na gotowość wielu do naginania rozsądku dla własnych korzyści.
Nie sposób porównywać WOŚP, cokolwiek by o tym zjawisku sądzić, która działa wyłącznie na rzecz innych, w mocno emocjonalnych ramach, podsycanych sprawną machiną medialną, z funkcjonującymi dla własnej korzyści wędkarzami, co mówią sami wprost, a co artykułuje też Rzecznik ZG PZW.
Zgadzamy się w sprawach dotyczących określania celów, sposobów ich osiągania, przywództwa itp. itd. Ale to kwestie techniczne. Sądzę, że zgadzamy się też w kwestiach ekonomicznych, bo tu nie może być inaczej. Bilans musi wyjść „na plus”, żeby firma działała i nie była zagrożona bankructwem. A żeby wiedzieć gdzie się jest ekonomicznie to trzeba liczyć. Nie można „zaklinać rzeczywistości” mówiąc, ze coś się da zrobić, jeżeli wiadomo, że się nie da.
Stowarzyszenie działa jak firma. Tylko firma uprzywilejowana, bo działająca ”non profit”, dla dobra publicznego, opierając swoją działanośc na pracy członków. Stowarzyszenie działa nie dla samego siebie, nie dla członków, ale właśnie dla publicznego dobra, w których to ramach mieszczą się i członkowie stowarzyszenia. I o nadanie PZW charakteru prawdziwego stowarzyszenia tak na prawdę chodzi. Tam, gdzie Koledzy to rozumieją, dochodzi do takich zmian. Jak w Krośnie, czy w innych okręgach, podobnie działających. Zawsze jest pole do usprawnień, doskonalenia, rozszerzenia aktywności, ale dochodzi do zmian jakościowych, istotnych, ważnych. Nie dostrzega tego tylko ten, kto nie chce dostrzec.
Chętnie posilę się szklaneczką dobrej whisky, równie chętnie postawię drugą. Ale pewnym warunkiem jest uzyskiwanie wsparcia w dokonywaniu zmian od różnych środowisk, a nie mnożenie przeszkód. Rozumiem, że można mieć różne wyobrażenia, ale trzeba je realizować, albo pomagać w realizowaniu innym. W innym przypadku będziemy mieć wciąż „polskie piekło”, w którym ktokolwiek chcący wydostać się z kotła zostanie ściągnięty na powrót do smoły przez tych, którym wydaje się, że wyłazi „nie tak”, a którzy sami wyleźć nie chcą.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
PS. Osobno pozwolę sobie dołączyć, dla zainteresowanych, nieco wypowiedzi w ramach przekazu do szerzej pojętego PZW i widocznych efektów tego „szkolenia z podstaw”. Niech to służy za wstęp do programu.
|