|
Otóż w odpowiedzi na post Łukasza Jurczyka, różnica jest takowa : używając "metody" możesz łowić nie tylko
na zawodach, ale także trenując. Warunki są dwa : po pierwsze musisz posiadać licencję, Po drugie obowiązuje
absolutny zakaz zabierania złowionych ryb. Dla mnie to o tyle logiczne, że przecież trzeba jakoś trenować, skoro
jest to metoda dopuszczona na zawodach. I rzeczywiście - jak pisze Pan Adam Sikora, jest to metoda finezyjna,
choć niezbyt muchowa. Jeśli tylko zostanie zachowane określenie zakazu zabierania ryb , przy użyciu tej wielce
skutecznej metody to ja nie mam nic przeciwko.
P.S.: Zastanawia mnie dlaczego takie larum podnosi się w sprawie używania długiej żyłki, nikomu zaś nie
przeszkadzają w RAPR skandalicznie wysokie limity - 3SZT!!! i dlaczego do tej pory nie doczekaliśmy się
widełkowych wymiarów najbardziej zagrożonych gatunków , takich jak potokowce i lipienie.
I tak jak napisał gdzieś niżej Ruki, drogi Tonkinie - to nie metoda , to ludzie bez wyobraźni wyrybiają polskie rzeki.
Tradycja - piękna sprawa, pod warunkiem, że nie wszyscy obligatoryjnie będą zmuszeni się stosować do jej
zasad :)
|