|
UW może być skontrolowany przez NIK i zapytany na przykład, dlaczego nie wymaga budowy przepławek na zaporach. Albo dlaczego nie kontroluje użytlkowników. Ale UW kontroluje. Jurek Kowalski ma o tyle rację, że kontrola nie zastąpi rozumnego działania. Tym bardziej, że kontrola dotyczyć może jasnych, obowiązujących kryteriów, a te są durne, o czym staram się kolegów przekonać od dłuższegfo czasu. Cała dyskusja o zarybieniach jest zupełnie niecelowa, tak jak niecelowe jest głosowanie ilości zarybienia i jego asortymentu oraz głosowanie nad jakością wody i łowiska, choćby było najbardziej demokratyczne.
Dopóki nie będziemy wiedzieli ile ryb łowią wędkarze na wodach PZW w podziale na obwody i nie będzie to monitorowane corocznie - doputy nie będziemy wiedzieli czy nasze pieniądze fachowcy wydali celowo. U mnie przeciętny muszkarz łowi jednego półkilowego pstrąga dziennie (od 0,85 do 1,22 w zależności od roku). A ile łowi się na dolnej Rabie? Ile na górnym, a ile na dolnym Dunajcu? To są temnaty do dyskusji, planowania i kontroli wewnątrzzwiązkowej. A NIK da wniosek znany: złodziei ścigać, a ustawy zmienić, żeby były lepsze. Może nową ustawę rybacką z zapostuluje z klauzulą o demonopolizacji. Albo odkryje coś niezgodnego z dyrektywą unijną. A my dalej nie będziemy wiedzieli gdzie są ryby do złowienia, bo nie jest to przedmiotem jakiejkolwiek dyskusji czy wymiany informacji związkowej. Kto nie wierzy, niech zadzwoni do swojego okręgu i zapyta, gdzie ma jechać na lipienie, żeby złowić komplet nawet po to żeby go wypuścić.
|