|
Ostatnio co rusz czytam na FF: zmarł Kolega X, zmarł Kolega Y, trout master pisze post pt.
"Przemijanie", na FB wspominki o Dunajcu z lat 60-70 ub. wieku, PZW w rozsypce, różowy koniec
Raby, śmierć Odry...
To wszystko plus wyniki moich obserwacji zaprowadziło mnie do pytania: czy rok 2022 w praktyce
zakończył historię klasycznych wód PiL w naszym kraju?
Ktoś zapyta: z rybami już tak jest, że raz jest ich więcej a raz mniej, jak to w przyrodzie więc, skąd ten
pomysł?
W tym roku, po 7 latach "rządzenia" przez (i tu powstrzyma się od epitetów) grupę trzymających
władzę chyba każdy wędkarz, za sprawą katastrofy ekologicznej na Odrze, dowiedział się jak działa
główna instytucja zarządzająca naszymi wodami czyli WP. Znane są też losy zdymisjonowanego
Prezesa WP, który po dymisji trafił na kierownicze stanowisko do instytucji badającej właśnie tę
katastrofę. W tzw. międzyczasie WP zaczęły proces przejmowania wód będących pod zarządem
PZW, w którym to związku, lub bądźmy bardziej precyzyjni, niektórych Okręgach, już od lat afera
goniła aferę a skala niegospodarności i arogancji zadziwiała. Nie twierdzę, że WP jest
odpowiedzialne za koniec naszych wód PiL ale poziom niewiedzy, nieróbstwa i braku wizji w tej
instytucji nie daje najmniejszej nadziei na odbicie się od dna. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości co się
stanie z naszymi wodami PiL jak WP "odbiorą" Okręgom w Nowym Sączu i Krośnie Dunajec, Poprad i
San?
Ale do rzeczy. W tym roku postanowiłem mniej łowić a więcej obserwować i aktywnie zbierać dane nt.
naszych wód PiL i oto moje przemyślenia. Najbardziej spektakularnym zjawiskiem pokazującym skalę
upadku jest, trwający już kilka lat i wyjątkowo dobrze zaznaczony w 2022 kolaps populacji głowacicy
w Sanie. Pisaliśmy o tym tu na forum, temat podjęły też czasopisma wędkarskie, więc nie będę się
powtarzał ale zniszczeniu uległo coś wyjątkowego w skali nie tylko kraju, zapewne w wyniku splotu
wielu czynników naturalnych jak i bezpośrednich działań ludzkich. Równolegle albo nawet
wyprzedzająco następował upadek populacji pstrąga i lipienia w tej rzece, pomimo trwającej już wiele
lat całorocznej ochronie lipienia. Za lipieniem nie chodzę już od wielu lat, po prostu odpuściłem
temu wymierającemu gatunkowi, ale obserwuję wodę, rozmawiam z ludźmi i czytam np. relację z
MMP 2022 gdzie: "gdyby organizator nie obniżył wymiaru ryb zaliczanych do punktacji wyniki byłyby
bardzo, bardzo słabe". Przy okazji dziwię się zawodnikom i organizatorom zawodów, że to jeszcze
ciągną. Jak można ze spokojnym sumieniem ścigać się na lipionkach 25cm, podczas gdy gatunek
wypada z naszych wód w zastraszającym tempie? A może w Sanie tworzy tak silną populację, że
ciąganie go do miarki nie szkodzi? Powinno być dokładnie odwrotnie, wyścigi na wpuszczakach a
lipień wyłączony z punktacji. Że jeszcze nikt na to nie wpadł. Niedobitki lipienia w zasadzie kończą się
gdzieś na wysokości Postołowa, a słynące kiedyś ze stad tych ryb płanie Łukawicy i Monasterca są
już puste. Iluzję łowiska ryb łososiowatych podtrzymuje kilka dostaw wpuszczaków pp, co na tzw.
odcinku mięsnym zaowocowało obserwowanymi przeze mnie latem tego roku najazdami amatorów
rybiego mięsa. Cztery, pięć samochodów na II zakręcie to była norma. Przy okazji poległo kilka
fajnych główek, które pobrały przynęty pstrągowe. Aż prosi się o zakaz zabijania głowacic
przynajmniej w czerwcu, lipcu i sierpniu, podczas wakacyjnej presji na to i podobne miejsca. Białej
ryby też nie widać. Myślę, że na Łączkach pod koniec sierpnia, po wyłowieniu wpuszczaków pp, te
dwie głowatki, które jakimś cudem przetrwały letni najazd, pozostały jedynymi rybami na tej
miejscówce. A, o ile przeżyją sezon zimowy (w co wątpię) w przyszłym roku wejdą do Olszanki lub
Hoczewki i dostaną widłami w łeb, jak ich bracia i siostry, które będą na tyle nierozsądne, że pójdą na
tarło do tych potoków.
Dunajec...
Tak na marginesie, jednym z bodźców do napisania tego postu był wspominkowy wpis Przemka P. na
fejsbukowej grupie dot. Dunajca i Białki, o Dunajcu na odcinku czorsztyńskim. Z tamtej rzeki nie
zostało praktycznie nic i dotyczy to również odcinka powyżej Zbiornika Czorsztyńskiego. Skala
degradacji poraża. Woda-syf, w wodzie syfie-syf na dnie, dookoła rzeki-syf, brzegi na górnym odcinku
"wyopaskowane" do zrzygania i to czy potrzeba czy nie, większe dopływy w lecie sączą dosłownie
kilka litrów na sekundę, a te mniejsze już bez wody. I ten wszechobecny smród ścieków bytowych
płynących szerokim strumieniem z turystycznych wiosek i miast Podhala. Niedawno na forum
wyraziłem opinię, że górny odcinek z racji braku wpływu zbiornika zaporowego, z w miarę naturalnymi
procesami, zasilany wodą z topniejącego śniegu powinien stać się miejscem prób przynajmniej
częściowego odtworzenia populacji lipienia dunajeckiego. Dziś chyba nie byłbym już tak odważny. Co
również martwi to praktyczny brak białej ryby na górze. Ostatnie świnki obserwowałem tam gdzieś
około 2007, brzany, brzanki i jelca już nie pamiętam, uklei, piekielnicy, płoci brak, klenie pojedyncze i
ubogie stadka strzebli. Czemu piszę o białej rybie? Bo jest ona chyba lepszym wskaźnikiem stanu
ekologicznego rzeki niż wtłaczane w nią na siłę zarybieniami pstrągi i lipienie. Z kiedyś tętniącej
życiem pięknej górskiej rzeki pozostał smutny i martwy (ś)ciek. Odcinek sromowiecki bez wnikania w
szczegóły jawi się podobnie. Pojedyncze pstrągi z zarybień selektem, policzalne na palcach jednej
ręki głowatki i kilka lipionków na płań z tegorocznych zarybień, po których po zimie nie będzie śladu.
Słynne kiedyś miejscówki, okupowane przez tłumy wędkarzy słowackich i naszych, np. pod
Czerwoną Skałą puste jak studnia. Podnoszone przed przegrodzeniem Dunajca nadzieje na
korzystny wpływ zbiornika na rzekę poniżej zapory, podobny jak w przypadku Sanu i Soliny okazały
się mrzonką. Podobnie jak nadzieje na stworzenie w zbiorniku superłowiska ryb łososiowatych. Przy
okazji kłusowniczo i wędkarsko rozprawiono się z fajnym stadem głowatki, które z terenów
zalewanych przeniosły się w górę rzeki w rejon cofki, a coroczne rzezie szczupaków idących na tarło
stały się tradycją. W tym pieprzonym kraju nic nie może żyć swobodnie i pływać w płytkiej wodzie na
oczach gawiedzi, która zaraz sięga po wędki, widły, sieci w myśl zasady "chłop żywemu nie
przepuści". Niby to już odległa historia, ale piszę to po to by nie robić sobie jakichś wielkich nadziei
związanych z wprowadzeniem całorocznego zakazu zabijania głowacicy w wodach NS. Co się
uchowa to wytłuką głównie miejscowi na tarle.Na dole, jedynie okresowe zarybienia dorosłym
pstrągiem i OeSy, działające jak kroplówka na sąsiadujące odcinki rzeki pomagają utrzymywać ułudę
żywej wody, która w istocie jest karykaturą górskiej rzeki. Przy czym efekt kroplówki dość szybko się
kończy. Mówi się, że przegrodzenie rzeki w Niedzicy zniszczyło Dunajec, jako łowisko PiL ale czy aby
na pewno całą winę ponosi zapora? Przecież są na świecie dziesiątki przykładów tzw. tailwaters,
które są jednocześnie łowiskami premium ryb łososiowatych. Coś tu nie gra.
Poprad. Ostatnio czytałem w WW opowiadanie o złowionym w tej rzece komplecie 5 sztuk lipieni w
niedługim czasie. Super. Problem w tym, że to był numer z 87 roku. Po 35 latach myślę, że nic z
tamtych stad nie zostało. Nie widziałem lipieni w tej rzece od lat i nie słyszałem o ich złowieniu. Z
pstrągiem tzw. dzikim (jakkolwiek to rozumieć) jest podobnie, jedynie kilka transz
wpuszczaków ratuje obraz tej rzeki, która nota bene nigdy nie była superłowiskiem pstrąga. Ale tu
przyczyny degradacji leżą gdzie indziej gdyż Poprad nie posiada zapory na swoim biegu. I choć z
tych trzech, jak je nazwałem, klasycznych rzek pstrągowo-lipieniowych Polski, Poprad wydaje mi się
najzdrowszy, czego dowodem mogą być ciągle niezłe stada białej ryby, to pomiary temperatury wody
w zasadzie odbierają resztki nadziei na lepsze jutro. Jak pisałem przy innej okazji w sierpniu tego
roku zmierzyłem kilkukrotnie temperaturę wody na odcinku Piwnicznej z wynikami 26-27stC i nie były
to najgorętsze dni lata. Myślę, że w najgorszym czasie dochodzi do 30 stC.
Raba, Skawa i Soła. Poza sporadycznymi wizytami na Rabie poniżej Dobczyc, która w tym roku
zaliczyła pierwszy poważny krok na równi pochyłej w dół przy aktywnym współudziale WP, od lat nie
odwiedzam tych rzek (choć pamiętam chmary lipieni Skawie, o których nawet nie chcę wspominać by
się nie wk....), więc nie wypowiadam się. Może ktoś z Was, lepiej zorientowany opisze jak to tam
wygląda.
Powyższe wypociny napisałem w jednym celu: oczywiście zapraszam wszystkich do dyskusji ale po
cichu liczę na odpowiedź na poniższe pytanie ludzi z ogromną wiedzą na poruszane tu tematy i
bezpośrednio zaangażowanych w gospodarkę na wodach PiL czyli Panów Jeleńskiego, Ciosa,
Koniecznego, Jacha, Romka Cyfry, hi-towera.
Czy jest coś, co powinno się wydarzyć w sensie realnych, możliwych do przeprowadzenie działań by
powstrzymać wymieranie wód PiL?
Pozdrowienia
|