|
Wędkarstwo pozbawione brań, pozbawione ryb, staje się również pozbawione sensu i na
naszych oczach nieuchronnie zamienia się w kolejny mit. Te całe, mające niezapomniany
klimat oraz zimową scenerię, otwarcia sezonów trociowych z rybami, których spore ilości
,,pompowano” dzięki zarybieniom, komplety okazałych pstrągów potokowych ,,nie-
Duńczyków”, pięknych r o d z i m y c h pomorskich kardynałów, oprawa ,,naukowa” w
postaci rozpalającej wyobraźnię wędkarską opowieści o rachitycznych, nigdy nie
istniejących, aczkolwiek samo-rekrutujących, ,,populacjach” łososi w Słupi, Drawie, czy też o
rzekach, gdzie ryby występowały w ilościach większych niż śladowe, stają się opowieściami
z zamierzchłej przeszłości, przekazywanymi już niedługo młodszym, którzy ten świat znać
będą tylko, z najczęściej wyidealizowanych przekazów ustnych i ,,literackich” też. Takich, w
których z upływem czasu na 1 chwilę złą, przypadało 10 chwil dobrych, a fikcja miesza się z
czymś, co posiada pewne, trudne do wychwycenia, znamiona prawdy.
Pomorskie rzeki zostały dobite, nie ma już w nich miejsca dla ,,dzikich” ryb i w związku z tym
najzwyczajniej w świecie przestały nadawać się do uprawiania wędkarstwa. A ponieważ
nakładają się na to postępujące zmiany klimatyczne, to nikt, nic na to już nie poradzi.
|