|
Czasami mam podobne spostrzeżenia.
Jadę nad wodę, raz, drugi, trzeci. Raz z braniami, raz bez. Różnie to bywa, Często w te same miejsca. Raz są ryby, raz ich nie ma. Wtedy siadam na kamieniach na brzegu czy w wodzie i myślę, że one tam są tylko ja jestem do dupy. Bo nie wyczuwam co one chcą.
Potem zwykła rozmowa z kimś mądrzejszym ode mnie i wychodzi, że mam za mało wiedzy żeby być zawsze dobrze przygotowanym.
O składkach pisać szkoda, po polityce zarybień czy w ogóle funkcjonowaniu rzek szkoda teraz pisać. Jest wiele składowych na które nie mamy wpływu.
Pamiętam, jak przeprowadzałem z pewnym znanym kolegą po kiju wywiad, i powiedział, że jego marzeniem są łososie w Krakowie...
Marzenia są fajne...
|