|
Łowię głównie na spinning, a na muchę musiałem się nauczyć tylko z tego powodu, że zabrania się spinningowania na wodach gdzie są pstrągi. Nie mówię że to nie frajda, ale choćby sam wydatek na podstawowy sprzęt w granicach 3 tys zł w 1 rok to sporo dla osoby, która lubi łowić pstrągi. Wydatek, którego nie trzeba by ponosić z konieczności, gdy się chce złowić pstrąga.
Uważam, że przy dobrym regulaminie nie byłoby żadnych problemów, poza oczywistym problemem psychicznym mucharzy, którzy za wszelką cenę chcą być "elytą". Łowienie spinningiem na wodach górskich z użyciem pojedynczego haka bezzadziorowego lub kotwiczki nie większej niż 10 czy 8 w zupełności wystarczająco uchroni ryby. W mojej 2 letniej muchowej "karierze" podhaczyłem więcej ryb nimfą niz przez poprzednie 15 lat spinningiem. Pstrąga nie podhaczyłem spinningiem nigdy. Zdarzyła się brzana w górskiej wodzie niestety, ale za płetwę więc do wody wróciła OK.
Więc szkodliwość spinningu dla ryb włóżmy między bajki i zajmijmy się szkodliwością spinningistów dla muszkarzy.
Jest taki przypadek, że łowiąc naprzeciw siebie spinningista może walnąć w czoło mucharza główką jigową, albo mu poszarpać tym neopreny, albo zahaczyć błystką o sznur. Innych przypadków "przeszkadzania" przez spinningistów nie ma, chyba że muszkarz nie stosuje regulaminowej odległości 50m a potem narzeka że mu ktoś zahaczył sznur. . Natomiast będąc na łowiskach gdzie obie metody obowiązują, rzadko spotkałem się z kulturą muszkarza, która nakazywałaby mu wyjść z wody 20m powyżej i wejść do wody 50m poniżej spinningującego. Nie. Oni zwykle muszą wpieprzyć się do wody w dołek, który się obławia woblerem i wypłoszyć ryby :)
Czy spinning jest skuteczniejszy? Teraz, gdy łowię i tak i tak, śmiem twierdzić że co najwyżej może być bardziej selektywny dla dużych ryb.
Czy łowienie muchówką z użyciem przyponu z żyłki 6 - 7 m różni się czymś od łowienia spinningiem? Albo zamiast sznura używa się coś podobnego do plecionki? Już nawet ominięto regulaminowy obowiązek używania sznura.
Więc nie mówmy znów o nieporządanej metodzie, mówmy o nieporządanych nad wodą chamach, których odsetek jest taki sam wśród mucharzy i spinningistów.
Poprzez to, że wywala się spinningistów i "przepływankowców" z wody, sami sobie obcinacie kasę z licencji i tworzycie antagonizmy. Zupełnie niepotrzebnie, bo i jedni i drudzy i ci trzeci też, się na tej samej wodzie zmieszczą, pod warunkiem że wykazują minimum kultury albo ktoś potrafi napisać dobry regulamin i pilnować jego przestrzegania. Mnie w niczym mucharz na wodzie nie przeszkadza, ani facet ze spławikiem łowiący klenie czy brzany czy co tam chce na pszenicę czy serek. Byle ryby były, to se każdy połowi. A jak ryb nie ma albo cienki wędkarz, to wtedy są wymyslane problemy i animozje między wędkarzami.
|