|
Dzięki Staszku.
Nie pisałem o wsiedlaniu lipieni do Sanu w latach 50tych. To Romek. Ale próby dotyczące zlewni Wisłoki były. I
wspomnienia są prawdziwe. Zarybienia pewnie za sprawą wędkarzy. Mogły nie być udokumentowane. A ludzie w
okresie powojennym byli często jeszcze mentalnie "przedwojenni". Zwłąszcza w Galicji. To nie "Królestwo" ...
Co do pstrągów w Sanie, to rozumiem, że nie znalazłeś źródeł pisanych o nich ... ale jestem przekonany, że były,
skoro były w dopływach Sanu. Mogły byc nawet rodzime. Powstanie zapór i schłodzenie wody pomogło im
zapewne w żnalezieniu dobrych warunków do życia. Wówczas zarybienia nie były aż tak powszechne i pożadane.
San był zostawiony tak trochę "sam sobie" ... W końcu głowacice, a to przecież łososiowate, o duzych
wymaganiach termicznych i tlenowych, występowały w szczytowym okresie aż w okolicach Przemyśla, a to
daleko poniżej zasięgu oddziaływania zimnej wody ze Zwierzynia.
Pamiętam też, że mojego pierwszego pstrąga w życiu złowiłem w Wisłoce, daaaaleko poniżej dolnej granicy
występowania "na papierze", bo w okolicach Brzostku. Pstrągi były tam w Wisłoce, bo występowały we wszystkich
dopływach i stamtąd bywało, że schodziły do głównej rzeki. Nikt tych dopływów nie zarybiał pstrągami, więc
domniemywam, że były rodzime...
Pozdrawiam serdecznie
Jurek
|