|   | 
      
      W latach 50. o 60. nie było żadnych zespołów  gospodarki rybackiej. Tym się zajmowali 
 pracownicy 
 PZW (w tym z wykształceniem ichtiologicznym), którym przez długi czas przewodził J. Paladino w ZG 
 PZW.
 Gdy powstało PZW to praktycznie wszystkie jeziora (poza tymi najmniejszymi) przejęły PGRyby, a 
 rzeki przekazano w użytkowanie PZW (bo rybakom zawodowym z zasady nie opłacało się łowić w 
 rzekach, poza tymi największymi, np. na Wiśle, Odrze i Narwi (były tam spółdzielnie rybackie, które z 
 czasem się rozwiązały, bo nie było co łowić, a ryby śmierdziały i nie nadawały się do konsumpcji; 
 najdłużej utrzymały się spółdzielnie w dolnych odcinkach Wisły i Odry).
 
 W sumie nie przypominam sobie wykorzystywania darmowych rąk do pracy.
 
 Dla uzupełnienia
 
 Spółdzielnie zaczęto likwidować i tworzyć PGR-y już w latach 1948–1949. Zabierano im ośrodki 
 zarybieniowe, które wcześniej otrzymały i wyremontowały. Rugowano je z wód. Proces ten trwał do 1951 roku. Natomiast 
 jeśli brać pod uwagę Centralę Rybną, likwidacja spółdzielni rozpoczęła się jeszcze wcześniej – w tym 
 przypadku dotyczyła głównie eliminacji handlu rybami prowadzonego przez spółdzielców. Była to 
 część szerszej walki o kontrolę nad handlem, w której kluczową rolę odgrywał Hilary Minc.
 
 Jeśli chodzi o zarybienia w latach 50., były one finansowane z opłat wnoszonych przez wędkarzy i 
 resztki rybaków  ze spółdzielni (składki na ochronę i zagospodarowanie wód). Środki te formalnie 
 trafiały do Wojewódzkich Rad Narodowych (WRN), które następnie, w ramach zadań zleconych, 
 przekazywały je Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu (PZW) na realizację zarybień. Ale formalnie to 
 WRN prowadziły akcje zarybieniową - (współudział PZW tak zapisano w materiałach PZW z 1956 r) 
 Była to w praktyce darmowa siła robocza i przykład centralnego planowania.
 
 Ponadto wędkarze płacili za kartę wędkarską oraz składkę członkowską – podobnie jak dzisiaj w 
 PZW. Dodatkowo obowiązywały różne opłaty, np. za regulamin połowu ryb. Przed powstaniem PZW 
 regulaminy te wydawały związki rybackie (przynajmniej na terenie KTR – 1947).
 
 Model finansowania zarybień w dużej mierze opierał się na wcześniejszych rozwiązaniach. Składki 
 na Fundusz Ochrony Rybołówstwa (FOR) oraz część czynszu dzierżawnego trafiały do funduszu 
 ochrony rybołówstwa, a związki rybackie (np. KTR) realizowały zarybienia w ramach zadań 
 zleconych. Jeszcze przed wojną tylko niewielka część środków z tego funduszu była faktycznie 
 przeznaczana na zarybienia.
 
 Jak po 1950 roku rozdzielano wpłaty ze składek na ochronę wód – tzn. ile faktycznie trafiało na 
 ochronę i zagospodarowanie wód nie sprawdzałem matematycznie, ale niewiele. Warto również 
 pamiętać, że przez długi czas zarybienia były podporządkowane celom aprowizacyjnym, np. hodowli 
 łososia. Zarybienia te spadały ale do połowy lat 50 stanowiły gro środków - w praktyce wędkarze 
 finansowali zarybienia łososi  - które teoretycznie mieli łowić rybacy w Bałtyku.
 
 Trzeba mieć na uwadze, że w latach 50. nadal obowiązywały kontyngenty – choć nazywały się 
 inaczej. O niczym nie decydowali wędkarze, rolnicy ani rybacy – decyzje podejmowali urzędnicy, 
 których zadaniem było realizowanie założeń planu sześcioletniego, zakładającego m.in. wzrost 
 produkcji ryb.
 
 
 Tu zarybienia z 1954 cała Polska oprócz PGR (lipienia brak) w zarybieniach ujęte zarybienia na 
 wodach spółdzielni. Z dzisiejsze perspektywy - w tamtym czasie nie prowadzono zarybień  
 
 łosoś troć  narybek letni . 1 472 120 sztuk,  jesienny 123800 szt
 pstrąg potokowy . » letni 1 142 500, jesienny 73000 szt
 pstrąg tęczowy » letni 981000, jesienny (palczak) 201 000 szt
 sandacz jesienny „ 63 000 szt.
 sandacza ikra zapłodniona „ ko. » 19 200 000 szt
 karp jesienny 13 054 kg
 karp kroczki 26 740 
 szczupak wylęg 17 210 000 szt
 karaś kroczki 7.000 g
 lin narybek i kroczki 10 000 kg
 okoniopstrąg 680 kg							 
			 |