f l y f i s h i n g . p l 2024.09.19
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Gospodarka leśna a retencja . Autor: Forest-Natura. Czas 2024-09-19 01:33:51.


poprzednia wiadomosc Odp: Najbardziej spektakularne porażki... : : nadesłane przez Maciej Wilk (postów: 94) dnia 2024-07-30 15:55:47 z 195.43.143.*
  Jakoś mnie te Pana wywody nie przekonują.

Ale dobrze, że chłopaka nie szkoli Pan na rybaka, wtedy mógłby Pan prądem ryby kopać i ich nie zabierać,
wystarczyło by aby agregat który Pan do treningów używa nie spełniał wymogów rozporządzenia. (jak by Pan ściągnąl tę siatkę z podbieraka, to ni jak ryb by pan nie był w stanie pozyskać tym narzędziem do trenowania. Ta sama
logika.
Dlaczego na muchę z trzema haczykami (muchami) Pan nie łowi, Partridge jakieś 20 lat temu miał w ofercie takie haczyki
z kulką na grocie, nie dało się tym skaleczyć ryby, a więc definicji haczyka wędkarskiego by nie spełniały z
ustawy (a nie tylko kretyńskiego rozporządzenia ministra).

Art. 8. 1. Zabrania się połowu ryb:
8) narzędziami kaleczącymi, z wyjątkiem sznurów hakowych, pęczków hakowych,
haczyka wędki i harpuna kuszy;

Wg. Pańskiej logiki nie tylko chłopak ale i Pan mogli by łowić ryby bez zezwolenia.

Pozdrawiam,
Maciej
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [8] 30.07 16:12
 


Wg. Pańskiej logiki nie tylko chłopak ale i Pan mogli by łowić ryby bez zezwolenia.


przepraszam, nie łowić, a trenować rolkę.

Pozdr Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [7] 30.07 21:47
 
Zastanawiam się czy nie zadać pytania właścicielowi wody czyli Wodom Polskim lub RZGW
jako postawionym wyżej nad dzierżawcą obwodu rybackiego. Jak to jest z dostępnością do
wody bez prawa łowienia ryb (brak przynęty). Po przytoczonych tutaj przez Pana
interpretacji prawa myśle że dla swojego spokoju sumienia i wrodzonej uczciwości to zrobię.

Inna rzeczą jest że użytkownikiem obwodu San o którym piszę, jest PZW do którego należę
bez przerw od 1981r. wiec o odpowiedź z ich strony dotyczącą możliwości spaceru z
dzieckiem po wodzie z wędką się nie obawiam. W końcu płacąc składki przez ponad 30 lat
sam jestem jakby użytkownikiem rybackim tej wody. Zwłaszcza ze względu na udzielanie się
od lat dla Związku, wody i ryb.
W ostateczności wędkę mogę zostawić w domu a dzieciaki niech się cieszą spacerkiem i
obcowaniem z przyrodą. W najgorszym razie nie zobaczą ryb i szybko, jak wielu w ich
wieku, zniechęcą się do wędkarstwa.

Pozdrawiam.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [6] 31.07 12:22
 
Zastanawiam się czy nie zadać pytania właścicielowi wody czyli Wodom Polskim lub RZGW
jako postawionym wyżej nad dzierżawcą obwodu rybackiego. Jak to jest z dostępnością do
wody bez prawa łowienia ryb (brak przynęty).


Niech Pan pyta. Choć nie wiem czy Pan dobrze wskazuje adresata, Wody Polskie nie są właścicielem
wody, a jest nim Skarb Państwa. Więc umowę mamy ze Skarbem Państwa w imieniu którego umowę
podpisał Dyrektor RZGW, ktoś podpisać musiał. Natomiast rybactwo podlega pod ministra rolnictwa, to on
jest odpowiedzialny za jego kształt jego na publicznych wodach płynących.

Jak Pan będzie pytał, to niech pan zapyta czy nie mogli by wystąpić ze stosowną inicjatywą i przywrócić w
przepisach karnych do ustawy zakaz przenoszenia na terenie obwodu niepakowanego sprzętu
wędkarskiego bez posiadanie posiadania zezwolenia na połów. Kiedyś był taki przepis (ustawa z 1932),
usunięto go w czasach PRL, a teraz mnożą się różnego rodzaju sportowcy co chcą sobie bez zezwolenia
połowić, porzucać, potrenować rolkę bez zezwolenia i jest z tym problem.

W końcu płacąc składki przez ponad 30 lat
sam jestem jakby użytkownikiem rybackim tej wody. Zwłaszcza ze względu na udzielanie się
od lat dla Związku, wody i ryb.


Pan nie jest jakby użytkowaniem, czerpie pan korzyści z płacenia składki i udzielania się politycznie w
zwiazku to co innego. To nie pieniądze czy polityka dają miano bycia użytkownikiem. Miano to daje praca.
Dla Pana te ryby co Pan chce sobie tym strimlem po przeganiać to ryby skarbu państwa, a więc i Pana. Dla
użytkownika, który te ryby dogląda, dba i je chroni, te ryby to owoce jego pracy, które tylko pływają w
wodach skarbu państwa. Im więcej użytkownik włoży pracy tym te owoce będą dla niego cenniejsze
niezależnie od wyceny rynkowej.

Użytkownikowi bardzo trudno jest rozstać się z owocami własnej pracy, ale chciałby się owocami swojej
pracy pochwalić. Pan więc myśli, że użytkownik coś tam Panu dla zysku sprzedaje bo klient nasz Pan, a
użytkownik jedynie Panu pozwala skosztować te owoce, aby się nimi pochwalić i móc się cieszyć jeszcze
bardziej że Pan się cieszy z owoców jego pracy. Pozwala więc skosztować ale o tyle o ile nie zagraża jego
dotychczasowej pracy. Jak Panu nie smakują to nie ma problemu, niech Pan siedzi w domu, albo idzie
gdzie indziej.
Pan myśli, że chłopaki nad Sanem czy Kazek i inny nad Wisłą latają po krzakach w nocy bo Pan jako klient
czy członek związku płaci, a oni chronią tylko owoce swojej pracy, bo oni tą pracę wykonują. Jeśli latają po
krzakach tylko dla pieniędzy czy dla Pana to są zdesperowani albo to zwykli idioci, bo są prostsze i przyjemniejsze sposoby
zdobycia pieniędzy.

Jeśli byłby Pan "jakby użytkownikiem" nie będąc nim faktycznie, a każdy zwykle coś użytkuje (choćby
drzewko czy kwiatek) to jeśli by przyszedł do Pan gościu który by twierdził, że znalazł patent aby korzystać
z owoców pańskiej i szturchać pstrągi strimlem czy stukać po jabłkach kijem bez pańskiej zgody, to by Pan
wiedział co mu posiedzieć.

Pozdrawiam,
Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [3] 31.07 13:56
 
Panie Maćku, jeżeli dobrze Pana rozumiem, to ma Pan na Wiśle problem z osobami nieuczciwymi, które
powiedzmy brak takiego przepisu z czasów PRL, wykorzystują. Teoretycznie trenują bez muchy (czy
haczyka), a w realu łowią ryby. Też bym szukał opcji ukrócenia takiego procederu.
Natomiast z mojej perspektywy jest to sytuacja wygodna, bo np. mam niedaleko mojego biura mały
zbiorniczek, na którym jest fajny podest (z którego akurat nigdy nie łowią, bo jest przy nim super płytko) i
można sobie wziąć taką muchówkę DH po pracy i potrenować jak się ma ochotę, ale też nie muszę w
związku z tym płacić dodatkowej opłaty za to miejsce, w którym nie będę nigdy łowił ryb. No chyba, że
mnie starość dopadnie i będę tam ze spławiczkiem siedział.

Wydaje mi się, że gdyby prosto uregulować tą kwestię, chociażby zakazem posiadania przy sobie
jakiejkolwiek przynęty zaopatrzonej w haczyk (czyli np pudełka z normalnymi muchami, czy nawet
pojedynczej muchy) to jednak można by jakoś to poukładać. Pytanie jak egzekwować, bo zawsze się
może znaleźć sposób na przechowanie takich much powiedzmy w miejscach niedostępnych dla strażnika
;)

Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 31.07 14:17
 
Nie ma czegoś takiego! W spodniach też każdy facet ma narzędzie przestępstwa (gwałt) i
znaczy to co? Że już jest winny? Dopóki nie zostaniesz przyłapany na wykroczeniu nie ma
domysłów. Nie masz ryby w ręku nie łowisz celowo ryb. Nie wisi ryba na haczyku nie jest
lowiona amatorsko jako wędkarz. O przytoczonym wcześniej połowie na podbierak z
prądem nie wspominam bo na to zezwolenia raczej nikt nie wydaje nieuprawnionym
osobom. Ryba w rękach nie wiem jak jest łowiona? W rękach dzieci czy dorosłych
wyciągających ryby spod kamieni lub łapiących je do rąk? Wędkarz może je łowić na zestaw
jaki dopuszcza rozporządzenie. Jeśli nie masz takiego zestawu to albo nie łowisz ryb lub
łowisz je w sposób nieuprawniony. Ale rybę żeby łowić/złowić musi być w ręku. Czy
uwalniana z pętli, pułapki, haczyka, podbieraka, nie wiem czego. Jeżeli ryba nie jest nawet
w pobliżu ciebie, nie jest holowana, wyciągana w nory, stanowiska to nie wiem jakie to jest
łowienie ryb. Niepokojenie może i tak ale nie łowienie. A niepokojenie zwierząt odbywa się
przy każdym kontakcie (bliższym lub dalszym) człowieka z dzikimi zwierzętami. Idąc nad
rzekę płoszę bociana, czapkę, nurogęsi , kormorany, perkozy itp. Idąc do miasta plosze
gołębie, sroki, wróble, wiewiórki; koty, itd, itp. A na polu, w lesie czy jego pobliżu plosze
sądny, dziki, jelenie, wilki i niedźwiedzie. Czy wiec jest płoszenie pstrągów, lipieni czy innych
ryb w wodzie? Celowym działaniem? Nikt nie może mi czegoś takiego zarzucić. Zwłaszcza
na wodach otwartych, a nie zamkniętych prywatnych stawach.
Ryba nie „wisi” na zestawie, nie jest holowana nie ma połowu ryb. Sam atak ryby na
„przynętę” nie jest próba jej zlowienia. Ta to każde dokarmianie zwierząt (w tym ryb)l lub ich
zainteresowanie człowiekiem można uznać za próbę jej pozyskania. Paranoja jakaś.
Patrząc na sarnę, bażanta, żubra też chce go upolować? Bo on widzi mnie, reaguje na mnie
(zaciekawienie, niepokój), odchodzi na bok czy ucieka to ja próbowałem polować na nie?
Paranoja.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 15:34
 
Ustawa rybacka jest spieprzona, w szczególności przepisy karne do niej, co jest niej do bani to dłuższa
historia, w praktyce pisali ją milicjanci i to ci polityczni nie z prewencji więc nie dziwota.
Odnośnie zakazu przenoszenia podałem przepis z ustawy z 1932 r, ale myli się w swych wywodach że czegoś
takiego nie ma jak kara za posiadanie, jest i to w ustawie rybackiej, tylko że jest to źle napisane. (radzę
poczytać)

Co do uprawnień, to Pan wcale nie musi tym strimlem niczego złowić, a wystarczy że ja poczuje że pan może
coś złowić, zagrożenie będzie realne (np. pomyślę że zapnie Pan muchę z hakiem i zacznie łowić) to mogę Pana siłą z wody wyrzucić i
Sąd mnie zwolni, a do pana będę miał roszczenie.

Pozdrawiam
Maciej


Kończą, bo mnie obowiązki gonią.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 14:32
 
Problem jest bardziej teoretyczny niż praktyczny. Raz mieliśmy taką sytuację, że wędkarz zaczął latać ze
strimlem (bez kolanka) i twierdził że może, na szczęście zadzwonił i dał się przekonać, że nie. Inaczej
musiałbym, chcąc nie chcąc, doprowadzić do ukrócenia tego procederu wszelkimi sposobami, nie z uwagi na
straty a szkody, a z uwagi na podważanie moich kompetencji w zakresie połowów w obwodzie.

Nie zamierzam też niczego wprowadzać w regulaminie, bo aby realnie mieć pewność że haczyka nie ma w
majtkach musiał bym postawić obok nich strażnika, a w tym czasie drugi sportowiec już z haczykiem obławiał
by łowisko bez zezwolenia. Póki co nie słyszałem o przypadku że ktoś chciał sobie w obwodzie potrenować
rzuty bez zezwolenia.

Pozdrawiam
Maciej
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 31.07 13:56
 
Będąc członkiem PZW, działając w Związku, wybierając przedstawicieli do władz, którzy
wybierają natomiast człowieka który dba o gospodarkę rybacką „naszych” obwodów czuję
się jak najbardziej właścicielem (częścią) plonów tej gospodarki. Za co wiec w PZW czy
innym Związku są odznaki skoro żaden członek nie może decydować o tym czy jest czy nie
właścicielem tego co „uprawia” i na co płaci? Płaci się zawsze za coś. Jeżeli nie zabieram
ryb, bo za nie (teoretycznie) zapłaciłem, jeżeli obowiązują mnie wszelkie limity i
ograniczenia,jak wiec mam stać na równi z innym członkiem który te prawa wykorzystuje na
maxa? Nie wspominając o ulgach „z odznak” nie wiadomo do co.

W myślistwie opłaty/składki są za co?

Idąc tym tokiem myślenia odnoszę wyraźnie że nie powinienem nawet próbować pytać o
zgodę na wspomniane czynności z dzieckiem użytkownika rybackiego jakim jest PZW
Krosno bo ich zgoda może być też funta kłaków warta.

Porównanie do kwiatów czy użytkownika stawu jest jak najbardziej prawidłowe i mogę sie
chyba z Pana teza zgodzić. Tyle że staw użytkownik sam zrobił, może ma wokół niego swój
prywatny teren podobnie jak hodowca kwiatów. Rzeki natomiast są ogólnodostępne
podobnie jak lasy, góry łąki, pola, itd.
Skoro ja mam sie pytać użytkownika rybackiego (dla przykładu Pana) czy mogę wejść do
wody to takie pytania powinni również kierować inni użytkownicy tej wody. Kajakarze,
tratwiarze, pontoniarze, plażowicze, kąpiący sie, pływający, oraz każdy kto może mieć
kontakt z wodą lub jej brzegiem.
Sądzę że o ile rzeki/lasy nie są prywatne to nikogo nie muszę sie pytać o to o czym
piszemy. I oby jak najdłużej nie były.
W innym przypadku samo przebywanie w pobliżu takiej „prywatnej” wody mogłoby być
rozumiane przez właściciela jako polowanie na coś. W tym przypadku ryby.

Dziękuje za wskazanie kierunku Ministerstwa Rolnictwa.
Myślę że w wolnej chwili nie omieszkam spytać o te kwestie. Choćby przez Posła do Sejmu
RP.

Pzdr.
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 31.07 15:23
 
Będąc członkiem PZW, działając w Związku, wybierając przedstawicieli do władz, którzy
wybierają natomiast człowieka który dba o gospodarkę rybacką „naszych” obwodów czuję
się jak najbardziej właścicielem (częścią) plonów tej gospodarki.


Ależ bardzo dobrze, że Pan się czuje właścicielem części plonów, jak by Pan robił trochę przy tych plonach
popracował to mógłby Pan się dodatkowo poczuć użytkownikiem. Podejrzewam, że Pana by nie wygonili
jak by Pan chciał trochę po uprawiać to pole. Nie wiem czy odznaka by z tego była, może coś innego,
warto spróbować. To, trochę inne uczucie niż bycie tylko właścicielem.

Porównanie do kwiatów czy użytkownika stawu jest jak najbardziej prawidłowe i mogę sie
chyba z Pana teza zgodzić. Tyle że staw użytkownik sam zrobił, może ma wokół niego swój
prywatny teren podobnie jak hodowca kwiatów.


Użytkownik nie musi niczego zrobić sam, on po prostu użytkuje często cudzą rzecz.
Pan myśli, że kwiaty, drzewa też ktoś zrobił sam?

Wie Pan, ja tak trochę obserwuję wody wokół Wisły, jest tam parę stawków gdzie współużytkują je
wędkarze, różni PZW i nie tylko, Ci co tam pracują co do zasady zachowują się podobnie jak to opisałem,
zresztą wszyscy to chyba jakość podobnie czują o których czytałem, myśli Pan, że użytkując rybacko wody
płynące należy zachowywać się inaczej?

Moim zdaniem wielką szkodą jest, że tak wielu w PZW czuje się właścicielami i marzy o odznakach, a tak
mało chce pracować, ale cóż tak to kiedyś stworzono, bo wierzono w socjalistyczne brednie.

Rzeki natomiast są ogólnodostępne podobnie jak lasy, góry łąki, pola, itd.
To rolnikom i leśnikom też chce pan wchodzić w skodę? Np. Siekierką na sznurku drzewa dziobać?, czy
motyczką po miedzy skrobać


Pozdrawiam,
Maciej




 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus