| |
Nie będę się licytować, komu się bardziej przewracają. 
Z grubsza obaj wiemy, w czym tkwi problem. Czy takie jak teraz PZW jest w stanie skutecznie walczyć o przyszłość wód i wędkarstwa? Wspomniałem, że za takim nie jestem. Tu się nie różnimy. Paweł. Akurat dla mnie być w lub poza, to zero problemu. Owszem, mógłbym być poza PZW, ale będąc w nim mam prawo i obowiązek mówić, co mi się nie podoba i domagać realnych zmian na lepsze. Mogę krytykować, bo mam do tego moralne prawo. Mogę podnieść rękę wtedy, kiedy ja chcę. W najgorszym wypadku mnie wyrzucą. Nie wyrzucą. Nie te czasy. Mimo rozczarowań cały czas patrzę w przyszłość z optymizmem. Zawsze byłeś przekonany, że komuna kiedyś upadnie? Nie sądzę, że pół miliona ludzi da się jeszcze długo wodzić za nos garstce zadowolonych z siebie biurokratów. Tylko mnie Paweł nie przekonuj, że małe może więcej.
Czytam takie wynurzenia z przykrością, bo nie różnią się one od lamentów "poddanych" wobec "władzy" w PRL-u. Flaki mi się przewracają od takiego "austriackiego gadania" ...
Będąc w PZW nie tylko ma Pan możliwość mówienia, krytykowania itp. Ma Pan mopżliwośc zarzadzania tymże PZW.
Ten PZW, który jest teraz, formalnie będący stowarzyszenim jest zupełnie czymś innym niż był jako państwowa organizacja społeczna, sterowana i nadzorowana "z góry". Teraz tej "góry" nie ma, status stiowarzyszenia umożliwia wiele, tylko tacy właśnie "ubezwłasnowolnieni" utrzymują tych samych ludzi w zarządach czy podtrzymują system ukształtowany w PRL-u przez bierne członkostwo i oczekiwanie opiekuńczości od "władzy"...
Jeżlei nie potrafi się zmieniac tego, co jest, mając wszelkie mozliwości dostępne, to nie ma co marzyć o stworzeniu czegoś lepszego od podstaw ... 
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|
