| |
Hmm, wobec kompletnej erozji systemu prawnego, ignorancji sądów i prokuratorów oraz policji (z niewielkimi wyjątkami), a także braku umocowań prawnych i środków innych służb strażniczych typu Straż Państwowa, Społeczna itp. uważam, że jedyną skuteczną metodą działania przeciwkłusowniczego jest samodzielna ich ochrona przez użytkowników wód. Czy to jest PZW, czy woda innego użytkownika kłusowników powinno się walić w łeb, spuszczać z prądem rzeki itp. żeby mieli tak dość, żeby nigdy nie ważyli się nad rzeką więcej pokazać, a jeszcze opowiedzieli kolegom, że tam biją i niebezpiecznie i lepiej się nie narażać i na bełta zarobić w inny sposób (czytaj ukraść coś innego). Łaskę potrafiłbym okazać wyłącznie w przypadku głodu - jeśli złapana osoba faktycznie kłusowała z przeraźliwej nędzy, a takie dwa przypadki też spotkałem nad wodą podczas kontroli. Jednym był samotny wynędzniały dziadek, po operacji serca, który mieszkał w sadybie przypominającej lepiankę nad rzekę i miał 300PLN renty. Ale generalnie to są wyjątki, przeraźliwa większość to prymitywy, które należałoby na stałe osadzić w miejscach odosobnienia.
|