| |
To nie warunki ekonomiczne, decydują o tym czy ktoś kłusuje czy nie. Są kraje w europie gdzie bezrobocie jest większe a kłusownictwo mniejsze. Myślę że to mentalność, wykreowana na przestrzeni powojennych czasów , sprawia że jeden z drugim idzie do „NICZYJEJ RZEKI” I bierze „NICZYJE” ryby.
Natomiast z jednym się jestem w stanie zgodzić że prawdopodobnie większy wpływ na wyrybianie rzek mają wędkarze opłacający karty, niż tak zwani kłusownicy (To nie to że rozgrzeszam zawodowców, przestępstwo należy karać). Tym pierwszym często nie wystarcza komplet (a it to jest dużo), robią rundki do samochodu, napełniają bagażniki. W takim bagażniku naprawdę wiele może się zmieścić tych „niczyich ryb”, co bardziej bezczelni załatwiają wszystko za jednym kursem. Fakt faktem co raz słyszę o wspaniałych wędkarzach z pełnymi bagażnikami lipieni czy pstrągów.
Czy jest na rada? Pewno przy dzisiejszym poszanowaniu własności nie. Jednak myślę że na pewno by pomogły w tym odcinki no kill, na niektórych rzekach. Bo moim I nie tylko moim zdaniem największą bolączką pstrągowych rzek jest presja wędkarzy opłacających karty I ładujących bagażniki, a nie zawodowi kłusownicy (szczególnie na rzekach południa Polski).
Jutro rozpoczyna się sezon na Sanie już wiele osób wie o rybach 50-60 cm, zobaczymy ilu z opłacających karty będzie w stanie odpuścić sobie komplet albo I lepiej.
Piotr Konieczny obiecał nam relacje z tego otwarcia. Myśle, że będziemy mogli poczytać I o skutkach tego dnia.
Pozdr mw
|
