| |
Przeczytalem dokladnie artykuly pana Jerzego Kowalskiego - bardzo ciekawe
I nasuwaja sie mi pewne refleksje-przemyslenia
Dobrze by bylo gdyby kazdy z czlonkow byl aktywny pomagal przy pracach na zecz lowiska itp
Ale to jest trudne do zrealizowania Nie wszyscy tez moga takie prace wykonywac
A to ze wzgledow czy to zdrowotnych czy z braku czasu lub nawet checi
Pan Jerzy podal kilka przykladow jak uzdrowic nasze PZW tyle ze nie wziol chyba wszystkiego pod uwage Oprocz wysokich cen za licencje lub prac na zecz lowiska, mozna rozpatrzyc tez inne rozwiazania
Trzeba by wprowadzic limity polowowe To znaczy okreslona ilosc ryb jakie mozna w roku zabrac, oraz limity dni polowu Nie moze byc tak ze ktos kto mieszka nad woda bedzie placil tyle samo co ktos mieszkajacy 100km od wody
Przykladem sa np wedkarze emeryci okupujacy non stop lowisko po wpuszczeniu karpia Nie mam tu nic przeciwko emerytom ale placac okreslona skladke/dnowke powinno sie miec mozliwosc zlowienia ryby niekoniecznie w pare dni po zarybieniu
Co do wod gorskich czyli takich co nas interesuja Powinny byc licencje na ilosc dni lowienia w roku + ewentualnie na ilosc zabranych ryb
Dzis zadnej wody nie stac na to by kazdy kto lowi mogl zabrac komplet ryb Mysle ze wprowadzenie absolutnego no-kill na 2-3 lata poprawilo by sytuacje na wodach wyrybionych
Na troche zasobniejszych , wprowadzenie rocznej ilosci zabranych ryb w ilosci np 10 szt To by trzeba bylo ustalic w zaleznosci od regionu - rzeki i zasobnosci danej wody
Napewno spowodowalo by to protesty i byc moze odchodzenie z PZW
Odbylem niedawno ciekawa rozmowe z muszkarzem pakujacym 3 klenie do torby W trakcie rozmowy dowiedzialem sie ze lowi dlatego ze moze rybe zabrac Ze nie OPLACALO by mu sie placic skladki gdyby wprowadzono no kill ......
|
