|
No, teraz rozsądniej, choć przecież to co powiedziałeś jest oczywiste. Kto chce pracować, to się mu zapłaci, ale od ludzkich możliwości czasowych i chciejstwa nie może przecież zależeć stan wód.
Skoro już wszedłeś na poziom myślenia rynkowego, to proponuję ci zrobienie akcji "Rok 2009 bez składek dla PZW". Wystarczy zebrać z 50 tysięcy ludzi, którzy zadeklarują że nie wpłacą, powstrzymają się od łowienia w tych bezrybnych wodach, a jak bardzo "przyciśnie" - zapłacą dniówkę (z pewnością tylko tam gdzie warto). Byliby to ci, co najwięcej płacą, przynoszą z pewnością więcej niż 20-30% budżetu. Dziadki płacą po 50-100zł, a my przecież nieraz 200, 300, 400 w skali roku.... To pierwszy rok od kilku lat, gdy zapłacę mniej niż 200zł, a moja "dniówka" może przekroczyć 15zł. Ile by nie wyniosła, to w PZW ryb nie ma.
Żadnej działalności wspomagającej, po prostu pełna "olewka". Po kilku miesiącach zabraknie na telefony, potem na dietki, na sędziów, a na koniec na dzierżawy wód. Wtedy możesz wypisać postulat o normalne limity, o zawodową ochronę. Może kasa przemówi do ludzi. Tylko czy uzbierasz 10% "członków" chcących zmian?
Jako "świeże nazwisko" masz szansę. Masz internet, prasę .......
A wody muchowe są najłatwiejsze do przejęcia, bo zarządy karpiowo-leszczowego lobby siwych głów nie są zainteresowane tymi wodami. Byleby w wyrobiskach były karpie, to im się wszystko zgadza.
|