|
Michale,
W Polsce widzę przemożną skłonność do uznawania autorytaryzmu, jedynowładztwa, dyktatury za sensowne sposoby zarządzania różnymi sferami życia.
A posługiwanie się wzbudzaniem niepewności, strachu, obaw za metody motywowania ludzi. Zaś przy tym wszystkim chęć szukania winnych, dominującą nad usprawnianiem funkcjonowania procesów. Jak napisałeś tutaj: Taka osoba musiałby sie starać bo jak coś spartoli to już z imiemia i nazwiska wiadomo kto jest winny. Człowiek długo tego nie wytrzymuje. Musi mieć swobodę poszukiwania i popełniania akceptowanych błedów, żeby być kreatywnym.
Podobnie opisałeś sposób podejmowania decyzji i zarządzania w wykonaniu polskiego "prywaciarza" oraz stopień zadufania we własną sprawność:
...Przyjąłby najpierw jakieś założenia... sprawa jest prosta. Przychodzi nad tą wode i patrzy w górę w dół. Wchodzi do wody chwile połowić. ... Wydaje sie że .... Kilka minut zastanowienia i sprawa zakończona dla gospodarza. Nawet gdyby sie troche pomylił to łatwo po pierwszych doświadczenaich to skoryguje."
Takie podejście do "ręcznego" zarzadzania jest rozpowszechnione i wcale się nie różni między różnymi podmiotami. Tak samo podejmują decyzje czlonkowie zarządów PZW. Tylko jednym nieco trudniej reagować niż drugim. Różnica czysto ilościowa, a nie jakościowa.
Przy takim zarządzaniu nic dziwnego, że mimo stosunkowo taniej siły roboczej, tanich surowcach mamy ceny "europejskie", a dochody "wschodnie". W końcu gdzieś trzeba utopić koszty tego nieudacznictwa. Efektem tego jest emigracja specjalistów tam, gdzie praca jest lepiej zorganizowana i dzięki temu efektywna. ale to dygresja.
Oparcie zarządzania na obiektywnych czy zobiektywizowanych parametrach, na wiedzy, na doświadczeniu, na posiadanych informacjach o zasobach itp. itd. pozwala na trzymanie się dyscypliny rozumowania i na osiaganie efektów. Inaczej jest to bładzenie po omacku, poddawanie się emocjom, opieranie się na przesądach i uprzedzeniach, na mrzonkach, oczekiwanie niemożliwego.
Wyobraź sobie posiedzenie zarządu, wybranego przez wiedzących czego chca wędkarzy, ktory staje przed problemem ustalenia wysokości składek i opłat, ustalenie profilu zagospodarowania oraz regulacji dotyczących łowiska o całkowitej, dopuszczalnej eksploatacji wędkarskiej 50 kg pstrągów z hektara w sezonie, przy założonym CPUE 1,25 pstrąga dziennie o średniej masie 0,4 kg i wynikającej z tego całkowitej, dopuszczalnej presji wędkarskiej 200 wędkarzodni na hektar w sezonie, z uwzględnieniem koniecznych, możliwych zarybień oraz ochrony i administrowania łowiskiem, w oparciu o dane z ewidencji połowów, monitoringu strażników, odłowów kontrolnych itd. , przedstawianych wraz z propozycjami przez Dyrektora.
Wtedy dyskusja miałaby "ręce i nogi", wówczas byłyby przesłanki do decyzji o czasie trwania sezonu, o rodzaju zagospodarowania (z zabieraniem ryb, C&R, P&T itp.), żeby odpowiednio dostosować pojemność łowiska albo inne parametry do oczekiwanych, realnych celów.
Ale do tego ci, którzy wybieraja muszą wiedzieć kogo i dlaczego wybierać, a także współuczestniczyć choćby w dostarczaniu danych, którego sens rozumieją.
Po to warto szerzyć wiedzę.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|