| |
Bardzo lubię zawody i włos mi się jeży na głowie kiedy to wszystko czytam.
Startowanie w zawodach nie jest tylko spełnieniem własnych ambicji ale także jest okazją do spotkania z znajomymi, służy wymianie doświadczeń, a przede wszystkim dużo uczy. Zawody sportowe napędzają całe wędkarstwo. To właśnie na zawodach rodzi się wiele nowinek które potem trafiają do przecietnego wędkarza. Jednak wymiernym czynnikem zawodów jest ilość ryb. Nasze rzeki niestety w większości nie obfitują w wymiarowe ryby stąd konieczność obniżania wymiaru. Gdyby tego nie robiono o zwycięstwie często decydowałby przypadek a nie umiejętnosci. Stanowiska w zawodach są krótkie i dośc nierówne; nie we wszystkich są wymiarowe ryby... Nie miałbym nic przeciwko łowieniu na zawodach dużych ryb, byleby one były...
Czy gdyby zawody odbywały się na normalnym wymiarze mniejszych ryb by nie łowiono ? Pozostaje kwestia mierzenia ryb, ale ostatnio odbywa się to bardzo szybko. Zawodnik ma obowiązek idąc do sedziego trzymać cały czas rybę w wodzie (w podbieraku oczywiście...) Haczyki musowo bezzadziorowe. Większośc zawodników preferuje szybki hol, tak więc naprawdę nie ma tu mowy o męczeniu ryb.
Mnie także denerwują artykuły prasowe podające ile to setek ryb(ek) złowiono.
Jeżeli jednak na danej rzece ryb miarowych jest niewiele to obniżenie wymiaru jest koniecznością. Koszt udziału jednego zawodnika na np. Romaniszynie wynosił 280 zł, myślę że jakaś część tej kwoty jest przeznaczana potem na zarybianie, niwelujące ewentualne straty w rybostanie.
Witek
|