| |
Zbyt mocno sie przejąłeś. Odkąd zawody odbywają się na żywej rybie przestałem być ich przeciwnikiem, jednak sam w takowych od kilku lat nie uczestniczę. Co do motywacji, no cóż, to jest indywidualna sprawa poszczególnych wędkarzy. Wierzę, że Ty podchodzisz do tego w sposób normalny, jednak parę lat temu miałem okazję zapoznać się z tą koleżeńska atmosferą i wymianą poglądów, gdy na zawodach spiningowych kilku "wyjadaczy" z czołówki krajowej wp...iło się na moje miejsce, gdzie wyczaiłem okonki uniemożliwiając mi jakiekolwiek łowienie. Był to ostatni dzień mojej kariery "sportowca". Koleżeństwo wędkarskie może się "realizować" przy wielu innych, lepszych okazjach niż sformalizowane męczenie ryb.
A co do tego nieszczęsnego wymiaru - będę się powtarzał, gdyby zawody nie wypromowały zabójczo skutecznych metod to mielibyśmy dzisiaj w wodach miarową rybę.
Pozdrawiam
L.G.
|