 |
Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie
: : nadesłane przez
jaro (postów: ) dnia 2003-04-10 10:55:36 z *.gazeta.pl |
| |
Ja prezentuję nieco inne podejście do narzędzi muchowych. Sam posiadam naprawdę bardzo dużo różnorodnych przyrządów i wciąż uważam, że jeszcze powinienem mieć więcej. Powód jest prosty. Są muchy, których praktycznie nie da się wykonać bez specjalistycznych przyrządów. Niekiedy jedno narzędzie przydaje się tylko do wykonania jednego wzoru. Ale to pozwala zdobywać nowe umiejętności i sprawia, że możemy zagłębić się w coraz to nowe techniki wiązania – generalnie rozwijamy swój warsztat. Jeśli ktoś przez całe życie zamierza robić tylko March Brown , Blue Dun itd. to nożyczki, szpikulec oraz nawijarka załatwi sprawę.
Narzędzia opisane w „Poradniku ...” W. Węglarskiego są faktycznie jakimś podstawowym minimum dla zupełnie początkujących krętaczy, którzy nie zamierzają wystawić nosa poza klasyczne wzory. Dodam też że opisana nawijarka jest przyjemna w oglądaniu, ale więcej znajduje argumentów za prostymi konstrukcyjnie nawijarkami dobrych firm. Przy naprawdę intensywnym kręceniu opisana nawijarka zupełnie się nie sprawdza.
Wiele firm faktycznie wymyśla narzędzia, bez których można żyć – nigdy np. nie dałem się skusić na przyrząd do układania jeżynek i raczej go nie kupię.
Co do jakości - to narzędzi indyjskie nie są najlepsze, jednak w niektóre spokojnie można inwestować np. w wypalarki do skrzydełek.
Imadła z tylną krzywka zamawiałem dawniej w warsztatach ślusarskich - wytrzymywały 15 tysięcy. Od jakiegoś czasu używam imadła samozaciskowego polskiej produkcji - jest bardzo wytrzymałe i wszechstronne. Ostatnio kupiłem imadło firmy ATH. Konstrukcyjnie jest rewelacyjne - naprawdę super .
Polecam też samodzielne wykonywanie narzędzi. Teraz np. przygotowuję sobie ręcznie strugany zestaw narzędzi z egzotycznego drewna – to taka fanaberia. (postaram się - za jakieś pół roku - zamieścić ich zdjęcia na forum).
Jako ciekawostkę o trwałości narzędzi przytoczę pewną historyjkę: Jakieś osiem lat temu wybierałem się na wakacje nad San. Oczywiście zapakowałem przenośny warsztat. Finisher jednak nie pasował mi do etui – był zbyt długi. W ciągu 10 minut wygiąłem z „dentalu” wyjazdowy finisher osadziłem na lakierze w plastikowej obsadce długopisu ... po powrocie z wakacji zrobiłem nim jeszcze z 30 tysięcy much i wiąż był sprawny. Przestałem nim wiązać bo koledzy się ze mnie śmiali.
Generalnie zachęcam do rozbudowy „parku maszyn” - dodam że choć to przesada, ale mam teraz 6 może 8 imadeł i jakoś muszę z tym żyć.
|
| |
[Powrót do
Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem] |
|
|
| |
|
Nadawca
|
Data |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [2]
|
|
10.04 11:18 |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [1]
|
|
10.04 11:43 |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [0]
|
|
10.04 12:31 |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [1]
|
|
10.04 12:08 |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [0]
|
|
10.04 14:49 |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [1]
|
|
10.04 12:50 |
|
Odp: Jeszce o narzędziach muchowych - inne spojrzenie [0]
|
|
10.04 13:27 |
| |
|
|
|