|
Mam pyatnie do kolegów którzy pisza że trzeba rozpieprzyc PZW i na jego miejsce zbudowac
co innego.
Wystarczyło kilka tygodni bez jakiegokolwiek (poza RZGW) gospodarza...
Jak więc wyobrażacie sobie taką sytuację ze wszystkimi wodami dzierżawionymi przez
związek??
Ja patrząc na przykłądy tych dwu rzek mam czarne wizje takiego scenariusza...
Pytanie jest do wszystkich chyba, bo nikt pzw nie rozpieprza, żadnych rozpieprzaczy nie spotkałem w życiu....
W wodach PZW nie ma i tak ryb, więc nie ma nad czym płąkać. W wodach Pomorza i tak nie ma troci dla wędkarzy, bo rocznie wszyscy łowią może 500, może 700 szt (jak jest "super sezon"). Za jedną rybą chodzi się miesiąc prawie. Bezsens. Iluzja wędkarstwa trociowego.
PZW w ogóle nie chroni ryb. SSR wyłącznie sprawdza karty dziadkom i dzieciakom, ewentualnie uprawia zbieractwo narzędzi kłusowniczych z uwagą, by przypadkiem nie trafić na kłusownika.
Jedynie PSR i pilcja robią jakieś kontrole, bo SSR spotkałem w ciągu 30 lat z wędką może 3 może 4 razy, a PSR i policję to rocznie spotykam tyle.
PZW poprzez urzymanie mięsiarskiego regulaminu, jest winne wytworzonej świadomości wśród wędkarzy, że ryby są po to żeby je wszystkie brać.
Jego brak, mógłby tylko pomóc. Nawet jesli chwilowo byłby niewielki dyskomfort z cenami, zdobyciem zezwolenia itp.
|