|
Tak, nieprawda, bo dokonuje Pan zabiegów manipulacyjnych przez kojarzenie w sposób nieuzasadniony zagadnień bardzo odległych i logicznie niepowiązanych .
Dokonuję takiego kojarzenia w sposób moim zdaniem uzasadniony, ponieważ istnieją związki genetyczne między sposobem funkcjonowania ludzi, a ograniczeniami ze strony przepisów. Na tak wiele moich propozycji odpowiedział mi pan negatywnie, powołując się na przepisy i prawidłowe rozumienie pojęć. Czuję się w tym aparacie pojęciowym jak w gorsecie, który mnie uwiera. Zamiast mi dać energię do życia, pan mnie uświadamia, ale jednocześnie zabija we mnie zapał jedną wielką niemożnością systemu (co nie jest pana winą).
Panie Krzysztofie,
A ja spodziewałem się, że zrozumienie przez Pana uwarunkowań pokaże Panu ogrom istniejących mozliwości, a Pan dostrzega tylko ograniczenia. Widać musi Pan jeszcze tę świeżo zdobyta wiedze spokojnie sovie "przetrawić", starając się widzieć przysłowiowa szklankę w, połowie pełną , a nie w połowie pustą.
Odnosi się Pan do "pojęcia stowarzyszenia", a opisuje Pan i wyciąga pochopne wnioski na podstawie funkcjonowania czegoś, co stowarzyszeniem nie jest, a nawet jest dalekie od stowarzyszenia.
To jest kluczowa różnica między nami. Ja nie patrzę coś działa teoretycznie, tylko jak coś działa w praktyce. Nie ufam tak samo ani w obietnice wyborcze polityków, ani w zmianę mentalności i sposobu funkcjonowania społeczeństw w ciągu krótkiego czasu. Na podstawie obserwacji tego co jest, a nie na podstawie koncertu życzeń widzę, że to zwyczajnie nie działa jak należy. Można starać się naprawiać to w ramach tego co jest, ale można też dokonać próby porzucenia tego krępującego gorsetu, analizując uprzednio motywacje żyjącego tu luda
To jest kluczowy problem wielu ludzi w Polsce. Skrępowanie pesymistycznym, fatalistycznym postrzeganiem rzeczywistosci, oczekiwaniem rozwiązań dokonywanych w sposób autorytarny, nieumiejętnośc funkcjonowania w demokratycznym systemie, niezdolnośc do samorzadzenia się we wspólnocie lokalnej, regionalnej, krajowej.... Na szczęście jest wielu ludzi, którzy to potrafią, rozumieją, przekazują ....
Obawiam się, że dołącza Pan do szerokiej rzeszy szukających i mnożących problemy niż do szukających i proponujących rozwiązania. Tak "po polsku" ....
A ja się obawiam, że nie dam ani jednego grama swojej energii na przetrwanie czegokolwiek, jeżeli nie będę widział owoców.
I to potwierdza moje przypuszczenia. Taki polski dylemat "jaja i kury". Kolejna "kwadratura koła". Zanim nie zobaczę efektów, to nic nie zrobię. ale przeciez jak nic nie zrobie, to efektów nie będzie. I to taka samospełniająca się przepowiedznia w chcocholim tańcu, w zaklętym kręgu, który trudno przerwać niektórym ....
A więc jeżeli w stowarzyszeniu nie da się różnicować opłat zależnie od wkładu, jeżeli nie da się wymusić pracy lub zapłaty by wywiązać się z obietnic danych społeczeństwu w statucie ( winnych wypadkach w Polsce jest niedobór energii do realizacji tych celów)... to forma stowarzyszenia jest nie do przyjęcia.
W stowarzyszeniu sie da .... prawie wszystko, albo nawet wszystko z tego, co Pan wymienił. W "organizacji społecznej" sie nie da .... to forma "organizacji społecznej", przetrwała w mentalności ludzi od czasów PRL-u (których, n.b.Pan nie może świadomie pamiętać) jest problemem, a nie forma stowarzyszenia, której jeszcze nie ma, bo ludzie, którzy mogliby ja stworzyć mówią "po polsku", że póki nie będzie efektów, to nie będa nic robić .... To własnie największy hamulec naszego rozwoju ....
W mysl pozytywnego rozumienia zasady "co nie jest zabronione - jest dozwolone" moze Pan robic wwszelkie rzeczy dobre i sprawiedliwe, nie należac nigdzie. Ale robienie rzeczy dobrych lepiej i bardziej skutecznie wychodzi, ma większe oddziaływanie, kiedy się je robi wspólnie z innymi.....
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|