| |
Nie Leszku zapewniam Cię, ze dowcip w muszkarstwie polega na czym innym. Ten dowcip polega na tym, że za pomocą wędki, kołowrotka I sznura możemy łowić na różne sposoby. Co do odciążania przyponu to rzeczywiście jest I taka metoda, w europie propagowana głównie przez Mosera, ale czy ten sposób jest tak popularny ? myśle że nie. Zarówno Francuzi jak I włosi dociążają swoje nimfy, może mniej bo łowienie sznurem pływającym na daleką nimfę nie wymaga takiego obciążenia, ale nimfy często są obciążone. Również w tak ostatnio chwalonych Stanach można kupić ołów czy cynę do obciążenia much. Czyli obciążanie nimfy to nic nowego. Natomiast dociążanie nimf w Polsce czy Czechach mamy do czynienia z trochę inną nimfą. W tej nimfie jedną z najistotniejszych rzeczy jest szybkie sprowadzenie jej na dno. I do tego właśnie służy ołów. Czyli tak jak u Mosera role sprowadzania nimfy na dno pełni przypon tak w Polskiej nimfie rolę tę spełnia mucha prowadząca. I nic w tym nie ma zdrożnego, nie etycznego, czy złego.
Pozdr mw
Ps. Co do sznura to tu się zgodzę, on w zasadzie jest niepotrzebny, jednak nie wynika to z tego powodu ze krótka nimfa to nie metoda muchowa. Po prostu sznur służy do rzucania muchą, a jak się na krutką nimfę łowi wszyscy wiedzą. Jednak brak konieczności stosowania sznura (w niektórych wypadkach) wcale nie świadczy że jest to metoda spławikowa, czy gruntowa. Krótka nimfa to jak najbardziej metoda muchowa. Powiem więcej dzięki tej metodzie Polscy wędkarze są znani na świecie. Anglicy , Niemcy czy Francuzi próbują tak łowić i ich to bardzo intryguje.
Pozdr mw
|
