|
własnie ta niepłodnosc jest celem bo dzieki niej własnie, ryby nie maja ochoty i czasu na głupoty... w przemysłowym chowie preferowana jest raczej płodnosc, ale ta samicza ,czyli gynogeneza w odniesieniu do łososiowatych z racji rocznego opóznienia w dojrzewaniu samic....a mowa o wpuszczaniu duzych ryb triploidalnych nie narybku, u którego jak zauwazył celnie marcins, nie mamy pewnosci o bezpłodności....Oczywiscie jestem za zarybieniami rybą płodna ale nie miedzy południem a północą, wiemy jakie jest zapotrzebowanie na ryby duze teraz i jakie bedzie za chwile...
Odnosnie tego teczaka w wodach Europy, to tam nie ma takiego problemu ze zjadaniem wszystkiego w wodzie jak u nas ..chyba...U nas potrzeba zmian w mentalnosci, regulaminach, gospodarce...Ostatnie co nam trzeba, to teczaki w rzekach w których nie ma potoka a powinien byc....
Przepraszam, ale napisałem celowo o "tuczu", a nie o "chowie". Stąd w tuczu ważne jest szybkie zwiększanie masy, co osiaga się przez poliploidalność. Nie tylko dlatego, że ryby sa bezpłodne ... Dodatkowo, bezpłodność prowadzi do skierowania "energii" na wzrost, a nie na kosztowne energetycznie wytwarzanie gonad oraz odbywanie tarła (nawet nieefektywnego).
Oczywiście, że mowa o wpuszczaniu wyrośniętych, szybko rosnących ryb, bo to jest tańsze niż dokarmianie "środowiska" narybkiem ....
Z tym "powinien być" to też złożony problem. Żeby było go na tyle, żeby skutecznie ropzmbnozył się, miał gdzie, a także żeby tarlaków było na tyle, żeby odnawianie pokoleń się odbywało .... a nie będzie odnowy pokoleń z ryb na patelni ... na patelnię własnie sa najlepsze triploidy, których "nie szkoda", które rosną kilogram z kilograma granulatu (albo i lepiej) .... niechże sobie będą takie, zamiast tęczaków .... ale trzeba kombinować, żeby jak najbardziej efektywnie prowadzić gospodarowanie ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|