|
Ja wiem, że na świecie takie organizacje działają, w Polsce też działają tylko może nie wędkarskie. Takiej organizacji chyba nie można założyć od zera, ona musi powstać na bazie istniejącej która się tak rozrasta, że już wolontariatem nie daje rady i wtedy jest decyzja na przejście na prowadzenie działalności gospodarczej, tak mi się wydaje.
Prezes w Gdańsku, lub w każdym innym okręgu denerwuje się jak się od niego wymaga, ale gdyby przyjść do niego z gotowym projektem i zapewnionym finansowaniem, poprosić o błogosławieństwo i partnerowanie na papierze, sądze, że skinie głową na tak.
Arturze,
Taką organizację jako polscy wędkarze posiadamy. Mamy struktury, pracowników, majątek, infrastrukturę.
Jakoś słabo nam idzie przekształcanie takiej organizacji z redystrybucyjnego molocha, nastawionego na eksploatację, w sprawnie działające przedsięwzięcie, jakim powinna być.
Są miejsca, w których się to dzieje, a jestem przekonany, że dzięki coraz szerszej wiedzy ta "zaraza" rozszerzy się na inne.
Swego czasu myślałem o powołaniu takiej organizacji ogólnopolskiej, nawet podejmowaliśmy wstępne działania na rzwecz takiego "polskiegoTU", ale doszedłem do wniosku, że o wiele dłużej będzie trwało osiągnięcie czegokowliek w ten sposób niż wykorzystanie tej samej energii na przekształcenie tego, co jest, czyli PZW, w sprawnie działającą i wpływową organizację. Naszą, wędkarską organizację. Wykorzystująca w najlepszy możliwy sposób to, co jako wędkarze posiadamy w PZW.
To jeszcze chwilę potrwa, ale jestem przekonany, że kolejne kroki zostaną podjęte przy okazji najbliższych wyborów, które zaczynają się już za niecały rok w kołach.
Zamiast biadolić i walczyć z wiatrakami lepiej przejmować rządy w PZW. To wbrew pozorom łatwiejsze niż się wydaje.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|