| |
Panie Leszku,
Nie ma uwag do Pana dzialalnosci. Wszelka prowadzaca do pozytecznych skutkow jest godna najwyzszego uznania i poparcia.
Wypowiezialem sie tylko na temat zaprezentowanyc przez Pana pogladow. Uwazam, tak jak Pan, ze pownnismy, jako wedkarze, dazyc do odtworzenia samoodtwarzajacych sie srodowisk zycia pstragow, oczywiscie tam gdzie sie da. Ewentualnie wspomagac, ale tylko wspomagac, naturalne tarlo tam gdzie jest to niezbedne. Natomiast w wodach, gdzie populacje ryb nie maja szans na samodzielne zycie i rozwoj, a ktore sa po prostu lowiskami wedkarskimi powinny byc traktowane "ekonomicznie" dopoki nie stworzy sie warunkow przyrodniczych do bytowania ryb. Nikogo na swiecie nie stac na utrzymywanie takich "fanaberii" jak sztuczne stado ryb z wszystkimi rocznikami od wylegu do "okazow". Jest to kosztowne, a w dodatku obarczone ryzykiem strat nadzwyczajnych. Prosze dobrze policzyc. Zwlaszcza w wodach, w ktorych wedkarze bez opamietania eksploatuja uzytkowana wode, wspierani przez innych "konkurentow", chociaz, jak ostatnio mowil mi Piotrek Konieczny, dokladne pilnowanie Sanu w ostatnich latach wskazuje na nas samych jako glowna przyczyne eksploatacji wod (zarowno "legalnej", choc niezbyt racjonalnej, oraz klusowniczej), a nie klusownikow nie posiadajacych kart wedkarskich i zezwolen.
Oczywiscie, warunki w poszczegolnych wodach roznia sie i do kazdej z nich trzeba podchodzic nardzo indywidualnie.
Serdecznie pozdrawiam i zycze dobrych wynikow praktycznych zaprezentowanego sympozjum. Bo od samego zasiadania wiele sie nie zmienia (to do tych, ktorzy chcieliby nasladowac tylko te forme aktywnosci).
Jerzy Kowalski
|