| |
Panie Jurku.
Metodę dyskusji, którą Pan stosuje, nie akceptuję. Rzuca Pan tezy, których nie potrafi Pan obronić. Pisząc o gospodarce rybackiej, kładzie Pan nacisk na sprawy ekonomiczne, a nie na osiągnięcie celu swych działań czyli zachowania dobrego stanu ekologicznego wód. Aby uzyskać sztuczne stado najpierw trzeba mieć szuczne zarybienia. Wylęgarnie przy pracy dobrze zorganizowanej, nie są kosztowne i nie problem produkcja wylęgu.
Jeszcze raz powtarzam, jeżeli ryby nie mają warunków do odbycia tarła, to trzeba je stworzyć, a nigdy odwrotnie. Nawet akwaryści trzymając ryby w akwarium dbają o umożliwienie rybom tarła. Utrzymywanie wody bez tarlisk jest sklepem rybnym, takie łowiska istnieją w stawach rybnych i producenci ryb pobierają opłaty od kilogramów złowionych ryb. Podkreślam, Na świecie są łowiska z zarybieniami całkowicie sztucznymi i to było zagalopowanie się z Pana strony.
Jeżeli zna Pan pojęcia sukcesja i klimaks, to winien Pan wiedzieć, że obowiązkiem zarządzającego jest dążenie do osiągnięcia właśnie klimaksu, a to jest możliwe w zniszczonych wodach poprzez zarybienia wylęgiem, aby powstała populacja ryb dostosowana do lokalnych warunków. W wyniku sukcesji powstanie populacja właściwa dla rzeki. Ryby rodząc się przynoszą na świat część zachowań w DNA, a reszty muszą uczyć się w trakcie życia. Trzymając ryby w stawie uczymy je tupiąc, że mają do nas przypłynąć bo dostaną pokarm i niczego więcej. Ryby sztuczne ze stawu są bezwartościowe dla wód publicznych.
Pana wiedza o problematyce rybackiej jest bardzo powierzchowna bo dziwnym trafem nic Pan nie wie o aktualnych programach odtworzenia populacji certy i świnki w górnej Wiśle i o udrażnianiu zlewni Wisłoki. Za naszego życia doczekamy jeszcze łososi w doplywach Wisły i nie jest to wcale czymś śmiesznym. Dopiero co było w tej sprawie spotkanie w Ministrestwie Środowiska. Środki są.
Problemem gospodarki rybackiej w PZW jest to, że okręgi ze sobą dotychczas nie współpracowały, a ZG nie robi nic aby wspomóc okręgi i załatwić dodatkowe pieniądze. ZG nie interesują nawet przetargi i już okręgi zaczynają tracić wody. Panuje totalny marazm.
Jeżeli chodzi o ochronę rzeki górskiej to nawet doświadczenia Jeleńskiego są jednoznaczne, przed kłusownikami w wydaniu polskim nie da się ochronić wód.
Musi tu być współdziałanie całości społeczeństwa. A jak zachowują się przeciętni wędkarze to widać na co dzień nad wodami. Na Sanie łowiłem z wędkarzami, którzy zabierali po 80 lipieni bo mieli zobowiązania wobec znajomych, ze śląska przyjeżdżały autobusy ze zgrajami bandytów z wędzarniami. Przeciętny ślązak nad naszymi wodami to prawie zawsze jest wyposażony w przetwórnie rybną i siłę roboczą w postaci własnej baby.
Lipień w Sanie zaczął się od małego zarybienia o znikomych kosztach. Ryby nie były niepokojone do mistrzostw świata, potem zaczęła się niesamowita presja wędkarzy i kłusowników, co przy braku ochrony populacji, która winna się odtwarzać i tarlisk oraz niekorzystnych warunkach pogodowych (brak wody i wysokie temperatury oraz brak nadzoru nad elektrownią) spowodowały to co jest obecnie. Lipienia w Sanie nie uda się utrzymać bez porządnej systematycznej pracy wszystkich zainteresowanych Sanem. W tym urzędników samorządowych i rządowych. Największą zasługę w dewastacji wód niestety mają ci którzy winni je chronić, czyli ichtiolodzy i pracownicy RZGW.
A rzucę kamyczek do ogródka, wie Pan czemu ma służyć utrzymywanie wody nizinnej na Sanie w Sanoku?
Jest to jedna z poważnych przyczyn znikania lipienia i pstrąga.
Absurdem jest twierdzenie, że należy chronić wszystkie ryby, gdyż należy wykorzystywać naturalną produktywność wód. Jak Pan wie ryby w rzece pełnią ważną rolę, konsumenta. Zabierając z wody mięso rybie oczyszcza Pan rzekę z zanieczyszczeń.
Konferencje, które my organizujemy mają zmieniać świadomość i umożliwić kształtowanie poglądów ludzi mających wpływ na gospodarkę rybacką i użytkowanie wód. Ludzi, którzy podejmują decyzje w sprawach rybactwa. Nie jest niestety dla przeciętnych wędkarzy, chociaż mają możliwość korzystać.
Powszedni dzień w niczym nie przeszkadza. W poniedziałek zaczyna się popołudniu, a na wtorek można wziąć urlop. Sam tak robię. Związane jest to z terminem posiedzenia naszej Rady Naukowej PZW woj. podkarpackiego i możliwością zebrania w jednym czasie najwybitniejszych ichtiologów.
Po konferencji zawsze wydawane są okolicznościowe Acta Hydrobiologica, z którymi może zapoznać się wiele osób.
Przepraszam za chaotyczne pisanie, ale ja niestety nie mam czasu na internetową twórczość. Piszę be poprawek, pod wpływem emocji. W najbliższym tygodniu niestety nie będę mógł kontynuować naszej dyskusji.
Praca, konferencja i zarybienia.
Proponuję przeznaczenie cząstki swych pieniędzy i zarybianie wód we własnym imieniu. Zobaczy Pan jak to doskonale weryfikuje poglądy. Ja tak robię od kilku lat. Ponadto do zarybień wód okręgu pstrągiem, z kolegami bierzemy swoje prywatne samochody i rozwozimy nimi bezpłatnie ryby po rzekach od wielu lat. Wlaśnie w czwartek mamy taką zabawę. Takie zarybienia są o wiele bardziej efektywne aniżeli robione przez pracowników.
Pozdrawiam
Leszek
|