| |
Panie Jurku ! Czasem mam wrażenie, że wszystkie wzorce, pomijając rumuńskie, są lepsze od naszych. A przynajmniej wiele z nich można by zaszczepić na naszym gruncie.
Najważniejsze jednak to to, żeby zaszczepić to coś w ludziach, w nas wędkarzach i nie tylko, ale i w tych, którzy w jakiś inny sposób korzystają z naszych wód. Bądż to rekreacyjnie, bądż to jako niedzielni biwakowicze, czy tych, którzy, jak nad Wisłą, czy brennicą, pobudowali jakieś dacze, kempingi, letniska.
to od mentalności tych właśnie ludzi zależy, co mamy nad wodą, w wodzie i co będziemy mieli w przyszłości.
Odnośnie naszych południowych sąsiadów. Sporo tam łowimy, a praktycznie od 16 kwietnia ( koniec ochrony pstrąga ) cały czas. Jak to wszędzie i tam zdarza się jakiś kłusol, ale to się zdarzaa nie jest zjawiskiem nagminnym. Są też regulacje, naprawy, ale jakoś bardziej robione "z głową"
Są też i turyści nadrzeczni, ( nieraz prima laseczki ! ), ale jakieś to poszanowanie przyrody inne. Śmieciarze też się trafiają, ale jest więcej odważnych ( w tym podobno bojażliwym narodzie ), którzy potrafią zwrócić takim uwagę.
Sąsiedzi są inni, nie czekają aż przyjedzie Uncle Sam i za nich zrobi, sami potrafią zakasać rękawy i wziąść się za zrobienie tego, co trzeba zrobić. Dla swojego własnego interesu, dla interesu potomnych.
Nie chcę być złośliwy ani tutaj politykować, ale nie cieszą się z wejścia do U.E. w sensie " no młodzi, jedżcie do europy i poszukajcie sobie pracy, bo wasza matka-ojczyzna was pierdo..," nie patrzą grabienia tylko pod siebie, ale chcą coś dla swojego malutkiego kraiku zrobić, dać przyszłość młodzieży w swoim kraju ( ja ich tu bacznie zza Olzy, skubanych, obserwuję )
Dotyczy to i wędkarstwa. Nie boją się limitów rocznych, limitów tygodniowych połowów łosiowatych, nie boją się solidnie prowadzonych rejestrów połowów,( zobacz na kretyńskie dyskusje m. innymi prasy wędkarskiej i nie tylko wędkarskiej, na temat rejestru połowów ) nie boją się wklejać znaczka do tychże rejestrów- jako tz. "povolenky", nie boją się stosowania kar obligacyjnych za naruszanie regulaminu w postaci zatrzymania na określony okres tejże "povolenky", nie boją się tego wszystkiego co u nas budzi tyle kontrowersji, uwag, głupawych nieraz dyskusji ( np. co będzie jak się ten znaczek odklei lub jak wędkarz razem z 'povolenką' zamoknie ? )
Za to mogę powiedzieć, że komfortowo mi się u nich łowi !!!Jest też inna prawda. W Czechach zawsze się szło na piwo żeby "poklachać", podyskutować, spotkać znajomych, obgadać jakiś mecz, a u nas - żeby się najebać ! I to sumuje wszystko !
Pozdrawiam, W.
|