| |
W ubiegłą sobotę byłem u kolegi w trójmieście. Poprowadził mnie po dwóch pomorskich rzeczkach, dla mnie to była pełna egzotyka, taka wyprawa w nieznane. Nowe miejsca, nowe metody. Lipienie mi nie brały, ale uczyłem się i podpatrywałem jak Mateusz krótką nimfą przeczesywał znane sobie miejscówki. Spokój zakłuciło nam dwóch wędkarzy z ciężkimi muchówkami. Obaj mieli podobne zestawy, jaskrawy puchowiec, troche przyponu, leadcore i dalej już normalnie. Kolega twierdził, że to muszkarze z jakiegoś gdańskiego klubu i chodzą za trocią, bo jak chodzą to odstraszają kłusowników. Zapytałem, a co z okresem ochronnym to usłyszałem, że złowione ryby wypuszczają. Potem przenieśliśmy się na drugą rzekę. Po drodze spotkaliśmy 4 czy 5 tak uzbrojonych panów. Kolega nie widział w tym nic złego, ale dla mnie to troche mało zrozumiałe łowić rybę w okresie ochronnym. Jak chcą pogonić kłusoli to może niech chodzą, ale bez wędek? Jestem ciekaw co inni muszkarze z trójmiasta myślą na ten temat, czy to u Was normalne. Dla mnie niewyobrażalne jest, żebym teraz pod pozorem ochraniania uganiał się za pstrągiem na przykład po Tanwi.
wodom cześć
Robert
|