f l y f i s h i n g . p l 2024.05.06
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Odrą znowu płyną śnięte ryby!. Autor: slavko. Czas 2024-05-06 19:47:55.


poprzednia wiadomosc PZW- to nie "my"!!!! : : nadesłane przez trouts master (postów: 8673) dnia 2016-12-14 16:34:37 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
 
"PZW to my."

Bzdury opowiadasz. Na papierze, wg przepisow, zasad i prawa do korzystania z wody tak. I tu jest problem!!!!
Zbiorowa odpowiedzialność, zbiorowe ograniczenia, zbiorowe profity (mięso po zarybieniach dla niektórych) i
brak zbiorowej pracy bo .... zapłaciłem.
Jak ma to hulać? Myślisz że miejscowy "miesiarz" przyjdzie na "czyn społeczny" (jakikolwiek) wiedząc że na
takich samych warunkach i zasadach korzysta z "jego" wody przyjezdny? Miejscowy sie natrudzi, bedzie na
odłowach, zarybieniach, pilnowaniu przed kłusownikami i ptakami a przyjezdny,idąc na łatwiznę, zapłaci
roczna składkę w jego Okręgu (aby było najtaniej), korzysta na równych zasadach z tej wody??? Uważasz że
miejscowy (choćby miesiarz) jest głupi? Takie wlasnie postępowanie przyjezdnych nauczyło miejscowego
"gumofilca" że jest głupi. Nie szanuje teraz ryb, kombinuje, nie wysila sie z pomocą "swojej wodzie" i mszcząc
sie na przyjezdnych zabija swoje ryby z hasłem "jak nie ja, to inni zjedzą".
Tego Panowie wczesniej nie było. Tego nauczyliście ich sami. Wy turyści, przyjezdni, nie szanujący czyjegoś
dobra (rybnej wody) i kombinujący jak tu i gdzie w PL najtaniej wydrzec to, co w wodzie jeszcze zostawało.

Mówię i przypominam Wam to bo mieszkam i żyje nad Sanem od 1973r i na własne oczy i uszy wiem o co
chodzi.

Przykład ostatni.
Łowię ładną glowacicę (86cm, fotki-galeria) i wypuszczam bo sznuję to co mamy, czyli ryby.
Przyjeżdża obcy wędkarz, nie spinningista (żeby było jaśniej bo na tym odcinku jest zakaz spinningowania
teraz) i mając odpowiedni sprzęt muchowy wyjmuje i zabija te rybę. Ktos powie:"ma takie prawo".
Co na to miejscowy? Odpowiedzcie sobie sami.

Pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza przyjaznych i szanujących czyjeś dobro przyjezdnych.
A.P.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: PZW- to nie [2] 17.12 12:38
 
Mimo wielkości Sanu nie jest tak potężny w górnym odcinku okolice Leska Sanoka czy powyżej zapory. Ponieważ tak jak każda rzeka posiada tylko miejscówki w których żyją ryby.
Zastanawiam się jak można dopuszczać takie same limity na San i np. Strwiąż, Wołosaty, Solinkę?
Ta polityka jest zła w wędkarstwie nie można ujednolicać i każdy ciek wodny powinien być rozpatrywany indywidualnie, choćby te w rejonach masowo odwiedzanych przez wędkarzy.
 
  Odp: PZW- to nie [0] 17.12 14:58
 

Ojjjjj, kiedy ja już o tym mówiłem.
Jeszcze nie weszło 40 wyjść a temat ten zgłaszałem odpowiednim osobom.

Znana wszystkim zbiorowa odpowiedzialność.
Równy (czyt. zbiorowy) dostęp do rybnej wody, ale już co do pomocy to miejscowi miesiarze maja sie
wykazać. Kazdy inny ma za daleko.
A wymienione przez Ciebie rzeczki pozostają we władaniu miejscowych "wedkarzy".
 
  Odp: PZW- to nie [0] 19.12 12:53
 
Mimo wielkości Sanu nie jest tak potężny w górnym odcinku okolice Leska Sanoka czy powyżej zapory. Ponieważ tak jak każda rzeka posiada tylko miejscówki w których żyją ryby.
Zastanawiam się jak można dopuszczać takie same limity na San i np. Strwiąż, Wołosaty, Solinkę?
Ta polityka jest zła w wędkarstwie nie można ujednolicać i każdy ciek wodny powinien być rozpatrywany indywidualnie, choćby te w rejonach masowo odwiedzanych przez wędkarzy.


Nie sposób się z tym nie zgodzić. Trudno zrobić na innych wodach wędkarstwo jakościowo podobne do tego z okolic Leska. Być może stoimy przed koniecznością wydawania zezwoleń na każdy obwód rybacki, z innymi przepisami, składkami itd.
Choć boję się pomyśleć jak takie rozwiązanie przyjąłby przeciętny wędkarz gdy mu zamiast jednego zezwolenia i jednych przepisów zaproponujemy 15 i do tego różnych. Ilu wykupi zezwolenia np. na Strwiąż i ile ono miałoby kosztować? Czy nie będzie gwoździem do trumny dla tych wód jeśli zezwolenia wykupi tylko pare osób. Dzisiaj ochrony na tych wodach praktycznie nie ma. Co będzie jak jeszcze braknie zarybień? Wtedy z pewnością część takich obwodów zostałaby pozostawiona sama sobie.
 
  Odp: PZW- to nie [12] 17.12 17:23
 
Skoro przepisy pozwalają to oczekiwanie na wspaniałomyślność przyjezdnych to schizofrenia jakaś. Regulamin jest od tego żeby go przestrzegać tak w jedną jak i drugą stronę. Nie inaczej.
 
  Odp: PZW- to nie [11] 17.12 19:19
 

"Regulamin jest od tego żeby go przestrzegać tak w jedną jak i drugą stronę. Nie inaczej".

Może najwyższy czas zmienić.
Nie regulamin a zasady wędkowania. RAPR to jedno z dobrodziejstw PRL-u.
 
  Odp: PZW- to nie [10] 17.12 23:54
 

"Regulamin jest od tego żeby go przestrzegać tak w jedną jak i drugą stronę. Nie inaczej".

Może najwyższy czas zmienić.
Nie regulamin a zasady wędkowania. RAPR to jedno z dobrodziejstw PRL-u.


Szanowny kolego trouts master, ustalanie regulaminu dot. wędkowania, a także ustalanie limitów i określanie wymiarów gospodarczych leży w gestii Zarządu Okręgu, na którym spoczywa obowiązek prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej. Dlatego uważam, że czepianie się wędkarzy przyjezdnych nie za bardzo jest fair. Turysta wędkarz pozostawia w regionie sporo kasy, najczęściej opłacając tzw. dniówki, a jeśli opłacił składkę całoroczną, to i tak nie ma możliwości wykorzystania przysługującego limitu rocznej składki. Pieniądze zostawiają także w hotelach i pensjonatach, czego miejscowy wędkarz nie robi, no i wykupują na OS Sanu sporo dość drogich tzw. licencji. Napisałem tzw. "licencji", bo faktycznie jest to tylko nieobciążona podatkiem Vat składka, która w całości wpływa do kasy ZO i z tego co słyszałem, to pieniędzy w Twoim Okręgu nie brakuje. Problemy raczej leżą w ciągłym niezaspokojeniu oczekiwań miejscowych wędkarzy i tu muszę napisać, że w znacznej mierze mają rację !
pozdrawiam
jp
 
  Odp: PZW- to nie [1] 18.12 00:52
 
Jestem emocjonalnie związany z Sanem, a zwłaszcza z Łukawicą czy też z partiami górnymi tej magicznej rzeki. Może Arek nie życzy sobie naszych wizyt. Zaznaczę, że od wielu, wielu lat wspomagam ten odcinek rzeki skromną opłatą za możliwość wędkowania, nie licząc na zwrot kosztów, które tak namiętnie są przewijane w wątkach polskiego wędkarstwa, czyli płacę i mi się ma zwrócić.
Sorry za mój sarkazm, ale tak to odbieram.
 
  Odp: PZW- to nie [0] 18.12 12:16
 
Myślę, ze bez różnicy czy przyjezdni czy miejscowi San w okolicy Leska pęka w szwach. Ostatnio zmieniłem trasę dojazdu na wypoczynek w Bieszczady, przejeżdżając obok Sanu od Leska w górę byłem zaskoczony. Jedni stali obok drugich nie zważając na ustaloną odległość od siebie, kolejni wychodzili z rzeki a inni pakowali się na ryby przy kwaterach i nie sposób ludzi nie zrozumieć jak jada kilkaset kilometrów nad ukochaną rzekę. Moda na FF jest potężna na spining to samo nie ma możliwości uregulowania tego ze względu na presję. Niech co drugi zje rybę bo lubi. Dlatego zawsze lubiłem wybierać odcinki nie uczęszczane przez wędkarzy kosztem wielkich sztuk. Lubię pobyć na górnym Sanie łowiąc klenie i świnie. Dlatego odpoczywam od wędkarstwa przez jakiś czas. Jednego miejscowego mniej pozdrawiam
 
  Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [7] 18.12 17:39
 

"Szanowny kolego trouts master, ustalanie regulaminu dot. wędkowania, a także ustalanie limitów i
określanie wymiarów gospodarczych leży w gestii Zarządu Okręgu, na którym spoczywa obowiązek
prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej. Dlatego uważam, że czepianie się wędkarzy przyjezdnych nie
za bardzo jest fair. Turysta wędkarz pozostawia w regionie sporo kasy, najczęściej opłacając tzw. dniówki, a
jeśli opłacił składkę całoroczną, to i tak nie ma możliwości wykorzystania przysługującego limitu rocznej
składki. Pieniądze zostawiają także w hotelach i pensjonatach, czego miejscowy wędkarz nie robi, no i
wykupują na OS Sanu sporo dość drogich tzw. licencji. Napisałem tzw. "licencji", bo faktycznie jest to tylko
nieobciążona podatkiem Vat składka, która w całości wpływa do kasy ZO i z tego co słyszałem, to pieniędzy w
Twoim Okręgu nie brakuje. Problemy raczej leżą w ciągłym niezaspokojeniu oczekiwań miejscowych wędkarzy
i tu muszę napisać, że w znacznej mierze mają rację !
pozdrawiam
jp "



"Jestem emocjonalnie związany z Sanem, a zwłaszcza z Łukawicą czy też z partiami górnymi tej magicznej
rzeki. Może Arek nie życzy sobie naszych wizyt. Zaznaczę, że od wielu, wielu lat wspomagam ten odcinek
rzeki skromną opłatą za możliwość wędkowania, nie licząc na zwrot kosztów, które tak namiętnie są
przewijane w wątkach polskiego wędkarstwa, czyli płacę i mi się ma zwrócić.
Sorry za mój sarkazm, ale tak to odbieram. "


Nie mam nic do przyjezdnych, zwłaszcza tych szanujących czyjś wysiłek i czyjeś dobro.
Podobnie zachowuję się ja, jak już wiele razy wspominałem. Nie jadę na "czyjąś" wodę jako ktoś głodny czy
umierający i czekający na ratunek w postaci "mięsa rybki". Jadę zobaczyć ciekawe miejsca, nowe możliwości
(trudności) sprzętowo-techniczne, ładne ryby. Ogólnie spędzić przyjemnie czas ze znajomymi z nad innych
wód, za który świadomie płacę i kalkuluję czy mi się to opłaca.

Krótko więc bo nie mam czasu na tworzenie wykładów.

Dlaczego piszę o przyjezdnych? Może zacznę od kolejnego przykładu.
Dołek głowacicowy. Widzę że ktoś stoi i czesze na nimfę. Mnie nie widzi, ja go tak. Obserwuję nie chcąc i tak
już wchodzić w miejsce przez kogoś zajęte. Po chwili widzę że holuje ładną rybę. W podbierak i "w pałę". Albo
ładny lipień (zakaz zabijania), ładny pstrąg lub mała głowatka. Chowa rybę powyżej miejsca gdzie łowił w
krzaki. Myślę kombinator. Telefon do strażnika, wytłumaczyłem o co chodzi i gdzie. Efekt? Znany muszkarz z
grand Prix Polski złowił dużego pstrąga ok 46cm i nie przyznając się do niego, twierdzi że to nie jego ryba.
Oczywiście złowiona legalnie, w czerwcu, wymiarowa, ale jak to będzie gdy inni się dowiedzą że "on zabija
ryby". Tak wytłumaczyliśmy to sobie, ja i strażnik.
Jeżeli tak przyjezdni mają szanować nasze wody i ryby to ja takich nie chcę tu widzieć. Choćby miały upaść
wszystkie agroturystyki, pensjonaty czy hotele.

Jeżeli ktoś nie wie o co chodzi to zazwyczaj chodzi o pieniądze, zgodnie ze znanym powiedzeniem.

Proponowałem i dalej proponuję to co przedstawił kolega @willi (wpis o rzece w Austrii)-zakazać zabijania
ryb przyjezdnym
.

Wprowadzeni zakazu zabijania lipienia pokazało jaka jest presja na Sanie. Żadna, chyba że mięsiarska. Skoro
gospodarz wody nie chce wprowadzić łowiska "No Kill" bo miejscowi się wkurzą to niech zacznie od
wprowadzenia w/w zakazu. Jeżeli nie boją się miejscowych to niech wprowadzi zakaz zabijania dla wszystkich
czyli "No Kill" na pewnych odcinkach. Presja na pewno zmaleje i nie trzeba będzie ograniczać już "sztucznie"
przez 40 wejść w roku. Przyjezdni którym nie zależy na rybie będą korzystać (takich lubię) z zastawionego
stołu, a cwaniacy niech szukają innych miejsc. Z miejscowymi damy sobie radę.
Podobna sytuacja spotkała Indian amerykańskich. Oni też wiedzieli że białych będzie jeszcze więcej, mimo
"zakazów" , wyrzeczeń z ich strony, odsuwania i oddawania terytorium. Tego się niestety nie zatrzyma.
Przy rybnej wodzie gdyby nawet wszyscy wyczerpali limity, to i tak przyjdą "nowi" za kolejne 8PLN/dzień.
O tym bezmyślnym i zarazem bardzo chętnym przyjmowaniu "nowych" członków napiszę też kiedyś przy
okazji.

Dniówka na wszystkie wody Okręgu (jak już wielu bystrych to wyliczało) wynosi ok 8zł. Niestety wg mnie
dniówka na wody górskie wynosi 40zł. Dlaczego tak. Po wykorzystaniu 40 dni na wody górskie, aby wejść na
wodę, musisz wykupić opłatę jednodniową . Czyli wychodząc na w.g. "na spacer z wędką" przyczyniam się do
tego że każde takie wyjście zbliża mnie nieuchronnie do ceny 40zł za kolejny jednodniowy "spacer". Nieważne
czy dotyczy rybnego (taka bynajmniej jest opinia pozamiejscowej świadomości wędkarskiej) Sanu czy
"pustego" potoku na którym rządzą miejscowi ze swoimi najskuteczniejszymi metodami.

Wiem że problem ten Was nie dotyczy dlatego jesteście tym problemem tak zainteresowani, jak zmianami na
Słońcu. Może gdy ktoś na waszych wodach zrobi wam prezent w postaci limitowanej ilości wejść zrozumiecie
na własnej skórze o co biega.

Temat będzie kontynuowany w miarę wolnego czasu i waszych chęci do dyskusji.

Pozdro.
A.P.
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [1] 19.12 12:54
 
Woda siadła i czasu nie masz????????
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [0] 19.12 21:36
 

Chory jestem. Nie mam czasu (kondycji) na ryby, kormorany, podstawowe przyjemności.
Taki urwany kawałek z życia o którym trzeba będzie zapomnieć.
Oby tylko kawałek.
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [3] 20.12 02:55
 
Wiem że problem ten Was nie dotyczy dlatego jesteście tym problemem tak zainteresowani, jak zmianami na
Słońcu. Może gdy ktoś na waszych wodach zrobi wam prezent w postaci limitowanej ilości wejść zrozumiecie
na własnej skórze o co biega.

Temat będzie kontynuowany w miarę wolnego czasu i waszych chęci do dyskusji.

Pozdro.
A.P.


Temat jest do bani.
Guzik mnie interesuje jak sobie radzicie z brakiem czy też nadmiarem (hhhe) obcych na waszych wodach. Podobnie jak babcia klozetowa macie obowiązek wydać papier i utrzymać czystość w zagrodzie i tylko tyle. Jeśli za pobieraną kasę więcej nie możecie dać, to łazic za grzybami może czas. Dbacie o swoją wodę dla siebie. Szanuje ludzi ale nie ich postawy, bo te są zawsze nie warte szacunku.
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [2] 20.12 03:16
 
Wiem że problem ten Was nie dotyczy dlatego jesteście tym problemem tak zainteresowani, jak zmianami na
Słońcu. Może gdy ktoś na waszych wodach zrobi wam prezent w postaci limitowanej ilości wejść zrozumiecie
na własnej skórze o co biega.

Temat będzie kontynuowany w miarę wolnego czasu i waszych chęci do dyskusji.

Pozdro.
A.P.


Temat jest do bani.
Guzik mnie interesuje jak sobie radzicie z brakiem czy też nadmiarem (hhhe) obcych na waszych wodach. Podobnie jak babcia klozetowa macie obowiązek wydać papier i utrzymać czystość w zagrodzie i tylko tyle. Jeśli za pobieraną kasę więcej nie możecie dać, to łazic za grzybami może czas. Dbacie o swoją wodę dla siebie. Szanuje ludzi ale nie ich postawy, bo te są zawsze nie warte szacunku.


Drażni mnie ta ambiwalencja , mogę -niemogę, to do pana Koniecznego. Wprowadź Pan proste zasady gry. Albo San jest dla wędkarzy albo dla zawodników, itd. Albo dla miejscowych , albo żyje z obcych. Wszędzie jest do dupy, bo brak ryb. U was są ryby i też źle, bo za dużo wędkarzy. To po jaką cholerę macie te ryby?
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [1] 20.12 12:16
 
Zapomniałeś skorek o tym, że Konieczny nie jest właścicielem a dyrektorem. Po wprowadzeniu takich zasad CV by musiał znowu pisać...
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [0] 20.12 12:27
 
Zapomniałeś skorek o tym, że Konieczny nie jest właścicielem a dyrektorem. Po wprowadzeniu takich zasad CV by musiał znowu pisać...

Skorek wie co pisze. A zapomina raptem kluczy. Szczęśliwie ma kota wiernego jak psa.
 
  Odp: Przyjezdny czy miejscowy-mniejsze zło. [0] 20.12 10:40
 
Tak doczytałem właśnie co wypisałeś:

"Proponowałem i dalej proponuję to co przedstawił kolega @willi (wpis o rzece w Austrii)-zakazać zabijania ryb przyjezdnym."

A jaki inny ma sens wędkarstwo? Oprócz kotów, tylko ludzie mają tak niski szacunek dla innych zwierząt. Myślisz, że jesteś fajny, bo po zabawie wypuszczasz zabawkę?! Mój kot też tak „myśli” , choć wykazuje naturalne miłosierdzie i zabija na końcu to co upolował. Ty jesteś gorszy, bo wielokrotnie chcesz bawić się tą samą "zabawką". I przestań nazywać głowacice dziewczynkami. To chore. Głowacica, to ryba a nie dziewczynka. Nie widzisz dysonansu?!
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus