f l y f i s h i n g . p l |
2025.02.05 |
|
| | | | | |
| | | | |
FORUM WĘDKARSTWA
MUCHOWEGO
|
|
|
|
Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉
: : nadesłane przez
slawobb (postów: 454) dnia 2025-01-11 01:15:30 z *.warszawa.vectranet.pl |
|
Myślę, że nie jestem odosobniony w tym corocznym dylemacie. Większość wędkarzy ma skłonność do
narzekania, ja również😉 Jednak faktem jest, że łowiska PZW (zwłaszcza tzw. górskie) nie stają się
coraz bardziej atrakcyjne. Faktem jest również to, że za wszystkie negatywne zmiany, nie można
obwiniać tylko PZW. Czy to jednak jest argument na jego obronę? Co więc począć? Zwiększanie opłat
nic nie dało i nie pomoże ponieważ PZW jest jak NFZ - pożre wszystkie pieniądze nie poprawiając
sytuacji. Przewijający się na tym forum zwrot: „komusze PZW” - nic znaczy i może tylko urazić wielu
porządnych ludzi do niego należących… Nasuwa jednak pytanie: Czy organizacja utworzona,
uformowana i zakrzepła w najgorszych czasach „realnego socjalizmu” w totalitarnym państwie pod
sowiecką okupacją, która do dziś funkcjonuje bez głębszych zmian organizacyjnych, może spełniać
oczekiwania i dobrze działać w obecnych czasach? Czy może dobrze funkcjonować jakakolwiek
organizacja, która udaje, że oparta jest na „społecznej pracy” niewielkiej części jej członków? Mam
świadomość obecnych uwarunkowań, ograniczeń, ustaw, instytucji, operatów, itp. Jednak od 1989 w
naszym Kraju zmieniło się tak wiele, że PZW jest jak skansen, to pozostałość słusznie minionej epoki.
Jego obrońcy mówią, że: „PZW to my i my go tworzymy” – to pustosłowie i manipulacja. Jeśli ktoś tego
wszystkiego nie chce dostrzegać, to jest... bardzo naiwny, lub czerpie z tego zyski. PZW, jako
organizacja/stowarzyszenie, to skostniały i niereformowalny „byt”, nastawiony na trwanie w
niezmienionej formie! Zgodnie z zasadą „kopania się z koniem” istnienie PZW, wyklucza możliwość
powstania alternatywnej organizacji. Czy nie lepiej byłoby tą szansę dać i "sztandar wyprowadzić"?
Niestety tylko brak wpływów może doprowadzić do likwidacji PZW, to jedyny sposób. Płacić więc
składki, czy nie płacić? Cóż, chcemy wędkować, to mocniejsze, więc płacimy… Pat, nic się nie zmieni
😉
Pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza naiwnych, bezinteresownych działaczy, życząc przejrzenia na oczy,
aby mogli dostrzec faktycznych beneficjentów tej „piramidy”…
|
|
[Powrót do
Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem] |
|
|
|
|
Nadawca
|
Data |
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [0]
|
|
11.01 09:59 |
|
|
Od wielu lat moje doświadczenia z kontaktów z działaczami ZG PZW są niestety jak najgorsze.
Dobierani są tam ludzie bez wiedzy ichtiologicznej, przyrodniczej, a nawet wędkarskiej. Brak jest też
profesjonalizmu i znajomości elementarnych zasad savoir-vivre'u.
Podam najświeższy przykład. W 2023 r. przekazałem do redakcji Roczników Naukowych PZW dwa
artykuły naukowe: jeden dotyczący historii rybołówstwa na Sanie, a drugi korzeni zorganizowanego
wędkarstwa w Polsce do 1918 r. (opisałem sytuację na terenie trzech zaborów). Obydwa uzyskały
pozytywne opinie recenzentów i redaktora naczelnego. We wrześniu 2024 r. otrzymałem projekt
składu całego Rocznika za 2024, a w nim był tylko pierwszy tekst. Na moje pytanie do Red. Nacz., a
co z drugim tekstem, odpowiedział mi, że na zasadzie poufności z Wydawcą [czyli PZW] nie może mi
udzielić odpowiedzi. Takie postępowanie Wydawcy jest ewenementem (a mam duże doświadczenie w
kontaktach z wieloma wydawcami, ponieważ regularnie publikuję różne materiały).
Ten przykład świadczy o:
1. Istnieniu w PZW cenzury, nawet w sprawach związanych z wędkarstwem.
2. PZW nadal żyje w świecie dogmatów przyjętych w okresie PRL, bowiem odwoływanie się do
Krajowego Towarzystwa Rybackiego w Krakowie (powstało w 1879 r.) jest nieuprawnione, ponieważ
do 1918 r. KTR w ogóle nie zajmowało się wędkarstwem i nie ma żadnego dowodu na jego wkład na
rzecz "zorganizowanego wędkarstwa" w Polsce.
3. W PZW (nie tylko w ZG, ale i w całej Polsce), nie ma nikogo kompetentnego w sprawach historii
zorganizowanego wędkarstwa (i nie tylko tego), ponieważ ciągle wszędzie pojawiają się odwołania do
1879 r. jako początku wędkarstwa w Polsce (sic! - już nie tylko zorganizowanego, ale w ogóle
wędkarstwa, tak jak by go wcześniej nie było).
Na domiar złego we wstępie do Rocznika zachęcono wszystkich zainteresowanych do składania
tekstów, podkreślając ich wkład m.in. w historię wędkarstwa [sic!] itd. itd. Wydawca jawnie sobie sam
zaprzeczył.
Latem 2024 r. przejrzałem wszystkie "aktualności" na stronie ZG PZW od 1.1.2024. Interesował mnie
zwłaszcza udział przedstawicieli PZW w spotkaniach z udziałem instytucji centralnych. Chciałem się
dowiedzieć, jakie stanowisko prezentowali przedstawiciele PZW w dyskutowanych kwestiach i co
osiągnęli w tych sprawach. Niestety, generalnie nie ma tam żadnej takiej informacji. Z nieznanego mi
powodu członkowie PZW nie są informowani o wielu kluczowych sprawach związanych z dyskusjami
na tematy ich dotyczące bezpośrednio. Również w tym przypadku działa cenzura, albo głupota (a
może jedno i drugie). Jeśli ktoś nie wierzy, to sam może sobie to wszystko sprawdzić.
Reasumując, nie krytykuję PZW. Krytykuję głupotę, niekompetencję, brak transparentności,
lekceważenie członków PZW i inne osób, itd. Jeśli PZW nie zmieni swojego mechanizmu działania to
zginie na śmietniku historii.
|
|
|
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [5]
|
|
12.01 18:27 |
|
|
Hej
Ja nie płacę i nie będę.
Trudno, nie połowie w kraju na rzece na muchę.
3 lata temu założyliśmy z kumplami stowarzyszenie, dzierżawimy 3 jeziora i łowimy, łowimy do upadłego.
Nie rzeka, nie potokowce, nie lipienie, ale drapieżnik, tęczak, palia, biała ryba + ogromne karpie, jesiotry, sumy.
Sami sobie rządzimy i cała kasa zostaje dla nas, bez tuczenia zarządów, opłacania siedzib, sprzętu, płacenia
delegacji, diet itd. itp.
Tyle w temacie.
pzdr
tomek
|
|
|
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [4]
|
|
13.01 13:14 |
|
|
Tak jak w latach ubiegłych, tak i w tym roku zapłacę - coraz bardziej z sentymentu...Kartę wędkarską mam
od 1976r w ramach młodzieżowej opłaty za 30 zł., wędkując wówczas w całym kraju, na 1 wędkę, bez
spinningu. Na drugi rok będzie równo 50 lat. Dla nowo wstępujących w szeregi PZW , młodych adeptów
sztuki wędkarskiej było wówczas szkolenie w szerokim pojęciu o wędkarstwie, z głównym , poznawczym
nastawieniem... na ryby - gdzie żyją, jakie , na co biorą, ich okresy, wymiary ochronne itp. Powyższe,
dwutygodniowe szkolenie odbywało się w kole, a prowadził je przedwojenny inżynier rolnictwa - ichtiolog,
absolwent Uniwersytetu Rolniczego w Dublanach...Wszyscy słuchali tak jakby mówił do nich ksiądz
proboszcz z ambony...Nie było tam żadnej polityki, propagandy itp., a jedynie rzeczowe informacje na
powyższe tematy. Były to czasy realnego socjalizmu, siermięga dnia codziennego i tyle. Zważywszy na to,
że byłem pilnym słuchaczem, zostałem dopuszczony przez znacznie starszych kolegów wędkarzy do
wspólnego ogniska organizowanego przez koło. Dokładnie pamiętam, że miałem za zadanie dopatrywać
ogniska...Do późnych godzin nocnych trwały zażarte dysputy dot. wędkarstwa (jako sedna" sprawy"), a
prowadzący dyskusje wywodzili się z przeróżnych środowisk społecznych, jak i wojskowych - obok siebie
siedzieli ludzie - wędkarze z AK, NSZ, KOP, z LWP (ciekawe wspomnienie jednego z nich, kiedy wyzwalał
hitlerowski obóz koncentracyjny na Majdanku....) Wszystkich łączyła jedna, wspólna pasja - wędkarstwo,
bez politycznych podtekstów. No ale wtedy nie rozumiałem jeszcze znaczenia słów :, A my sobie i wy
sobie, każdy sobie rzepkę skrobie. |
|
|
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [3]
|
|
14.01 14:54 |
|
|
Piękne wspomnienie, wręcz idylliczne. Miejmy jednak na uwadze, że człowiek w pewnym wieku z dawnych
czasów zaczyna pamiętać tylko rzeczy fajne😉 oraz fakt, że świat widziany oczyma dziecka jest zupełnie inny.
Może wcześniej niezbyt jasno to napisałem, ale chodziło mi nie o sprawy polityczno-ideologiczne lecz
ekonomiczne, organizacyjne i mentalne…
|
|
|
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [2]
|
|
14.01 15:24 |
|
|
Oczywiście, świat widziany oczami młodego chłopca, świeżego adepta sztuki wędkarskiej, jest światem
namacalnym, rzeczywistym, nie urojonym, czy też wyimaginowanym. Co ciekawe niektóre wydarzenia
sprzed kilkudziesięciu lat widzę tak jakbym je "przerabiał" na przedwczoraj, a te z okresu 2 tygodni - nie
pamiętam. No cóż każdy starzeje się inaczej, według swoich zasad i reguł . Do spraw natury politycznej, a
dot. wędkarstwa różnorakiego rodzaju i ( spraw z nim związanych) mam stosunek ambiwalentny, co nie
oznacza, że nie krytyczny. Przemyślane, szczere wypowiedzi kolegi Stanisława na ff, jego swoisty
algorytm postępowania (tzn. jak to powinno obrazowo wyglądać) wart jest odnotowania i wdrożenia w
rzeczywistość. Potrzeba jedynie ludzi kompetentnych i ambitnych, a na ff ich nie brakuje...pozdrawiam. |
|
|
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [1]
|
|
14.01 20:17 |
|
|
Ja z czasów dzieciństwa i młodości pamiętam smaki i zapachy
związane z PZW.
Pierwszy to zapach herbatki z prądem i kłębów dymu tygodniowego
dochodzących z tzw. świetlicy, gdzie w piątki spotykali się liderzy
koła do którego z dumą należałem, by rozgrywać karciane partie.
No a potem smak żurku serwowanego na śniadanie na
weekendowym związkowym biwaku, na polu namiotowym w
Czorsztynie, jako leku a w zasadzie jednego z leków na kaca, po
wieczornej i nocnej libacji sponsorowanej przez.... mniejsza o to,
który Związek.
Po takim żurku i kilku ml pozostałych lekarstw myśl o wyjściu na
wodę za lipieniem, a lipki były tam wtedy jak kłody, już nie była taka
straszna jak zaraz po przebudzeniu.
Aż się chce zakrzyknąć "komuno wróć!". |
|
|
|
Odp: Płacić „kartę” czy nie płacić; oto jest pytanie😉 [0]
|
|
14.01 21:33 |
|
|
Łowiłem w Czorsztynie!, a jakże w 83r. - pierwszy raz na Dunajcu., kiedy razem z kolegą (kolega nie łowił),
po zdaniu matury, a następnie egzaminów na Polibudę (na +3, nie byłem zbyt silny ze ścisłych), udaliśmy
się pociągiem, a następnie PKS - od "Sząca do Corstyna". Namiot był rozstawiony na lewym brzegu Vis a
"Vis czorsztyńskiego zamku. Namiot, prymus, materac, wędka (plecak był ciężki jak diabli), a w zanadrzu 5
szt. nimf Hydropsyche, jakieś podstawowe suche i tyle. Lipienie brały jak szalone na prądach - cały czas
widziałem ruiny czorsztyńskiego zamku, na Hydropsyche nr 10, z tym, że nie byłem zadowolony i tak,
ponieważ ten zielony kolor nie był zbyt dobrze dobrany...Udałem się po jakimś czasie jakieś 1,5 km w górę
rzeki, w kierunku na Maniowy. Na wlewie przed prądami łowiło 3 starszych wędkarzy (jak jeden mąż
wszyscy trzymali w lewej ręce kijek narciarski, trochę mnie to zdziwiło, bo na Sanie tego nie widziałem), na
mokrą, co jakiś czas wyciągali piękne lipienie, a na zapytanie, czy mogę poniż ich połowić powiedzieli
mniej więcej równocześnie :'"a niech sobie kolega łowi". Długo nie połowiłem wówczas, bo większość nimf
ściąłem dosyć szybko, bo w tym czasie miałem za sztywną wędkę. Goście mieli klejonki na pewno bo
widziałem jak to wszystko "pracowało" w czasie wymachów, tudzież w trakcie holowania. Później jeszcze,
w tym samym dniu przypałętał się do nas miejscowy, młody góral z owcami i wycyganił od nas trochę
grosiwa, za to, że rozbiliśmy namiot na jego posesji. Trzeba było dać, bo by puścił te owce na namiot, i by
bieda była. Z trudem jakoś na drugi dzień odbiliśmy na Łącko, gdzie pare lipieni siadło, tyle, że na suchą.
Na trzeci dzień był powrót , głównie z braku kasy....(m.inn. z powodu tego młodego górala). |
|
|
|
|
|
|
|
|
Copyright
© flyfishing.pl 2002
wykonanie |
|
|