f l y f i s h i n g . p l 2024.09.21
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Jakim trzeba być gnojem.... Autor: trouts master. Czas 2024-09-20 22:28:26.


poprzednia wiadomosc Odp: Najbardziej spektakularne porażki... : : nadesłane przez Maciej Wilk (postów: 94) dnia 2024-07-28 14:09:27 z 195.43.143.*
  Tak dla porządku, w polskim systemie prawnym nie istnieje takie określenie, jak kłusownictwo, czy
kłusownik. Są wykroczenia lub przestępstwa, w myśl ustaw, czyny zabronione, karalne, itd. Kłusownik to
określenie potoczne.


To trochę bardziej skomplikowane, w sensie formalno-prawnym klasyczne kłusownictwo w Polsce w ogóle
nie występuje, dochodzi co najwyżej do kradzieży ryb. Klasycznie kłusownik, to nie złodziej, nie kradł ryby,
a naruszał cudze prawo pierwszeństwa do jej zawłaszczenia(czyli nabycia ryby w sposób pierwotny
poprzez jej złowienie). Mniej więcej tak jest na całym świecie (oprócz Węgier i Polski).

Taki stan, rzeczy wynika, z tego jak już w PRL zalegalizowano kłusownictwo (usunięto z kodeksu karnego
art. 270 mówiący o naruszeniu prawa do rybołówstwa, dwóch członków PZW poszło sobie na ryby

Łowili w wodach PZW sznurem, mieli kartę wędkarską i opłacone składki PZW . Złowili 72 kg węgorzy.
Koledzy związkowcy się oburzyli, zawiadomili prokuratora. Prokurator postawił zarzut kradzieży ryb. Sąd
nie wiedział co z tym zrobić, bo kim jak kim ale złodziejami nie byli, formalnie byli kłusownikami więc zarzut
prokuratora był z czapy. Za kłusownictwo skazać ich jednak nie można już było bo przepis z KK usunięto.
Sąd II instancji zadał jednak pytanie do Sądu Najwyższego:

"Czy odłowienie i przywłaszczenie sobie większej ilości ryb (62 kg węgorzy) w sposób niedozwolony za
pomocą sznurka z hakami metalowymi w wodach nie zamkniętych, w warunkach posiadania przez
sprawców uprawnień do wędkowania, stanowi przestępstwo z art. 199, 203 k.k. lub wykroczenie z art. 80-
85 ustawy z dnia 7 marca 1932 r. o rybołówstwie (Dz. U. Nr 35, poz. 357), czy też, wobec braku w kodeksie
karnym odpowiednika art. 270 k.k. z 1932 r., czyny tego rodzaju są bezkarne?"

SN w PRL odpowiedział:
Osoba uprawniona do sportowego połowu ryb na wędkę ma prawo do zawłaszczania ryb złowionych w
ramach udzielanego jej zezwolenia. Przekroczenie uprawnień wynikających z takiego zezwolenia, jak
również połów ryb bez zezwolenia stanowi zagarnięcie mienia społecznego.

Mienie społeczne to w tamtym czasie (k.k):
Mieniem społecznym jest socjalistyczne mienie ogólnonarodowe, mienie spółdzielcze lub mienie innej
organizacji ludu pracującego.

Znowu, członkowie PZW to byli kłusownicy, formalnie nie mogli zagarnąć mienia społecznego, bo zgodnie z
ustawą o rybołówstwie nabyli jego własność ryb w sposób pierwotny (art. 1 u.r) jako pierwsi, jeszcze przed
socjalistycznym państwem, czy organizacją ludu pracującego - PZW. Jednak sprawiedliwość społeczna musi być, a skoro władze w PRL usunęły
przepisy tępiące kłusownictwo skazano ich za kradzież. (Z kilku powodów ściganie za kradzież w
przypadku kłusownictwa jest trudne, choćby z powodu, że nie wiadomo ile usiłują ukraść ).

W 1974 do prawa wodnego dodano jednak przepis o pożytkach tym samym ryby stały się częścią wody, co
w sensie faktycznym jest już całkowitą fikcją. UR nowelizowano w tym zakresie znacznie później. Ryby stały się mieniem.
(dokładnie to jako część wody to ja nie wiem czym są, ale formalnie traktuje się je jako mienie właściciela wody.)

Więc co do zasady tak, termin kłusownictwo w Polsce jest mocno umowny, nie zmienia to faktu, że w
ustawie rybackiej występuje w art. 4 coś takiego jak prawo do połowu. Obecnie jak by już tak chcieć je formalnie
zidentyfikować trzeba by je nazwać prawem do pobrania pożytku.



Nikomu ani w 35, 65 ani w 85 nie przyszło do głowy wypuszczenie ryb. Wszystko kręci się wokół ich
zabierania i zabijania. Dlatego zasadnicze jest określenie pozyskanie, pozyskiwanie czyli wchodzenie w
posiadanie.


Jak napisałem wcześniej pozyskiwanie to dopiero 85 r, wcześniej jak na całym świecie było zawłaszczenie.

Ryby chroniono w ten sposób, że limitowano wyjścia, ilość zezwoleń, miejsca, okresy połowu, przed wojną
limity i ograniczenia te były DRAKOŃSKIE w stosunku do dzisiejszych, regulaminów. Zmieniono to
zasadniczo w 1951.
Żadna z ustaw ani powiązanych przepisów nie uwzględnia C&R. Dlaczego? Czy to za trudne dla
mentalności typowego zjadacza chleba w postsowieckim kołchozie?


Uwzględnia i to dzisiejsza, użytkownik jeśli uważa że taka potrzeba wynika z konieczności prowadzenia
racjonalnej gospodarki rybackiej może wprowadzić limity i wymiary ochronne oraz inne ograniczenia w
połowie ryb. Natomiast wprowadzenie NO KILL samo w sobie jest dość kontrowersyjne. Po pierwsze jeśli
nie służy ono ochronie ryb to czemu służy? Dwa jeśli wędkarz wypuści złowioną rybę (załóżmy klenia czy
okonia na Wiśle) to może to zrobić bo takie ma prawo (choć może je zatrzymać), przy okazji powie że
chroni populację klenia czy okonia. Natomiast jeśli użytkownik wyda mu zezwolenia na NO KILL to wyjdzie
na to, że wydał mu de facto zezwolenia na kaleczenie i męczenie ryb za pomocą wędki, a wędakrz mu
powie, że w ustawie jest pozyskanie, a co ma pozyskać z takim zezwoleniem gdzie co najwyżej pozyskać
może przeziębienie.
W pozyskaniu ryb w celach spożywczych nie ma nic złego, jedzenie ryb nie jest zabronione, ryby można
kupić też w sklepie, obwody rybackie to nie rezerwaty przyrody, Kwestia bardziej jest więc w odpowiednim
ograniczeniu takiego pozyskania ryb niż w całkowitym zakazie. Nie znam zresztą kraju w którym
zabroniono by pozyskiwania ryb ustawą, (raczej słyszałem o regulacjach zakazujących NO KILL).

Jeże,i idę nad wodę z wędką i nie zamierzam pozyskać ryb, zabrać z wody to nie naruszam interesu ani
państwa, ani
użytkownika. On powinien to zapisać w regulaminie, takie jego prawo i możliwe, że ma prawo pobrać za to
opłatę.
W przeciwnym razie nie może zabronić czegoś, co nie istnieje w żadnych przepisach, to jego fantazja, nic
więcej.


Państwo jako takie nie ma interesów, interesy mają obywatele tego Państwa. Co do praw użytkowników to
jeśli posiadacz stawu ma takie prawo to i posiadacz obwodu go ma.
Pozdrawiam

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [4] 28.07 21:46
 
Sprawa pozyskiwania lub nie jest kluczowa.
Ograniczenia jakie może wprowadzać w regulaminie użytkownik są elementem w pozyskiwaniu, mają chronić przed
wyrybieniem, zachować strukturę populacji, etc.. Są ograniczeniem pozyskiwania. Wprowadzenie wymiaru lub
okresu ochronnego ma ograniczyć pozyskiwanie jako takie w celu zachowania pożytków.
C&R to zupełnie inna sytuacja. Tutaj zupełnie nie ma pozyskiwania z założenia. Wędkuje się bez zamiaru pozyskania
od początku do końca. Żaden przepis tego nie zawiera i kropka.
Tu potrzebny jest precedens i jestem przekonany, że wynik zależałby od umiejętności prawnika nie od stanu
prawnego tej sytuacji bo taki nie istnieje. To samo dotyczy rekreacji z wędką gdzie na końcu przyponu jest mucha
czy inny wabik niewyposażony w haczyk. Celowo używam takich określeń bo można chcieć podciągnąć to pod
czynność powszechnie nazywaną wędkowaniem. A taka zabawa nie jest z pewnością wędkowaniem a już na
pewno nie jest pozyskiwaniem.
Pozdrawiam
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 29.07 06:26
 

C&R to zupełnie inna sytuacja. Tutaj zupełnie nie ma pozyskiwania z
założenia. Wędkuje się bez zamiaru pozyskania
od początku do końca.


Jak to nie? W c&r dochodzi jak najbardziej do pozyskania. W
momencie jak ryba znajduje się w Twoim posiadaniu, w podbieraku
lub ręce jest pozyskana, i nie ma znaczenia, że ją zaraz wypuścisz.
Samo łowienie w sensie posługiwanie się sprzętem łownym, wędką,
podrywką jest pozyskiwaniem bez względu na wynik czy zamiary co z
ewentualnie złowioną rybą zrobisz. W przeciwnym wypadku koleś
łowiący od rana bez brania może powiedzieć strażnikowi podczas
kontroli "spierd..., dziś jeszcze nic nie pozyskałem zatem nie działam
w ramach Ustawy o Rybactwie, ergo karty i legitymacji nie okażę ".
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 29.07 09:00
 
Żle to interpretujesz, nawet literalnie.
Amatorski połów ryb to pozyskiwanie ryb wędką, pozyskiwanie, a nie pozyskanie. Inaczej amatorski
połów ryb to po prostu łowienie ryb wędką. Na bazie obecnej UR uprawniony do rybactwa może ci w
zezwoleniu wpisać wszystko, nawet że masz nosić czerwoną czapkę jeśli uzna, że to mu np. poprawi
kontrolę łowiących. Nie bardzo wiem co miało by się tu zmienić aby złów i wypuść miało by być
możliwe twoim zdaniem, i nie wiem dlaczego uważasz że jest z jakiś powodów prawnie niedozwolone
na bazie ustawy rybackiej.


Uwolnienie jest wpisane w ustawę, same limity jak i wymiary temu służą, masz prawo do uwolnienia
ryby a często jest twój obowiązek. Formalnie gdy złowisz rybę ona staje się twoją własnością i
możesz (jeśli to jest dozwolone) ją zatrzymać lub uwolnić bo jeśli nie chcesz jej pozyskać. Obowiązku
zabrania złowionych ryb w Polsce póki co nie ma.

Problem leży gdzie indziej, nie w ustawie rybackiej bo tu go nie ma, ale w innych przepisach i
możliwości ich interpretacji. Jaśli uprawniony do rybactwa napisze ci w zezwoleniu zakaz zabierania
złowionych ryb, to powstanie pytanie na co on dał ci zezwolenie, męczenie zwierząt jest co do zasady
zabronione. Jest wyłączenie wędkarstwa, ale w ustawie o ochronie zwierząt wskazane jest zabijanie.
Jeśli więc dostaniesz zezwolenie w wg. którego zabicie ryby będzie niemożliwe, powstają moim
zdaniem trudności logiczne w uzasadnieniu tego co tak naprawdę robisz. Gospodarki rybackiej nie
uprawiasz, więc nie możesz tych ryb łowić aby je doglądać, a skoro nie masz możliwości zabicia i
pozyskanie ryby to wyjdzie na to, że ja po prostu kujesz haczykiem dla własnej przyjemności. Masz
więc argument ekologów o którym pisał Staszek Cios. Skoro nie jedzą ryb to nie mogą ich łowić, bo
łowienie sprawia cierpienie. Osobiście uważam, że po prostu tak od strony gospodarczej ograniczanie
możliwości zabrania co do wszystkich gatunków jest trochę dziwaczne.

Zezwolenie uprawnionego do rybactwa to jedno, co innego jest twój zamiar, Twój zamiar to twoja
sprawa więc nie ma jak go wpisać w zezwolenie uprawnionego do rybactwa (nie bardzo jest ku temu
w ogóle podstawa). Jeśli masz zamiar nie zabierania ryb, nie bardzo wiem jak miałby ci uprawiony
do rybactwa przeszkodzić i dlaczego miałby to robic. Póki co łowienie z zamiarem uwolnienia
złowionych ryb nie jest karane.

Pozdr Maciej


 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [1] 29.07 10:31
 
Witam. Z łowieniem bez haczyka to nie do końca prawda. Widziałem sporo filmów,że ryby /belony
węgorze/ były skutecznie łowione na wędkę na nieuzbrojone przynenty /na zasadzie zaplątania o
zęby/. Co wtedy ?
 
  Odp: Najbardziej spektakularne porażki... [0] 30.07 14:57
 
Jeżeli ryba nie została „wsadzona” w podbierak czy wzięta do ręki nie została pozyskana
(złowiona). Wg mnie, ale widzę że mylę się czytając innych interpretacje.
Ryba trafia do „ręki”- celowo je łowisz wiec musisz mieć zezwolenie.

Wiele raz zdarzały mi się brania na nieuzbrojone przynęty. Ryby zawsze spadały. Po co to
robiłem? Po to żeby je namierzyć, sprawdzić czy są nie tracąc limitu wejść na wodę na którą
takie były.

Zaczepiła ci się ryba (jakimś cudem) na „coś” bez haczyka, powinieneś ją tak holować (lub
nic nie robić) aby sama się wypięła. W innym przypadku musisz mieć zezwolenie na
łowienie ryb. Choćby je łowił „za zęby” na „pętelkę” z syntetycznych nici, bez żadnych
haczyków.


Nie każdy kto wchodzi na wodę chce łowić ryby. Nawet wędkarze wchodzą na wody gdzie
da się np. potrenować rzuty, przetestować nową linkę, zestaw, kij. Nie mówiąc już o
sprawdzeniu pracy przynęt typu wobler, blacha, streamer, itp.
A przypominam że w zasadzie wszystkie wody mają jakiegoś właściciela czy dzierżawcę.
Jak wiec wejść na nie bez zamiaru łowienia ryb aby robić inne czynności nie związane z
łowieniem ryb. Wg myślenia z wcześniejszych wpisów na każde takie wejście wypadałoby
mieć zezwolenie.

 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus