|
Venco, vel Wacku Szanowny Santariusie. Chyba się nieco rozpędziłeś oceniając nas, zawodników, jako bezmózgowców, nie potrafiących reagować na to, co się dzieje nad wodą, a na dodatek - jako zadufanych w sobie bufonów, którzy nie słuchają dobrych rad, bo uważają się za pępek świata. I to na podstawie kilku (dwóch?) zaobserwowanych przypadków. Na dodatek - podajesz to jako główną przyczynę beznadziejnych wyników na Pucharze Wisły. Trochę mnie to dziwi i zaskakuje, ponieważ czytałem wielokrotnie Twoje posty na różnych forach i raczej były one wyważone i poparte racjonalnymi argumentami. Czyżby udzielił Ci się styl, jaki cechuje to forum, gdy ktoś poruszy temat zawodów? Patrząc na post kol. Macka, można by sądzić, że tak...
Nie przeczę, że opisane przez Ciebie sytuacje - i ta sprzed lat i ta z obecnych zawodów - nie miały miejsca. W zawodach GP startują różni zawodnicy. Niektórzy - o bardzo małym doświadczeniu. Nic więc dziwnego, że ktoś popełnia tak kardynalne błędy, wchodzi rybom na głowy, "psuje" sobie łowisko. Tyle, że to co napisałeś, to daleko idące uproszczenie:
NIE POŁOWILI, BO WŚRÓD 180 ZAWODNIKÓW ,POZA MAŁYMI WYJĄTKAMI, NIE ZNALAZŁ SIĘ NIKT, KTO POTRAFIŁ DOPASOWAĆ SIĘ DO ZASTANYCH WARUNKÓW.
Na potwierdzenie, jak dalece się mylisz podam Ci dwa przykłady. Piotr Zieleniak, człowiek, który jest jednym z najlepszych na obecną chwilę specjalistów od suchej muchy w Polsce (wygrana w ubiegłorocznym JLS, wcześniej drugie miejsce w tej imprezie) zeruje na Brennicy, a w sektorze A ratuje się jedną rybką. Na zawodach łowił z dystansu, głównie na nimfetki i suchą muchę. Na tę ostatnią złowił w ostatniej turze około 40 pstrągów. Przepraszam - pstrążków. Jednego zapisał. Czyli co? Dalej twierdzisz, że ryby były, tylko zawodnicy do d..y, potrafiący tylko ciepać "końskimi streamerami"?
A skoro o tak pogardzanym przez Ciebie streamerze mowa, to wiedz, że chłopaki z Myślenic bardzo dobre miejsca - 1. drużynowo oraz 1. i 4. indywidualnie zdobyli w dużej mierze dzięki tej metodzie. Jak to określił Piotr Konieczny - "stara, dobra szkoła śp. Antka Tondery".
Nabijasz się z kadrowiczów, twierdzisz, że ich wyniki nie są dla Ciebie argumentem. Szkoda, że nie miałeś możliwości obserwować przygotowań tych ludzi do każdej tury. Zresztą - nie tylko kadrowicze, ale również ci, którzy o kadrę walczą, którym bardzo zależy na wynikach, podchodzą do swojego łowienia w sposób w pełni profesjonalny. Tam nie ma nic przypadkowego. Jest taktyka podjęta po analizie zdobytych informacji, każdy ma plan, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, jak z wylosowanego stanowiska wycisnąć maksimum.
Gdyby zatem kiepskie wyniki na Wisłę były tylko skutkiem "błędu czynnika ludzkiego", to mielibyśmy wyniki typu: najlepsza trzydziestka - czterdziestka, bo tak mniej więcej kształtuje się wyrównana poziomem czołówka zawodników w RP łowiłaby po kilkanaście ryb w turze, "średniacy" - po kilka, a najsłabsi - po jednej. A jak było - sam wiesz. Osobiście - zaliczyłem sektor A dwoma rybkami, B - czterema i gdybym na Brennicy złowił ze dwie rybki, to zakręciłbym się koło podium.
Uff, miało być kilka słów, a wyszedł niezły elaborat. Zatem kończąc - apeluję o bardziej wyważone opinie na przyszłość.
Z wędkarskim pozdrowieniem i życzeniami jak najmniejszej liczby kłusowników
Józef Zając
|