|
.
1 Stowarszyszenia SĄ elementem samorządności w ramach zrzeszania się obywateli,
2. Nie zgadzam się, że na działaniu samorzadnych organizacji nie może być oparta żadna "gałąź gospodarki",
3. Stowarzyszenia sa podmiotami prywatnymi, samorządnymi, podlegającymi wyłacznie nadzorowi sądowemu, jak wszystkie inne podmioty prawne zarejestrowane w sądach.
4. Masz rację, że nie sitnieją żadne gwarancje, jak w kazdej ludzkiej działanosci ... jedyną gwarancją jest udział w zmianach ludzi, którzy swoją postawą, swoim działaniem, swoim nastawieniem takie gwarancje dadzą ... Takie gwarancje dają ludzie, którzy podejmuja inicjatywy w róznych miejscach w Polsce i zaczynają zmieniac niemało ...
1. Ale nie są elementami samorządności w ramach samorządów lokalnych - gmin, powiatów, województw itd. tylko elementami samorządności w ramach swojej struktury. To każdy z nas jest samorządny i mamy tyle samorządów co obywateli :) - chyba nie o tym była mowa.
2. A ja się nie zgadzam, by na piasku dom budować. Czyli na słomianym czy szczerym zapale paru osób opierać tak ważne sprawy jak stan środowiska. A jak im się odechce, albo nie będą mieli czasu - to wtedy powiemy "trudno, znów nie ma ryb bo nie ma komu pracować...". Również żadałbym gwarancji, poręczeń majątkowych od takich osób, które chcą dzierżawić wodę. Proszę bardzo - niech to będzie stowarzyszenie, ale każdy członek daje weksel in blanco na kilka tys zł, albo członkowie zarządów każdy na kilkanaście/kilkadziesiąt tys zł, suma weksli - 5 letnie koszty zarybień. Na wypadek, jak znów nie upilnują wody albo dpouszczą do nadmiernej eksploatacji, będzie z kogo windykować i za co naprawić stan pogłowia ryb.
3. Z tą różnicą, że prezesi stowarzyszeń nie odpowiadają własnym majątkiem, tak jak w przypadku zarządów nawet spółek zoo. I dlatego forma stowarzyszenia to najgorszy pomysł.
4. Czytając kolejne pomysły o jakimś stażu kandydackim, widać wyraźnie, że ci, którzy "pretendują" do twojego pomysłu wymiany władz stowarzyszenia PZW, to potencjalnie są tacy sami albo gorsi od obecnych. Nie myślą o przyrodzie, środowisku, tylko o sobie, o tym komu łaskawie udzielą licencji i za 100 a może 200zł, a najlepiej frajerowi dowalić 500. Dostrzegam wiele zwykłej polskiej zawiści, chęci zemsty (nie ważne na kim, ważne żeby mieć satysfakcję że się komuś dowaliło), chęci jakiejkolwiek władzy - chyba odreagowania na innych za to, że ich szef w pracy opierdziela. I tego się obawiam, że nic się nie zmieni w dziedzinie wyników wędkarskich, tylko same opłaty wzrosną. A ja bardzo nie lubię frajerskich opłat, parapodatków itp.
Uważam, że takie pomysły jak ten są tylko dowodem na to, że ludzie jeszcze nie przeskoczyli poziomu małego, zakompleksionego, mściwego kaczorka, mają jeszcze lata świetlne do prawdziwej bezinteresowaności w działaniu na rzecz kogoś lub czegoś.
Tak zostali wychowani, że za dobre uczynki będzie nagroda w niebie - czyli normalny interes :)
|