|
Zgadzam się w 100%. Tylko opadają mi ręce jak proponuję różnym ludziom, którzy narzekają że słabo połowili, zróbmy tu łowisko "no kill", zatrudnijmy kilku strażników a ryby będą. Typowa odpowiedz: ludzie się nie zgodzą. No to otwierają mi się oczy po co istnieje cała ta organizacja. Jest jak za PRL płacisz jakąś kasę (szczerze te 200 zł - 300 zł za rok to grosze) a potem możesz napychać lodówkę darmowym mięskiem cały rok.
Chcą mięska niech idą na łowiska komercyjne a wody otwarte niech zostawią amatorom sportu. Znasz może jakąś wodę na południu polski (jezioro) gdzie byłaby zasada "no kill"?
Pozdro
|