|
"A w czymże to my, członkowie PZW, mamy być inni, "niezrównywalni"?"
A nie powinniśmy? A choćby Panie Jerzy z powodu naszej "wierności". Jak powszechnie wiadomo, tacy są zawsze lepiej traktowani. Karty stałego klienta, łatwiejszy dostęp do kredytu, telefony komórkowe gratis, pierwszeństwo w dostępie do rocznych licencji. Można długo. Niezrzeszony da zarobić lub nie. Moje składki można z dużym prawdopodobieństwem zaplanować na przyszły rok. Płacę je od czterdziestu lat. Przewidywalne przychody są ważne w każdym biznesie. "Klient" płaci za łowienie. Całą resztę ma wiadomo gdzie.
Nie znam takiej organizacji, która swoim nie daje czegoś więcej niż pozostałym. Nie koniecznie w wymiarze finasowym, ale zawsze coś daje. Przecież taki jest cel ich powoływania.
Drogi Jachu,
Jeżlei jeszcze Pan tego nie zauważył, wszelkie "nagrody za wiernośc" oznaczają tylko tyle, że je Pan sobie KUPIŁ. Zapłacił pan za nie w dójnasób. Za te wszystkie "darmowe telefony", "znizki dla stałego klienta" itp. itd..... Tymczasem tego "biznesu", który opiera się na redystrybucji składek nie da się utrzymać. Proszę zapytać w jakimkolwiek miejscu, które "jakoś przędzie" mimo wszystko, w jaki sposób to działa. Skoro dyskutujemy o Sanie, to w krośnieńskim okręgu wydatki wielokrotnie przekraczają wartośc zebranych składek i wciąz jest za mało.... Taki "członek" wnoszący składkę jest "na klrzywy ryj" wynagradzany kilkakrotnie i jeszcze mu mało ... domaga się "uprzywilejowania" ... W takim ujęciu ta fikcja stowarzyszenia PZW, które w istocie jest przezs woich członków traktoweane jako organicaja dla celów zarobkowych, wbrew podstawowej istocie stowarzyszania się, które jest w celach niezarobkowych...
Ta oczywista kwestia musi budzić zdziwienie. Węc po co miałaby istnieć taka organizacja, skoro nie można się przy niej "napaść"?
Ma Pan rację, że celem powołania czy istnienia organizacji jest jakiś efekt. Jeżeli jest to efekt finansowy, zysk do podziału, to trzeba go najpierw wytworzyć, a potem podzielić do kieszeni w taki czyw inny sposób.
Jeżłei jest to stowarzyszenie, to efektem jest to, co w ustawie bardzo mądrze nazwano udziałem w życiu p[ublicznym, czyli możliwośc decydowania o sposobie wykorzystania zasobów publicznych. Na uzyskanie takiego wpłuywu, na możliwośc podejmowania decyzji warto zapłacic składki i te decyzje podejmować. Tylko do tego trzeba uczestniczyć w ich podejmowaniu, w ich późniejszej realizacji. Tak jak to robią na przykład Przyjaciele Raby, wnoszący więcej niż materialnie uzyskują, ale mają wpływ na decyzje.
Podobnie działają zmieniajćy rzeczywistośc PZW Koledzy w Krośnie, podejmując decyzje jakich nikt wczesniej w PZW nie podejmował. A to o utworzeniu i rozwoju takiego łowiska jak na Sanie, unikalnego w Polsce, o róznych zmianach gospodarczych, których większość wędkarzy w ogóle nie widzi, czy też o regulacjach dotyczacych wód górskich, majacych na celu jakiś, możliwy w wistniejacym otoczeniu, sposób wpływania na presję wedkarską na łowiska, czy wprowadzenie limitów miesięcznych, możliwych do nadzrowania przez stosunkowo sprawną ekipę strazników.
Uczestniczenie w stowarzyszeniu polega na dawaniu, a nie na braniu... Ci, którzy nastawieni sa tylko na czerpanie korzyści z samej przynależności do organizacji w niczym nie róznią się od tych, których wskazują jako "krwiopijców", czyli kombinujących z dietami, dodatkowymi apanażami. Róznica jest tylko iloścuiowa, jakościowo żadnej nie ma. To tylko kwestia "ile kto może zagarnąć" ...
Dlatego też uważam, że to "uprzywilejowanie" jest skierowane zupełnie nie tam, gdzie trzeba, jest zupełnie nienależne większości tzw. członków PZW, jest natomiast głeboko zakorzenionym w PRL-u przywyczajeniem ....
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|