|
A-cha,
W przypływie naprzemiennych dołów i euforii - przepraszam zdegustowanych czytelników za publiczne porządkowanie swojej wiedzy - zapomniałem o jednym.
Jak zrobimy taki ekwiwalent, to istnieje niebezpieczeństwo, że niektórzy ludzie mogą odpłynąć ze Stowarzyszenia. I co wtedy? Jak ich można potraktować ceną licencji, aby - no panie Jerzy wybacz pan za to co powiem - nie opłacało im się być poza Stowarzyszeniem
Jeszcze raz przepraszam za pytania opierające się o najniższe pobudki człowieka. Wolę jednak być pesymistą i przeżyć miłą niespodziankę niż odwrotnie.
Pański ulubieniec - podejżliwy bolszewicki urzędnik
Krzysiek Dmyszewicz
Panie Krzysztofie,
Moga odpłynąć. Wolna droga. Jeżeli nie maja poczucia ani chęci prowadzenia spraw wspólnie, to niechże odpłyną. Wtedy będą klientami, którzy będą mogli uzyskać zezwolenie od Uprawnionego do rybactwa, płacąc za to opłatę przez niego ustaloną.
Pisałem Panu wcześniej, że PZW miałby się o wiele lepiej gdyby liczył 50 000, a nie 550 000 członków.
W tej ilości jest słabość, a nie siła tej organizacji. Ta liczebnośc utrudnia funkcjonowanie PZW jako stowarzyszenia.
Prosze zobaczyć jaki odsetek wedkarzy w każdym z okręgów stanowi o funkcjonowaniu okręgu, a ilu należy z pobudek tu przez niektórych przytaczanych....
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|