| |
Straż na Sanie może używać do kontroli łodzi, kiedyś nawet poduszkowiec pływał po Sanie i niemiłosiernie płoszył ryby. Podkreślam, nie ma w przepisach ustaw, rozporządzeń i regulaminów straży obowiązku opuszczania przez wędkarza łowiska na wezwanie.
Straszenie przez strażnika wędkarza więzieniem za nie wyjście z wody jest karygodne. Zdarzenie miało miejsce kolo ujścia Hoczewki więc nie opowiadaj o niedostępności.
Zgadzam się z tobą natomiast co do faktu, że wędkarz może iść do strażnika, ale to jego dobra wola. Powiedz dlaczego ma sobie psuć łowisko na godzinę jeżeli jechał na ryby wiele kilometrów i poniósł znaczne koszty z tym związane.
Marcins jesteś daleko od kraju i idealizujesz problem. Jeżeli chcesz się dowiedzieć jak wyglada codzienność pogadaj sobie z kolegami np. z Robertem.
Czy u Ciebie w Irlandii też klientów traktuje się jako natrętów? W obecnych czasach działacze PZW muszą już traktować wędkarzy jako tych co płacą ale również wymagają. Obowiązki są dwustronne. Dotyczy to też formy kontroli. Frontem do klienta.
Jeżeli kiedyś będziesz na południu kraju to mogę ci pokazać naocznie jak kłusuje się powszechnie na rzekach podkarpacia. Na Wisłoce, Wisłoku, górze Sanu, Solince, Wetlince, Wiarze, Sanie poniżej Sanoka.
Jeżeli chdzi o moje wypowiedzi to staram się aby były jednoznaczne, albo białe albo czarne. Wtedy jest bardziej ożywiona dyskusja.
pozdrawiam
Leszek
|
