| |
Pawle, wierzę, że Ty i wielu innych "pstrągarzy" postępujecie O. K. Umówmy się, że to , co teraz napiszę, dotyczy wód dzikich, z wyłączeniem łowisk specjalnych. Pryszczami nazywam tych, którzy mienią się elitą wędkarstwa, a ich ewolucja idzie wyłącznie w kierunku nabycia umiejętności potrzebnych do wyciągania jak największej ilości ryb oraz szpanowania tym przed innymi w celu dowartościowania się. Znowu nie kieruję tego do wędkarzy sportowców, chociaż znam kolegów, którzy uważają, że, co to za sport na żywym organiźmie. Z drugiej strony, są przecież zawody prostytutek, która, ilu facetów wytrzyma. Owi pseudo pstrągarze kierując się hasłami demokracji, nie ograniczania wolności osobistej, itp., a tak w rzeczywistości lansując pogląd "Że po mnie, to chociażby potop" i "Ja płacę , ja wymagam", katują w okrutny sposób rzeczki pstrągowe, doprowadzając do naruszenia stada podstawowego tarlaków. Na wielu forach czyta się nostalgiczne wynurzenia wędkarzy-pstrągarzy - "Ja nie mogę bez tego żyć, ja muszę być na pstrągach sześć razy w tygodniu. Najczęściej osobników tych można poznać, po wyrzucaniu do środowiska opakowań, butelek, zużytych żyłek, itp. oraz po tym, że to właśnie oni wielkim głosem dopominają się owych maksymalnych zarybień, żeby oczyścić swoje sumienia, bo czują, że przyczynili się w dużym stopniu do wyrybienia. Póki co, jest jak jest i grupa ludzi próbuje różnymi sposobami, aby pomóc ukochanym rzeczkom. Proszę nie obrażajcie się na to, co napisałem.
|